Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

„Dziewczynka z zapalniczką" Mariusza Czubaja wciąga do ostatniej strony. Jest w niej trochę Śląska RECENZJA

Piotr Ciastek
Piotr Ciastek
Najnowsza powieść Mariusza Czubaja to dość krótka opowieść i można ją pochłonąć w jeden wieczór. Warto jednak ją sobie dawkować, bo im dłużej ją czytamy, tym więcej się dzieje i aż żal, że tak szybko się kończy. Podstawowe pytanie, które pojawia się już na samym początku, to kim jest tytułowa „dziewczynka z zapalniczką"?

Już po raz piąty za sprawą Mariusza Czubaja trafiamy do świata Rudolfa Heinza. To katowicki policjant i profiler, który tym razem zostaje zaangażowany w sprawę zabójstwa swojego kolegi i mentora - Jacka Szymona.

Mamy 2011 rok, czyli akcja powieści dzieje się wcześniej niż poprzednia historia z cyklu, która nosiła tytuł „Piąty Beatles", emerytowany Szymon zostaje znaleziony martwy w lesie nieopodal Katowic. Kiedy Heinz nie zostaje dopuszczony do śledztwa, postanawia, że sam odnajdzie brakujące elementy układanki. Sprawa śmierci kolegi dość szybko łączy się z dwiema innymi i to właśnie tymi tropami podąża Heinz.

W swojej powieści Czubaj po raz kolejny pokazuje, że nie ważne jest to, kto zabił, ale jak do tego doszło. Choć początek tej niewielkiej objętościowo książki, jest dość niemrawy, to szybko przekonujemy się, że to tylko cisza przed burzą. Autor prezentuje dość szokującą zbrodnię na małej dziewczynce i ten punkt zapalny w powieści staje się momentem, w którym czytelnik angażuje się w historię całym sobą. Czubaj pokazuje, że przypadek, bądź przeznaczenie, mogą doprowadzić do naprawdę tragicznych w skutkach wydarzeń.

Tytuł powieści, jak i elementy śledztwa w niej ukazane, nawiązują do baśni Andersena. Czubaj przypomina nam, że baśnie tworzone przez duńskiego pisarza to nie kolorowe historie przetworzone przez studio Disneya, ale opowieści pełne smutku, niesprawiedliwości i samotności, które Andersen próbował przezwyciężyć w swoim prawdziwym życiu. Dzieci odbierały baśnie powierzchownie, a tak naprawdę ich głębszy sens mieli odczytać ich rodzice. W „Dziewczynce z zapalniczką" to właśnie baśnie Andersena nakierowują śledztwo Heinza na właściwe tory.

Czubaj co rusz podrzuca czytelnikowi mylne tropy, atmosfera gęstnieje, a kulminacja historii może niektórych zaskoczyć. Uważni odbiorcy mogą jednak w pewnym momencie trafnie wytypować zabójcę, co jednak w ogóle nie psuje odbioru powieści. Wszak liczy się tu sama droga do rozwiązania zagadki, a ta jest naprawdę misternie utkana i broni się do samego końca. Choć opowieść nie jest przegadana i nie ma w niej miejsca na zbędne dialogi i opisy, to brakuje większej ilości kolorytu lokalnego. Niby wiemy, że akcja dzieje się w Katowicach i Dąbrowie Górniczej, ale jest to pokazane głównie za pomocą topograficznych wskazówek.

Czytając „Dziewczynkę z zapalniczką" nie będziemy z nerwów i strachu obgryzali paznokci, ale z niecierpliwością i zaciekawieniem śledzili poczynania profilera i jego mniej zdolnych kolegów z policji. Nowa powieść Czubaja rozpala ciekawość czytelnika jak podpalone pudełko zapałek - początkowo palą się tylko pojedyncze sztuki, by potem złączyć się w jeden płomień i spłonąć razem z pudełkiem.

Ostrzegam, że po lekturze „Dziewczynki..." już nigdy nie będziecie tak samo patrzeć na młotek, gwoździe i... baletki.

Mariusz Czubaj, „Dziewczynka z zapalniczką", Wydawnictwo W.A.B. 2018

POLECAMY PAŃSTWA UWADZE:

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!