Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

"Ewa" to film "śląski" grany w niewystylizowanym dialekcie

Krzysztof Karwat
Tak się złożyło, że w czasie, gdy Adam Sikora i Ingmar Villqist przystępowali do realizacji tego fil-mu, z obu twórcami utrzymywałem drobne kontakty zawodowe. Dobrze więc wiedziałem, o czym chcą nam opowiedzieć. Ale nie podzielałem słów zdziwienia, jakie dawało się słyszeć. "Dlaczego chcą iść w publicystykę? Znowu zobaczymy biedny Śląsk, przepełniony beznadzieją i rozpaczą? Mamy już dość tych czarnych barw, bo one tylko podsycają stereotyp regionu, który wraz ze swymi kopalniami mu-si upaść i pogrążyć się w moralnej degrengoladzie!"

Mnie ten projekt nie zaskakiwał aż tak bardzo, bo znałem np. świetny film dokumentalny Sikory "Boże Ciało", zrealizowany w świętochłowickich Lipinach. A wiele najważniejszych zdjęć w "Ewie" właśnie tam zostało zrobionych. Jest to więc świat już wcześniej przez obu reżyserów rozpoznany i oswojony, bo także w niektórych sztukach teatralnych Villqista odnajdujemy osady robotnicze, pejzaże i miejsca, których "egzotyka" trochę przypomina nasz Górny Śląsk.

Nie miałem złudzeń, że historia młodej kobiety, którą sytuacja życiowa wypycha do burdelu, przekształci się w komedię obyczajową, niechby nawet "interwencyjną". Wiedziałem, że raczej zanurzymy się w mrocznych rewirach ludzkich dusz i zaciemnionych zaułkach familoków. I tak właśnie się stało. Kto powiedział, że kino współczesne musi być wesołe, a każda opowieść ma kończyć się happy endem?

WIĘCEJ FELIETONÓW KRZYSZTOFA KARWATA

Powie ktoś: takiego Śląska już nie ma... Nieprawda. Jest, tylko coraz bardziej niechętnie go oglądamy, bo boimy się, że wszystkim nam wystawia złe świadectwo. Nie chcemy, by oglądano nas i oceniano przez pryzmat nieruchomych i rdzewiejących szybów kopalnianych. Dlatego nawołujemy o nowy "pijar". Domagamy się "innego Śląska" - jaśniejszego, z perspektywami, z ludźmi, którym "chce się chcieć". W "Ewie" zaś - nawet jeśli bohaterowie podejmują jakieś próby odwrócenia swego losu - rzeczywistość przeraźliwie skrzeczy, więzi ludzi niczym w klatce, nie pozwala uwolnić się od poczucia opuszczenia.

FILM PT. EWA. SZOKUJĄCA ŚLĄSKA HISTORIA JUŻ W KINIE [WIDEO]

Nie ulega jednak wątpliwości, że "Ewa" to film "śląski". Grany jest w niewymuszonym i niewystylizowanym dialekcie. Język, jakim posługują się bohaterowie, nie jest dodatkiem, ozdobnikiem estetycznym, nawet nie regionalnym znakiem. To naturalna mowa, w której zawierają się najgłębsze u-czucia. A jeśli czegoś nie da się wyrazić w słowach, bo aż tak życie uwiera, pozostaje bolesna cisza.
Autorzy filmu zaprosili na plan wyłącznie aktorów bezbłędnie operujących śląską mową, znanych ze scen teatralnych Katowic, Bielska, Chorzowa. Pomieszali ich z tutejszymi "naturszczykami", a także świetnie grającymi dziećmi. Nawet malkontenci albo ci, którzy takiego gatunku filmowego nie tolerują, muszą przyznać, że główne role Barbary Lubos-Święs i Andrzeja Mastalerza to jest coś, czego we współczesnym polskim kinie nie doświadczamy na co dzień.

W sobotę (22 X) o godz. 19 w
chorzowskim Teatrze Rozrywki rozpocznie się wieczór z
cyklu "Górny Śląsk - świat najmniejszy", zatytułowany "Pokaz filmu »Ewa«". Gośćmi Krzysztofa Karwata będą reżyserzy Adam Sikora i Ingmar Villqist oraz aktorzy: Barbara Lubos-Święs, Alona Szostak i Robert Talarczyk. Dwa podwójne zaproszenia czekają na Czytelników, którzy zadzwonią do Biura Obsługi Widzów: 32 346 19 31 do 3 lub 32 346 19 49.

*Codziennie rano najświeższe informacje z woj. śląskiego prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!