Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Dzienniki wojenne policji w Tychach 1939-1940

Jolanta Pierończyk
Tychy w latach wojennych
Tychy w latach wojennych
W niedzielny poranek 
nie potrzebujemy budzika, ponieważ o piątej zaczynają bić dzwony tyskiego kościoła i biją tak ciągle, godzina po godzinie, aż do popołudnia - pisał jeden z niemieckim policjantów. Dzienniki wojenne tyskiej policji 1939-1940 ukazały się nakładem Muzeum Miejskiego w Tychach w cyklu „Tyskie Zeszyty Historyczne”.

Tychy są miastem liczącym około 7-8 tys. mieszkańców. Jednak w porównaniu z naszymi miastami wydają się raczej wsią. Ludność sprawiała wrażenie bardzo zalęknionej, na twarzach wciąż malował się strach i wojenna groza – tak 19 września 1939 r. zanotował jeden z 10 policjantów, którzy dzień wcześniej, wieczorem, przybyli z Niemiec do Tychów. Do dyspozycji dostali cały budynek przy obecnym placu Wolności 3. „Niczego nam nie brakowało, każdy pokój wyposażony był nawet w aparat radiowy”, zaznaczył policjant pod tą samą datą.

Następny dzień minął na opracowaniu planu pracy i rozdziale obowiązków, a już 21 września, w czwartek, policjanci rozpoczęli patrole. „Ludność stopniowo przekonuje się do nas. Ma do nas zaufanie i zwraca się do nas z wszelkimi możliwymi sprawami. Powracają uciekinierzy. Są to nie tylko miejscowi Niemcy, między nimi znajduje się też wielu Polaków. (...) Mnożą się doniesienia o kradzieżach. Wielu uciekinierom skradziono wyposażenie domów, drób i bydło. Wszystkim trzeba teraz pomóc. Urządzona zostaje kuchnia. Codziennie karmi się tu do 800 ludzi. Gdy przyjechaliśmy do Tychów, wszystkie sklepy były zamknięte”, napisał w dzienniku. Ze skrupulatnych zapisków w dzienniku widać, że życie dość szybko wracało do normy. Już 28 września czytamy, że ludzie chętnie korzystają z autobusów kursujących pomiędzy Tychami a Katowicami. 28 września otwarte już były wszystkie sklepy, a dzień wcześniej na środowym targu tyskim były tłumy.

Jednym z pierwszych zarządzeń niemieckiej policji było określenie górnych granic cen, co było potem rygorystycznie przestrzegane poprzez częste kontrole, a wszelkie wykroczenia karane. Pod datą 21 listopada czytamy, że czułowski kupiec „otrzymał ostrzeżenie wraz z mandatem w wysokości 10 marek, ponieważ za zwykłą czekoladę Trumpf żądał 1 markę”. Usłyszał, że jak to się będzie powtarzać, to jego sklep zostanie zamknięty. W grudniu nakazem policji cena prosiaka została na targu obniżona do 2 marek. Nakazano też obniżenie cen wyrobów wełnianych i jedwabnych, nici i owoców.

1 października 1939 r. na powrót czynne było w Tychach kino, nie obowiązywało już zaciemnienie i znów można było spacerować po ulicach po godz. 22.

„Nie dotyczy to jedynie Żydów, którzy od dziewiętnastej do piątej przebywać muszą w swoich mieszkaniach”, napisał policjant w dzienniku.

Ludność sprawiała wrażenie zalęknionej, na twarzach wciąż malował się strach

Ciekawym doświadczeniem dla niemieckich policjantów w Tychach była niedziela. „W niedzielny poranek nie potrzebujemy budzika, ponieważ o piątej zaczynają bić dzwony tyskiego kościoła i biją tak ciągle, godzina po godzinie, aż do niedzielnego popołudnia”, czytamy w policyjnych zapiskach. „W mieście Tychy i okolicznych miejscowościach ludność jest w 98 proc. wyznania katolickiego. W zestawieniu z tutejszymi domami budynek kościoła jest obiektem odznaczającym się wręcz przepychem. W najlepszych odświętnych ubraniach starzy i młodzi ciągną na mszę, niedziela jest bowiem dniem świątecznym, w którym ściśle przestrzega się zakazu pracy. O ile w pozostałe dni widujemy na ulicach jedynie niewielką część tutejszej ludności, o tyle w niedzielę jest odwrotnie, ponieważ każdy zdąża wówczas na mszę”.

„Niedziela wydaje się być w Tychach dniem szczególnym. Wszyscy podążają do kościoła, a w całym mieście panuje uroczysta cisza”, czytamy pod datą 19 listopada 1939 r. „Z policyjnego punktu widzenia cisza ta ma miejsce tylko w niedziele. W pozostałe dni tygodnia nasze piękne, hodowane na Boże Narodzenie gęsi oraz wiele innych rzeczy pada łupem niektórych, zbaczających z właściwej ścieżki rodaków. Niemal każda nasza piękna tłusta gęś odwiedzona została w swojej obórce, co kończyło się nierzadko tym, że pozostawiła ona tam jedynie swoją głowę”.

Duże wrażenie na Niemcach zrobił też 1 listopada w Tychach. W 1939 r. to była środa. „Już pomiędzy piątą a szóstą rano na ulicach widać było gromady podążających do kościoła przedstawicieli obojga płci, ściskających w rękach książeczki do nabożeństwa. Później, w godzinach przedpołudniowych, do miasta napłynęła z okolicy prawdziwa ludzka fala. W kościele wszystkie miejsca były zajęte aż do ostatniego, stłoczeni ludzie stali nawet na zewnątrz, aż do wejścia na przykościelny teren. Nikt nie chciał niczego uronić z przynoszących pociechę słów proboszcza. W godzinach popołudniowych zaczęła się potężna wędrówka na cmentarz. Wszyscy obładowani byli kwiatami przeznaczonymi na udekorowanie grobów swoich bliskich. Ponadto na wszystkich grobach zapalano lampki, tak jak jest to tutaj przyjęte. Miejscowi mówią na to: »Idziemy poświecić«. Widok w godzinach wieczornych był przepiękny. Cały cmentarz sprawiał wrażenie morza płomieni, mieniącego się wszystkimi kolorami”.

Mniejsze wrażenie na Niemcach zrobiły nasze święta Bożego Narodzenia, bo zapiski z tego okresu są krótkie. 24 grudnia niemiecki autor dziennika skoncentrował się na wigilijnym wieczorze w siedzibie policji. „Każdy z policjantów otrzymał z dowództwa okręgu policji ochronnej bożonarodzeniowy prezent, który położono na jego talerzu. Zapalone zostały światełka na choince (...).

Wystawiono udekorowany flagami ze swastyką portret Führera. Chorąży policji, Nickel, wygłosił krótkie przemówienie na temat świąt Bożego Narodzenia. Następnie śpiewano rozmaite kolędy, a około godz. 22 wieczór został zakończony”.

W świąteczne dni na ulicach Tychów panowało ożywienie. To byli nie tylko ludzie zdążający do kościoła (pierwsza msza o piątej), ale i spacerowicze. Święta 1939 roku były bardzo śnieżne. Najwięcej śniegu spadło w drugi dzień świąt i ludzie przyjechali do kościoła saniami. „Zastawiony nimi był cały plac przed kościołem. Dla nas, północnych Niemców, był to dość niezwykły obraz”.

Dzienniki wojenne

Dzienniki wojenne tyskiej policji 1939-1940 ukazały się nakładem Muzeum Miejskiego w Tychach w cyklu „Tyskie Zeszyty Historyczne”. W Archiwum Państwowym w Katowicach znalazł je, przetłumaczył i opracował dr Grzegorz Bębnik, pracownik Oddziałowego Biura Badań Historycznych IPN w Katowicach.
Prowadzenie dziennika było obowiązkiem każdego posterunku policji ochronnej (Schutzpolizei), a odpisy należało wysyłać do dowództwa odpowiedniego okręgu ochronnego.
Dziennik policji tyskiej zachował się w obszernym kształcie. W Archiwum są też dzienniki policji w Mikołowie i Pszczynie, ale pierwszy jest znacznie skromniejszy, a drugi zachował się szczątkowo.
Dziennik tyski obejmuje okres od 15 września 1939 r. do 18 lutego 1940 r. W sumie 151 dziennych wpisów. 
Nie jest to kompletny dokument. Zapiski urywają się 25 listopada i znów powracają 3 grudnia.

Tych przestępczyń szuka policja. Poznajecie? Oto nazwiska

Podwyżki w Biedronce, Lidlu, Auchan. Ile zarabiają?

KLIKNIJ PONIŻEJ I POBIERZ
500 ZŁ NA DZIECKO WNIOSKI + FORMULARZE

KLIKNIJ W OBRAZ I ZOBACZ JAK PRAWIDŁOWO WYPEŁNIĆ WNIOSEK W PROGRAMIE RODZINA 500 PLUS

Wielka woda 1997. Zobacz niezwykły dokument multimedialny, który przygotowaliśmy z okazji 20-rocznicy wydarzeń z lipca 1997 roku. Archiwalne filmy, zdjęcie i teksty. Zachęcamy, by oglądać w trybie pełnoekranowym komputera.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!