Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Czy ktoś na Śląsku kocha Legię? Rzecz o poprawności politycznej

Rafał Musioł
Rafał Musioł
Rafał Musioł Dziennik Zachodni
Legia to polski klub, więc trzeba jej życzyć dobrze, ale bardziej lubię Arka Milika. No, ale to nie wypada tak mówić, więc może niech pan napisze tak: chciałbym, aby Arek strzelił gola, a Legia awansowała. Tak wyglądało 90 procent rozmów z różnej maści śląskimi ekspertami w kontekście rywalizacji mistrzów kraju z Ajaxem Amsterdam.

Krótko mówiąc: poprawność polityczna w najczystszej, a więc krystalicznie absurdalnej formie. Bo prawda wypływała na wierzch wtedy, gdy miejsce wyrachowania zajęły emocje. W momencie, gdy Milik strzelił Legii gola w Amsterdamie, Twitter eksplodował i... pękł. Warszawa załkała, za to znaczna część Polski nie kryła swoich uczuć - radosnego emotikona umieścił na swoim oficjalnym profilu m.in. Górnik Zabrze. I wcale się później tego nie wstydził...

ZOBACZ KONIECZNIE ZDJĘCIA I WIDEO Z MECZU LEGIA - AJAX:
AREK MILIK POGRĄŻYŁ LEGIĘ WARSZAWA: NIE MAM WYRZUTÓW SUMIENIA ZDJĘCIA + WIDEO

Bo też powodu do wstydu nie było. Sport - zwłaszcza dla kibiców, którzy nie czerpią z niego profitów - to zabawa i emocje. A już zwłaszcza ten w wydaniu klubowym, gdzie po boisku i tak biega cały konglomerat narodowości, więc w przeciwieństwie do występów reprezentacji, patriotyzm staje się rzeczą co najwyżej umowną, a na pewno ulotną. Zresztą Milik też jest Polakiem i w dodatku niezwykle ważnym ogniwem zespołu Nawałki, więc jego forma była w tych konfrontacjach ważniejsza niż dyspozycja Legii jako takiej...

Przede wszystkim jednak spójrzcie prawdzie w oczy: jaki interes w międzynarodowych sukcesach Legii mają nie tylko Górnik, Ruch, Piast czy Podbeskidzie, ale i jakikolwiek inny klub ekstraklasy? Jej wygrane w Europie oznaczają przecież pokaźne premie finansowe, a więc jeszcze większą różnicę potencjałów, jeszcze mniejsze szanse, by wyrwać jej mistrzowski tytuł. Nawoływanie z Warszawy, by kibicować Legii, jest w tym kontekście przejawem hipokryzji. Tym większej, że doprawdy trudno przypomnieć sobie wsparcie stołecznych mediów dla pozostałych pucharowiczów, wobec których nie unikano za to złośliwości po ich blamażach, z uznawanym za konkurenta numer jeden, poznańskim Lechem na czele.
W całej sprawie jest jeszcze drugie dno. A mianowicie sam klub mistrzów Polski i jego otoczka. Zarówno ta historyczna, związana z przymusowym pseudowojskowym drenażem talentów z całej Polski, jak i najnowsza, oparta na niezmierzonej, przekraczającej granice buty, pewności siebie prezesa Bogusława Leśnodorskiego. Na pocieszenie Legii (która go jednak nie potrzebuje, bo przecież w roli czarnego charakteru występuje od lat) pozostaje świadomość, że taki jest już los naprawdę wielkich: budzą albo miłość, albo strach, albo nienawiść. Na obojętność nie ma wokół nich miejsca.

Wracając do głównego wątku. Najbardziej radykalnym przykładem skomplikowanych stosunków warszawsko-resztopolskich była słynna wpadka Legii w meczu z Celtikiem, która kosztowała mistrzów Polski udział w ostatniej rundzie kwalifikacji Ligi Mistrzów (a nie w samej LM, co było najpowszechniej stosowanym skrótem myślowym w dziejach polskiej piłki). Na tle stołecznej histerii tym wyraźniej jawiła się obojętność i pozbawione emocji relacjonowanie afery w niemal wszystkich pozostałych regionach.

Reasumując. Nie widzę niczego złego w kibicowaniu nie mistrzom Polski, a ich rywalom, zwłaszcza jeśli wśród nich po boisku biega nie tylko Polak, ale i Ślązak z krwi i kości. I to taki, który strzelił gola Niemcom, a kilkanaście tygodni później został niepatriotycznie zelżony przez fanów tejże Legii, dla których nie miało znaczenia to, że był ich jedynym rodakiem w meczu ligi holenderskiej.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!