Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Kim jest Mateusz Morawiecki, nowy premier wybrany przez kierownictwo polityczne PIS

Anita Czupryn
Czy Morawiecki będzie musiał zatrzymać niechcianych ministrów, jeśli taka będzie wola prezesa PiS?
Czy Morawiecki będzie musiał zatrzymać niechcianych ministrów, jeśli taka będzie wola prezesa PiS? K_kapica_afk
Dla jednych świetny fachowiec od gospodarki, który odniósł sukces i okazał się odkryciem w polityce. Drudzy mówią o nim bankster i wróżą, że nie zaufa mu socjalny elektorat PiS. Mateusz Morawiecki. Premier.

Kiedy w ostatni poniedziałek Jarosław Kaczyński przyznał w gronie polityków PiS, że wariant z Mateuszem Morawieckim jako premierem jest brany pod uwagę przy rekonstrukcji rządu, a Beata Szydło napisała słynnego tweeta, który został odczytany jako pożegnanie z Kancelarią Prezesa Rady Ministrów, sprawa wydawała się przesądzona. A jednocześnie w ruch poszła karuzela podzielonych opinii, daleko idących spekulacji, niesprawdzonych pogłosek i zwykłych plotek.

Zastanawiano się, co będzie oznaczała wymiana premiera i czy przy okazji wymieniony zostanie cały rząd. Czy Mateusz Morawiecki będzie musiał, na przykład, zaakceptować niechcianych ministrów, jeśli taka będzie wola Kaczyńskiego.

Pisano, że to przecież żadna zmiana, bo model władzy pozostaje ten sam - rząd administruje, decyzje podejmuje prezes PiS. Sugerowano, że nominacja Morawieckiego może spowodować wojnę o sukcesję w partii. Cytowano anonimowe wypowiedzi, jakoby nie wszyscy w PiS byli zachwyceni kandydaturą Morawieckiego. Z jednej strony, plotkowano, że Morawiecki jest dla prezesa Kaczyńskiego wygodny, bo nie ma własnego zaplecza w partii, więc będzie lojalny. Z drugiej - wyliczano, na jaką frakcję w PiS Morawiecki może liczyć. Kiedy jedni przypominali, że Jarosław Kaczyński nie tylko ceni, ale też darzy sympatią wicepremiera, a łączyć ma ich miłość do Józefa Piłsudskiego, to drudzy zarzucali, że w partii jest przecież elementem obcym, a na dodatek - że wyborcy nie wybaczą mu tego incydentu, kiedy doradzał Tuskowi.

Podsumowując: gdy jedni starali się znaleźć dobre strony Morawieckiego i chwalili go za niewątpliwe sukcesy, to drudzy natychmiast szukali, co by tu mu wytknąć i za co go zganić. Cały ten trwający od poniedziałku ping-pong, cała ta zagorzała licytacja w stylu: „To nie jest dobra kandydatura”, „To jest najlepszy kandydat”, wydaje się funta kłaków warta, jeśli się spojrzy na to, czego Mateusz Morawiecki dokonał i w jakim kierunku chce iść.

CZYTAJ TAKŻE: Mateusz Morawiecki: To nie demokracja zawodzi. To elity zawodzą obywateli

A jeśli chodzi o to, jak tę drugą kadencję rządów widzi PiS, to wniosek nasuwa się oczywisty: w gospodarce potrzebne jest przyspieszenie i to właśnie Morawiecki ma być gwarantem nowej energii potrzebnej rządzącej partii, bo wyraźnie widać, że w ostatnich miesiącach ta energia oklapła. Zabrakło jej choćby do wdrażania własnych projektów Morawieckiego, jak wprowadzenie Konstytucji Biznesu, co wlokło się miesiącami. Podobnie było, jak zauważył zresztą „Dziennik”, powołując się na własne źródła ze sfer rządowych, z projektem pracowniczych planów kapitałowych, który dopiero niedawno otrzymał zielone światło.

Przy okazji zauważając, że przyspieszenie i dynamiczny rozwój cechuje karierę Morawieckiego od początku - od tego momentu, kiedy ten, z wykształcenia przecież historyk, dwa lata temu zrezygnował z intratnej posady prezesa BZ WBK, mówiąc: - Uważam, że już i tak za dużo zarobiłem, mogę się więc poświęcić dla służby publicznej - i w 2015 r. wszedł do rządu Beaty Szydło. Przy okazji - kiedy z banku odchodził, BZ WBK był wtedy trzecim największym bankiem w Polsce.

Wysokie stanowiska dla mało wówczas znanego szerszej opinii publicznej Morawieckiego, czyli teka wicepremiera i resort Ministerstwa Rozwoju, które otrzymał, wskazywały, jak wielkim zaufaniem darzy go Jarosław Kaczyński i, jednocześnie, jak wielką jest nadzieją w rządzie - tym rządzie, którego zadaniem jest w sposób realny i bardzo konkretny dokonać skoku cywilizacyjnego. Jak to zrobić? Morawiecki powtarzał: Trzeba wzmacniać polski kapitał oraz pobudzać inwestycje.
- Dostałem poważną propozycję, przyjąłem ją i zamierzam się z niej wywiązać. Jest to wyzwanie fascynujące, bo nasza gospodarka znajduje się obecnie na zakręcie dziejowym. Na paliwie, na którym jechaliśmy przez ostatnie 25 lat, daleko już nie pojedziemy - mówił miesiąc po nominacji w wywiadzie dla „Polski”.

Opozycja jego wejście do rządu widziała wówczas inaczej: w związku z tym, że PiS postulował w kampanii realizację obietnic socjalnych dla Polaków, uważano, że Morawiecki - budząc nadzieje w oparciu o nowoczesne koncepcje ekonomiczne - będzie tym „cudotwórcą”, który całe to „rozdawnictwo” PiS zamieni w zastrzyk pobudzający gospodarkę.

Wicepremier Morawiecki rozwój kariery realizował w sposób komplementarny, bo przecież jeśli chodzi o sferę polityczną, to tu też odniósł awans. W marcu 2016 r. wstąpił do PiS, zostając nie tylko członkiem partii, ale też później członkiem Komitetu Politycznego. A we wrześniu tego samego roku media okrzyknęły go superministrem. Przy okazji rekonstrukcji rządu został wtedy powołany na urzędy zarówno wicepremiera, ministra rozwoju, jak i, dodatkowo, ministra finansów. Kilka dni później stanął też na czele Komitetu Ekonomicznego Rady Ministrów. Nikt z członków rządu wcześniej, od 1989 r., nie miał takiej władzy, jaką wtedy otrzymał Morawiecki. Pod jego kontrolą znalazły się wszystkie dziedziny polskiej gospodarki. - Sam zaczynałem od kopania rowów - przypomniał niedługo potem w rozmowie z Rafałem Cieślą. Ktoś, kto ma za sobą doświadczenie kopania rowów, ale też posiadł gruntowne wykształcenie, jest człowiekiem, którego siłą napędową są wciąż nowe wyzwania. I Mateusz Morawiecki takim właśnie człowiekiem się jawi, zwłaszcza kiedy zwróci się uwagę na to, z jak żelazną konsekwencją realizował przez ostatni rok zadania, które przed nim stały. A były to cele piekielnie trudne, na co zwracali uwagę eksperci ekonomii: uszczelnić system podatkowy, utrzymać deficyt budżetowy na maksymalnym poziomie trzech procent PKB, przy realizacji kolejnej obietnicy wyborczej PiS, jaką było obniżenie wieku emerytalnego.

W marcu 2017 r. media dużo uwagi poświęcają deklaracji Mateusza Morawieckiego, którą składa, udzielając wywiadu dla tygodnika „wSieci”. „Będziemy rządzili do 2031 r. W najgorszym razie do 2027 r. Pokazaliśmy wizję, mamy plan naprawy finansów publicznych i mamy wielki program solidarnościowy. Program społeczny” - powiedział wtedy. Była w tych słowach wielka pewność, ale w tle pobrzmiewały też ambicje samego Morawieckiego. Ambicje, których nie krył zresztą jego ojciec, poseł Kornel Morawiecki, który kilka dni temu powiedział dziennikarzom: „[Mateusz] bierze pod uwagę, że będzie premierem, nie odrzuca tego obowiązku, gdyby został on nałożony na niego przez partię, której jest członkiem”.

CZYTAJ TAKŻE: Mateusz Morawiecki: To nie demokracja zawodzi. To elity zawodzą obywateli

Dotychczasowe sukcesy Morawieckiego są niepodważalne. Pierwszy to skuteczna walka z wyłudzaczami VAT, co dało wynik dodatkowych prawie dwóch miliardów złotych miesięcznie do budżetu od grudnia 2016 r. do maja 2017 r., a z zapowiedzi samego wicepremiera wynika, że sam rok 2017 przyniesie z tego tytułu o 20 mld zł więcej. Po drugie - znaczny wzrost gospodarczy i nie tylko utrzymanie budżetu, ale też nadwyżka 2,7 mld zł mimo krzyku opozycji o „rozdawnictwie”. Po trzecie - bezrobocie spada, a nasze pensje rosną. Po czwarte - rząd w przyszłym roku podniesie kwotę wolną od podatku do 8 tys. zł i tu jest dobra wiadomość dla twórców - o 100 proc. ma zostać podniesiony roczny limit 50 proc. kosztów uzyskania przychodów.

Trudniejszym zadaniem okazały się inwestycje. I to jest też wyzwanie dla Morawieckiego, ponieważ firmy mimo ułatwień w związku z zaproponowaną przez wicepremiera Konstytucją Biznesu wciąż niepewnie patrzą w przyszłość, stąd nie chcą inwestować swoich pieniędzy. To, co się udało i co można zaliczyć Morawieckiemu na plus - może nie ma ich wiele, ale są konkretne inwestycje zagraniczne, jak fabryka Daimlera czy Lufthansy.

Większość biznesmenów wieść o tym, że to Morawiecki stanie na czele rządu, przyjmuje z optymizmem. Ten optymizm wynika z tego, że wicepremier sam z biznesu się wywodzi, biznes czuje i rozumie.

Ze zmianą premiera wiąże się jeszcze jedna nadzieja, której upatruje PiS w Mateuszu Morawieckim: pokazał, że jest skuteczny, więc to dowód na to, że nie tylko efektywniej będzie realizował założenia programowe dotyczące gospodarki, ale też polepszy nasze napięte stosunki z Unią Europejską i Komisją Europejską. No i jest człowiekiem z piękną kartą, patriotą autentycznie zaangażowanym w sprawy Polski. - Jestem pozytywistą z romantycznymi marzeniami. Trzeba mieć marzenia - mówił jakiś czas temu w rozmowie z „Polską”. Teraz będzie miał możliwość, aby w Polakach też obudzić Polish Dream.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Kim jest Mateusz Morawiecki, nowy premier wybrany przez kierownictwo polityczne PIS - Portal i.pl