Niestety producenci "Drużyny" nie ujawniają, jak wielu kibiców wybrało się od piątku do kin - film można obejrzeć m.in. w sieciach Multikino i Helios - ale najwyraźniej jest to niewielka liczba, skoro już jutro Helios i większość kin sieci Multikino zakończy emisję filmu. Największe tłumy obejrzały film podczas darmowego pokazu premierowego, a pierwszego dnia grania, np. w łódzkim kinie Silver Screen, widownia nie przekraczała 30 proc.
Musi być zresztą bardzo źle, bo we wtorek administrator oficjalnego profilu filmu na Facebooku poprosił kibiców o... pisanie maili z protestem do sieci Helios. Dziecinada - inaczej trudno to nazwać.
Bo też film "Drużyna" może podobać się wyłącznie dzieciom, tym zakochanym w siatkarzach nastolatkach, które po każdym meczu gromadzą się przy zejściu do szatni i proszą o kolejny autograf. Widzowie, którzy chcieliby się naprawdę dowiedzieć tego, jak funkcjonuje reprezentacja, nie mają na to szans. I to pewnie nie z winy samych filmowców, tylko ówczesnego selekcjonera reprezentacji Andrei Anastasiego, który minimalnie uchylił przed nimi drzwi.
Atmosfery szatni w tym filmie nie ma w ogóle, a najważniejsze wydarzenie poprzedniego lata, czyli usunięcie z kadry Zbigniewa Bartmana z powodu braku akceptacji ze strony zespoły jest przemilczane. Widzowie mogą za to przez ponad godzinę oglądać właściwie tylko siatkarzy ciężko pracujących na treningach. I posłuchać kilku rozmów z zawodnikami.
Filmowcy spędzili z reprezentacją wiele tygodni, więc najbardziej przedziwne jest to, że w filmie właściwie nie ma emocji. Jeśli warto w ogóle ten film obejrzeć, to tylko dla scen kręconych przez libero polskiej drużyny Krzysztofa Ignaczaka oraz kilku anegdot Michała Winiarskiego...
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?