Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Dzień Pracoholika 12 sierpnia. Czym różni się pracoholizm od pracowitości? Od pracy też można się uzależnić

Mateusz Czajka
Mateusz Czajka
Marzena Jankowska - Psycholożka zdrowia i biznesu, trenerka biznesu, psychoterapeutka, przedsiębiorca. Wykładowca Uniwersytetu WSB Merito Chorzów.
Marzena Jankowska - Psycholożka zdrowia i biznesu, trenerka biznesu, psychoterapeutka, przedsiębiorca. Wykładowca Uniwersytetu WSB Merito Chorzów. Uniwersytet WSB Merito
Od pracy także można się uzależnić. Każdy z nas zna prawdopodobnie choć jedną osobę, która spędza w swoim miejscu zatrudnienia wieczory lub przynosi pracę do domu? Gdzie jest zatem granica między pracowitością a pracoholizmem? "Pracoholizm jest ucieczką „idealną”, dlatego że bardzo często na zewnątrz nie widać, że to jest efekt nieradzenia sobie tego człowieka z jakimiś swoimi problemami, a efekty ciężkiej pracy często przysługują się innym osobom." - twierdzi Marzena Jankowska psycholog, psychoterapeutka, przedsiębiorca i trenerka biznesu związana z Uniwersytetem WSB Merito.

Spis treści

Dzień pracoholika - czym jest pracoholizm?

12 sierpnia – dalej wakacje, a w kalendarzu Dzień Pracoholika. Na Śląsku mamy swego rodzaju kult pracy. Szczególnie ciężka fizyczna praca jest bardzo szanowana. Od strony psychologicznej: czym różni się pracowitość od pracoholizmu?
Marzena Jankowska: Różni się zasadniczo – może nie tym, co widzimy jako efekty w miejscu zatrudnienia, obserwując osobę ciężko pracującą i pracoholika, chociaż też można dostrzec różnice. Ciężka praca może wynikać z tego, że dla kogoś praca jest wartością. Człowiek swoje różne potrzeby zaspokaja w pracy i różne wartości może w ten sposób realizować. Może to być też oczywiście związane z osobowością. Jedną z podstawowych cech osobowości jest sumienność. To też może się przekładać na umiejętność niestrudzonej, wytrwałej pracy. To umiejętność odraczania gratyfikacji, czyli: najpierw zrobię to, co do mnie należy, a potem się nagrodzę.

Nagrodą może być odpoczynek, chwila przerwy, spacer, książka, gra, kawa?
Jedną z kluczowych rzeczy w kontekście tego balansu jest to, żeby ta nagroda rzeczywiście regularnie przychodziła. Pracoholizm, jak każde uzależnienie, jest przymusem. To nie jest kwestia naszego wyboru i realizacji naszych wartości, tylko jest to przymus. Można powiedzieć, że to jest taki rodzaj schronienia przed jakiegoś rodzaju bólem psychicznym. Każdy z nas z jakiegoś powodu cierpi - żaden człowiek nie jest wolny od cierpienia.

Lecz to schronienie może de facto stać się pułapką.
Pytanie, jak my sobie z tym cierpieniem i negatywnymi emocjami radzimy. Czy dojrzale i zdrowo się im przyglądamy, akceptujemy, przepracowujemy i po prostu uznajemy, że nie zawsze będziemy zadowoleni, szczęśliwi, spokojni. Częścią życia są różne negatywne emocje i kryzysy. Natomiast kiedy człowiek nie ma wzorców dobrego radzenia sobie z niełatwymi emocjami i z trudnymi sytuacjami, to ucieka w różne rzeczy. Pracoholizm jest ucieczką „idealną”, dlatego że bardzo często na zewnątrz nie widać, że to jest efekt nieradzenia sobie tego człowieka z jakimiś swoimi problemami, a efekty ciężkiej pracy niejednokrotnie przysługują się innym. Ta osoba jest dodatkowo za to nagradzana.

Pracoholizm to ucieczka

Od czego osoby borykające się z pracoholizmem uciekają?
Można na przykład uciekać od trudnych relacji rodzinnych, kiedy nie układa nam się w związku, gdy nie ma dobrej komunikacji. W momencie jakiegoś kryzysu bardzo łatwo jest uciec w pracę. Jest to pozornie bardzo dobrze umotywowane: „Ja muszę ciężko pracować”. Mam obiektywnie jakieś obowiązki. Może to być też związane z tym, że ktoś się w ogóle nie realizuje na przykład w rodzicielstwie i jest to dla niego za trudne. Może z jakichś powodów nie ma do tego narzędzi, a w pracy ma narzędzia, tam się realizuje, tam dostaje pozytywne informacje zwrotne.

Można uciekać w pracę także w sytuacji, kiedy ktoś nie czuje, że jest wystarczający i ma wyrzuty sumienia lub boi się straty pozycji, stanowiska?
Przy syndromie oszusta częściej mówimy o kobietach (a przynajmniej takie jest moje doświadczenie jako terapeuty). Jest to poczucie bycia niewystarczającym, a w związku z tym takiego przymusu ciągłego udowadniania sobie, że wszystko ze mną jest w porządku, że zasługuję na swój sukces. Poczucie wartości jest bardzo małe albo jest niestabilne. Cały czas można wtedy brnąć głębiej w pracę i często się pojawia perfekcjonizm. Mówię o tym patologicznym perfekcjonizmie, który jest po prostu narzędziem radzenia sobie ze wstydem i z lękiem.

W mediach często mówi się o work-life balance. Czy nasze dzieciństwo i życie ma wpływ na to, jakimi pracownikami jesteśmy?
Z powodu perfekcjonizmu często się boimy, że coś jest niewystarczające i się często wstydzimy, jeśli coś nie jest idealne. To oczywiście może wynikać z nierealistyczne oczekiwań. Ktoś mógł jako dziecko być stawiany w takiej sytuacji przez rodziców (lub przez jednego z nich) i teraz sam ma bezlitosne standardy. Mówimy tu także o wewnętrznym, głębokim, często nieuświadomionym przekonaniu, że jeśli ktoś będzie miał sukcesy w pracy, będzie awansował i robił kolejne szkolenia, realizował kolejne projekty, to kiedyś nastąpi taki moment, że się poczuje w końcu człowiekiem sukcesu czy człowiekiem wystarczająco dobrym. Tego tak się nie przepracowuje. Nie chodzi o to, żeby uzależniać swoją wartość od swoich sukcesów zawodowych.

Nierealistyczne standardy i perfekcjonizm

Pamięta pani jakieś takie osoby ze swojej pracy? Często te „nierealistyczne standardy” niektórym wydają się czymś normalnym.
W zasadzie to głównie z takimi osobami pracuję. Najczęściej do mnie trafiają kobiety w średnim wieku z bardzo obniżonym albo niestabilnym poczuciem własnej wartości. To są osoby, które wychodzą z domu z tymi bezlitosnymi standardami. Niejednokrotnie to panie na dyrektorskich stanowiskach. Pamiętam jedną klientkę, dla której praca była centralnym punktem życia. Dopóki ta osoba funkcjonowała w zdrowym środowisku, to osiągała sukcesy. Po wielu latach zmieniła pracę i trafiła na takiego szefa, który prawdopodobnie jest typem manipulacyjnym, osobą psychopatyczną, socjopatyczną. Zauważył, że ma taką mróweczkę z wewnętrzną potrzebą wywiązywania się ze wszystkich możliwych oczekiwań. Zaczął te oczekiwania stawiać w sposób nierealistyczny, cały czas dorzucając kolejne zadania „na wczoraj”. Ponieważ ta kobieta miała wewnętrzny przymus spełniania oczekiwań na najwyższym poziomie, to wpadła w pułapkę tego, że no ona musi to wszystko zrobić i zdążyć. Wynikiem była frustracja i spadek poczucia własnej wartości, bo tego się nie dało zrobić. Im sił mniej, tym więcej frustracji i tym gorzej to wychodzi. Mamy typowe błędne koło pracoholizmu...

… i nie ma możliwości spełnienia 100 procent zadań na 200 procent. Powiedziała pani, że głównie pracuje pani z kobietami. Przyznam, że mnie to zdziwiło. O pracoholizmie mówi się głównie w kontekście mężczyzn. Może oni nie udają się po pomoc lub wolą o takich sprawach porozmawiać z mężczyzną-terapeutą lub rzadziej widzą problem?
Myślę, że tu jest wiele czynników, aczkolwiek jestem przekonana, że ten problem jest równie wysoki wśród mężczyzn. U nich mamy większe przyzwolenie na zapracowywanie się w miejscu zatrudnienia. Mniej mówimy o tym problemie. Wynika przede wszystkim z tego, że jednak dalej żyjemy w kulturze patriarchalnej, w której stereotypowo postrzegamy mężczyznę jako tego, który powinien pracować i zapewniać byt rodzinie. Dopiero powolutku się to zmienia, że on też na przykład ma prawo do realizowania się w rodzicielstwie. W niektórych rodzinach dalej jest tradycyjny podział obowiązków i nie ma w tym nic złego, pod warunkiem, że my sobie to bardzo świadomie wybieramy. Na coś się umawiam i nie ma sytuacji, w której ktoś jest do czegoś przymuszony. Znam bardzo wiele przypadków mężczyzn, którzy po prostu nie dają rady, bo odpowiedzialność na nich zrzucona przez innych i przez samych siebie jest bardzo duża. Mężczyźni są też wychowywani w naszej kulturze w taki sposób, że oni muszą „dać radę”, nie skarżyć się. Uczą się odseparowania od swoich emocji i od własnego ciała.

Pracoholizm idzie często w parze z alkoholem

Chyba najbardziej jaskrawy przykład kultury pracoholizmu zafundował jednak całemu światu Elon Musk w czasie zmian w Twitterze. Wielu pracowników spało w siedzibie firmy. Wspominam o tym przedsiębiorcy, ponieważ mamy też w kulturze obraz człowieka sukcesu. Z uzależnieniami nie kojarzymy prezesów banków itp.
Znam wiele przypadków mężczyzn, którzy cierpią bardzo często na alkoholizm i pracoholizm, a są to osoby bardzo wysoko funkcjonujące. Alkohol niestety w naszej kulturze i w naszym kraju jest regulatorem emocji (a właściwie „wytłumiaczem”) pierwszego wyboru. Często jest tak, że ktoś, kto harował cały dzień przez wiele godzin (zwykle znacznie więcej niż powinien), przychodzi do domu, gdzie oczywiście czekają na niego inne obowiązki, pretensje, różne nierozwiązane sprawy. Sięga on po drinka, lampkę wina, a potem dwie, trzy, cztery, żeby mieć święty spokój. Niektórzy jeszcze myślą o tym w kategoriach, aby dobrze zasnąć. Dobrze jednak wiemy, że ten sen wcale nie będzie lepszy pod wpływem alkoholu.

Ostatecznie to nie jest opłacalne także dla pracodawcy. Naomi Shragai w książce „Człowiek, który pomylił swoją pracę z życiem” pisze o badaniach Alexandry Michel na pracownikach banków. Przez pierwsze trzy lata pracownicy siedzieli do późno w pracy, mimo zmęczenia, chorób. Uzyskiwali znakomite wyniki. Od czwartego roku pracy mieli jednak problemy psychiczne i fizyczne – m.in. uzależnienia, problemy z pornografią. „Ucierpiała także ich efektywność i kreatywność, podobnie jak zdolność empatii”. Co ciekawe, poprawę wyników zanotowali w późniejszym czasie ci bankierzy, którzy zaczęli o siebie dbać.
Od razu mi się nasuwa rewolucyjna koncepcja emocji, którą przedstawiła doktor Lisa Berrett. Według niej emocje powstały głównie po to, żeby pomóc sam regulować nasz budżet energetyczny. To jest tak, jak z budżetem gospodarstwa domowego. Wiadomo, że jeśli z tego budżetu więcej wypływa niż do niego wpływa, no to za chwilę będziemy mieli długi. W przypadku długów pieniężnych bardzo szybko ktoś się o te pieniądze upomni i z naszym organizmem jest podobnie. Jak człowiek jest zdrowy, młody, pełen sił, to ten organizm potrafi na takim deficycie dosyć długo funkcjonować, ale przychodzi taki moment (i przychodzi nieuchronnie), że przyjdzie nam za to zapłacić. Jesteśmy istotami psychofizycznymi, więc zapłacimy za to zarówno zdrowiem psychicznym, jak i fizycznym.

Mimo to w niektórych firmach dalej pokutuje podejście, aby wycisnąć co się da z pracownika. Managerowie zapominają, że praca to bardziej maraton niż sprint.
Współpracuję z dużymi firmami i korporacjami. Dzisiaj już trudno sobie wyobrazić dużą korporację bez programów dbających o dobrostan pracowników. Kiedyś był totalny rozjazd pomiędzy HR a kadrą zarządzającą. W tej chwili rośnie ta świadomość długoterminowej inwestycji w pracownika. Obecnie firmy bardzo chcą mieć dobrych pracowników, bo z ich pozyskaniem jest ogromny problem. Także rynek się po prostu zmienił. Człowiek wypalony zawodowo będzie mniej efektywny, będzie zdecydowanie gorzej funkcjonował w relacjach, będzie gorzej traktował, czy to swoich podwładnych, czy to współpracowników i klientów.

Przyjrzyj się swojemu "budżetowi energetycznemu"

Skoro o zarządzaniu mowa – pomaga pani swoim klientom spojrzeć racjonalnie na „budżet energetyczny” i się mu przyjrzeć?
Proszę moich klientów, żeby wykonali takie proste zadanie: usiedli wieczorową porą i spisali sobie godzina po godzinie wszystkie czynności, które wykonali danego (najlepiej typowego) dnia. Później każdą czynność określają na skali dziesięciostopniowej w dwóch obszarach: na ile mi dana czynność sprawiała przyjemność i na ile mnie kosztowała wysiłku. Jeśli coś kosztuje mnie więcej wysiłku niż przyjemności, to zaciągam dług energetyczny. To znaczy, że muszę wydać na to dużo energii. Jeśli mam więcej przyjemności i mniej wysiłku, to znaczy, że ładuję akumulatory. W momencie, w którym mamy człowieka przychodzącego z wypaleniem zawodowym czy już z depresją, to ten dług energetyczny, naliczony pod koniec dnia, potrafi być ogromny.

Niektórzy pracoholicy właśnie uważają, że to praca daje im najwięcej satysfakcji. Mam jednak wrażenie, że na krótką metę, bo potem potrzebują jeszcze mocniejszej dawki sukcesu. Pozorne lekarstwo de facto staje się trucizną.
W nurcie poznawczo-behawioralnym, w którym pracuję, z klientami śledzimy te błędne koła. Czasami czuję się trochę jak taki detektyw wspomagający klienta, żeby on sobie po prostu znalazł te sytuacje, w których „utknął” w pewnym schemacie. W terapii przyglądamy się konkretnej sytuacji typu: szef zleca mi kolejne pilne zadanie i pojawiają się we mnie jakieś emocje – na przykład lęk. W terapii poznawczo-behawioralnej zakładamy, że nasze emocje w ogromnej większości wynikają z jakichś naszych przekonań – często nieuświadomionych. Zastanawiamy się, jakie przekonanie stoi za tym, że pojawia się lęk i pojawiają się myśli automatyczne typu: „muszę to zrobić, bo szef będzie niezadowolony.”

Co w momencie, gdy wyartykułujemy te myśli?
W terapii chodzi o to, żeby sięgnąć głębiej. Pomyśleć skąd nam się takie myśli w ogóle biorą. Często sięgamy do dzieciństwa, gdzie był przekaz typu: autorytet jest święty i zawsze go trzeba słuchać; nie wolno popełniać błędów, bo byliśmy na przykład za to karani.

W filmie Koterskiego „Siedem uczuć” jest mocna scena, gdy ojciec krzyczy na córkę za to, że dostała piątkę minus.
Uczymy dzieci rywalizacji i dążenia do tego, żeby były świetne ze wszystkiego, a emanacją tego jest świadectwo z paskiem. Bardzo wiele osób tak ma, a ja też nie jestem od tego wolna. Mamy takie poczucie, że albo jesteś na podium, albo jesteś nikim. To jest przerażające, bo są przecież miliony odcieni szarości i każdy z nas ma jakieś talenty i swoje specyficzne umiejętności oraz cechy osobowości.

Dziękuję za rozmowę.

Marzena Jankowska - psycholożka zdrowia i biznesu, trenerka biznesu, przedsiębiorca. Wykładowca Uniwersytetu WSB Merito Chorzów.

Nie przeocz

Zobacz także

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Polski smog najbardziej szkodzi kobietom!

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera