Kilkanaście lat temu odwiedził mnie w redakcji absolwent jednej z naszych uczelni. Humanista, autor książek naukowych prezentujących na Zachodzie polską kulturę. Od stanu wojennego na emigracji w USA. To były jeszcze lata, w których nie do końca rozumieliśmy takie pojęcia, jak "poprawność polityczna". Niby wiedzieliśmy, o co chodzi, ale nas to ciągle nie dotyczyło. Pamiętam więc, z jakim zdziwieniem i niedowierzaniem słuchałem jego opowieści. Skarżył się, że jako pracownik uniwersytetu przez długie lata nie miał szans na awans zawodowy. Nie spełniał żadnego z 3 podstawowych warunków: nie był ani Murzynem, ani kobietą, ani gejem. Co gorsza, źle rokował i nic nie zapowiadało, by kiedyś miał się poprawić i choćby jedno z tych kryteriów spełnić. Uciekł więc na prowincję, do innego stanu, na mniejszy uniwersytet, gdzie odpowiednich "proporcji" w zatrudnieniu nie respektowano. Dopiero wtedy odetchnął pełną piersią. Zobaczyłem człowieka spełnionego.
Ale taka okropna standaryzacja człowieka, przepuszczanego przez komputery i rozmaite ankiety, które matematycznie określają jego przydatność i iloraz inteligencji, to już w Polsce prawie codzienność. Wprawdzie psychologowie biznesu i inni mędrcy przekonują nas, że powinniśmy być stale aktywni, ciągle "pokazywać się", nieustannie uzupełniać, poprawiać i rozsyłać na wszystkie sposoby i na wszystkie strony świata swoje CV, to praktyka potem jest inna.
Wiadomo, że młodzież w ostatnich klasach gimnazjów i liceów przestaje się uczyć, bo ćwiczy się w rozwiązywaniu testów i zdobywaniu punktów. Młodzi przyjmują taki stan rzeczy jako normę. Czy powinno więc mnie dziwić, że jeden z szefów publicznej instytucji chełpił się, że u niego wszystkie stanowiska pracy obejmuje się drogą konkursów? Życie jako nieustający casting? Horror.
Te smętne refleksje naszły mnie, gdy uprzytomniłem sobie, że w najbliższych dniach (tygodniach?) rozstrzygane będą konkursy na stanowiska dyrektorskie w co najmniej sześciu instytucjach kultury woj. śląskiego. W przypadku Muzeum Śląskiego od da-wna znany jest skład komisji kwalifikacyjnej, która - widziana en bloc - budzi zaufanie, bo są w niej autentyczne osobistości świata nauki i muzealnictwa. Może więc nie będzie tak źle?Pamiętajmy jednak, że prawdziwi decydenci niemal zawsze zostawiają sobie otwartą furtkę i opinię takich gremiów traktują jako głos doradczy, a nie rozstrzygający. Konkursy zatem - nie twierdzę, że w każdym przypadku! - mogą być rodzajem listka figowego albo zasłoną dym-ną. Zawsze potem można powiedzieć: wicie, rozumicie, chcieliś-my kogoś innego, ale wyszło, jak wyszło. Prawie zawsze w takich razach pojawia się też klauzula o konieczności posiadania przez delikwenta trzy- lub nawet pięcioletniego doświadczenia na jakimś stanowisku kierowniczym.
Słowem - szuka się ludzi, którzy z zawodu są dyrektorami. Faryzeizm i obłuda. Jak to kryterium ma spełnić - powiedzmy - trzy-dziestoparolatek, skoro wcześniej z oczywistych powodów nie mógł być niczyim szefem? W kolejnym rozdaniu zatem też nie spełni tego wymogu. A w następnym? W takiej sytuacji łatwiej zmienić kolor skóry, płeć albo orientację seksualną.
WIĘCEJ OPINII NA DZIENNIKZACHODNI.PL [CZYTAJ]
ZGADZASZ SIĘ Z AUTOREM? JESTEŚ PRZECIWNEGO ZDANIA? NAPISZ KOMENTARZ
*Operacja przeszczepu twarzy: Poznaj pacjenta i autorów sukcesu [ZDJĘCIA + OPINIE + KOMENTARZE]
*MISS ŚLĄSKA I ZAGŁĘBIA 2013: TEGO NIE ZOBACZYCIE W TELEWIZJI
*Maluch z Allegro: Fabrycznie nowy Fiat 126 z 1979 r. i wielki skandal
*Dni Miast 2013 [PROGRAM IMPREZ]: Chorzów, Będzin, Ruda, Sosnowiec, Wodzisław i inne!
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?