10 z 45
Przeglądaj galerię za pomocą strzałek na klawiaturze
Poprzednie
Następne
Przesuń zdjęcie palcem
Babcia - buntowniczka...
fot. Kunegunda Grycz

Konkurs "Kobiety Śląska" na 100-lecie niepodległości. Zobacz, jakie panie już zgłoszono.

Babcia - buntowniczka
Urodziłam się 20 września 1984 roku w Chorzowie. W tym samym czasie, lecz na innym szpitalnym oddziale, po długiej chorobie moja babcia przeżywała ostatnie chwile swojego życia. Dla mojej mamy był to czas wyczerpujący zarówno psychicznie jak i fizycznie. Jej myśli mieszały się ze wspomnieniami ciężkiego porodu z obawami o stan zdrowia swojej mamy. Niestety babcia zmarła. Pogrążona w bólu i smutku mama musiała w tych okolicznościach samotnie wychować dziecko. I tak rozpoczęło się moje życie za życie.
Dorastając zawsze miałam świadomość, że babcia była ważną osobą w życiu mamy. Od najmłodszych lat słyszałam opowieści wojenne oraz historię migracji babci na Górny Śląsk. Zawsze pragnęłam skonfrontować z rzeczywistością moje o niej wyobrażenia zbudowane na opowieściach moich bliskich. Chciałam się dowiedzieć czy moje odczucia wobec niej byłyby takie same jak mojej mamy, czy bym ją pokochała i przede wszystkim jak by to było mieć babcię i to taką babcię?
Moja babcia urodziła się pod koniec I wojny światowej we wsi Włoszakowice, leżącej wówczas w zaborze pruskim, a obecnie w powiecie leszczyńskim w województwie wielkopolskim. Kiedy po raz pierwszy zobaczył ją jej tata, powiedział, że jest tak ślicznym dzieckiem, że zasługuje na wyjątkowo oryginalne imię. Nadano jej imię Kunegunda, z czego babcia nie była w późniejszych latach za bardzo zadowolona. Od najmłodszych lat spoczywały na niej obowiązki domowe, w tym bawienie młodszego rodzeństwa m.in. bliźniaków Anny zwaną Andzią oraz Czesława. Babcię bardzo męczyła opieka nad dwójką dzieci, dlatego kiedy odwiedziło ich bezdzietne wujostwo oznajmiła im, że jak chcą, to Andzie mogą sobie zabrać, bo jest dla niej za ciężka. Wujostwo starające się bezskutecznie od wielu lat o potomstwo nie zastanawiając się długo, wzięli dziewczynkę do siebie. Podobno prababcia bardzo rozpaczała, ale dziecka nie odebrali. I tak ciocia Andzia wychowywała się w sąsiedniej wsi, z dala od rodzeństwa i rodziców.
Wybuch II wojny światowej zmienił życie całej rodziny. Dorosłych braci wcielono do wojska polskiego. Po zakończonej kampanii wrześniowej w odwecie za zabicie przez Polaków jednego nazisty, Einsatzkommando przeprowadziło łapankę wśród mieszkańców Włoszakowic, których rozstrzelano. Babcia wówczas została schwytana, jednak w powstałym zamieszaniu cudem udało się oddalić z miejsca egzekucji.
Kiedy Wielkopolska została wchłonięta do Rzeszy, rodzice z młodszym rodzeństwem zostali przesiedleni na wschód, a babcia wraz z siostrami zostały przedzielone na służbę do niemieckich rodzin. Jednak nie chciała ona zostawiać starszych już rodziców oraz młodszego rodzeństwa i pracować u niemieckiej rodziny. Jej opór zakończył się odesłaniem do obozu. Kiedy ją tam przetransportowano, w pierwszej kolejności chciano poddać ją zabiegowi odwszawiania. Babci, która była z natury pedantką, ten pomysł nie spodobał się do tego stopnia, że postanowiła uciec. Udało jej się to przez ruchomą deskę w toalecie. Była znowu wolna, jednak nie miała żadnych dokumentów, nie mogła też wrócić do domu, dlatego przez jakiś czas ukrywała się w rodzinnych stronach.
W końcu postanowiła, że pojedzie na Śląsk, gdzie przebywał już jej przyszły mąż. Mój dziadek z babcią poznali się jeszcze przed wybuchem wojny na spotkaniach organizowanych przez Towarzystwo gimnastyczne „Sokół”. Dziadek przyjechał do Bytomia za pracą w 1938 roku, jak sam mawiał w momencie, kiedy Polska miała z Czechosłowacją zatarg o Zaolzie. W tamtym czasie osoby cywilne nie mogły podróżować pociągami, ponieważ były one zarezerwowane dla wojska, jednak zawsze znajdzie się życzliwy człowiek, który w potrzebie pomoże innemu człowiekowi. Koniec końców udało się mu dojechać na Śląsk i rozpocząć pracą na kopalni Bobrek.
Z kolei babcia po przyjeździe znalazła schronienie u śląskiej rodzinny mieszkającej w Chorzowie Batorym. Z czasem uzyskała meldunek i mogła wyrobić nowe dokumenty. Powoli wszystko się normowało, w związku z czym dziadkowie postanowili się pobrać. Ślub odbył się w październiku w 1943 roku. Zamieszkali w Chorzowie przy ul. Powstańców. Tam urodziły im się trzy córki. Pod opieką mieli również syna brata babci. Brat miał wypadek na kopalni i zachorował, przez co nie mógł tak jak by chciał wychować swoje dziecko. Babcia oprócz zajmowaniem się domem, wychowywaniem dzieci, później wnucząt, pracowała także zawodowo. Podobno była wspaniałą krawcową, Chorzowianki doceniały profesjonalne wykonanie zamawianych strojów. A kiedy przychodziły wziąć miarę lub przymierzyć suknię zwierzały się babci ze swoich problemów i dzieliły się swoimi radościami. Babcia potrafiła wysłuchać, a w razie potrzeby zawsze służyła radą.
Na pierwszym miejscu jednak zawsze była rodzina, dbała o dzieci, żeby im niczego nie brakowało. Kiedy moja mama rozpoczęła pracę zawodową oprócz etatu dorabiała pracując w niedziele w kiosku w Parku Kultury. Babcia martwiąc się o nią zawsze przychodziła do niej pieszo z niedzielnym obiadem.
Zdecydowałam się nakreślić kilka faktów z jej życia dlatego, ponieważ uważam, że była postacią niezwykłą. Z jednej strony była bardzo silna i waleczna, potrafiła przeciwstawić się okupantowi, nie bała się zaryzykować i pojechała w nieznane, a z drugiej strony była ciepłą, kochającą, smacznie gotującą i piekącą pyszne kołocze żoną, mamą i babcią. Wydaje mi się, że babcia była ogniwem scalającym całą rodzinę, była ważnym punktem odniesienia w życiu swoich bliskich. Kiedy jej zabrakło niektóre rodzinne więzy się rozluźniły.
Mimo, że nie była rdzenną ślązaczką, to z tą ziemią była silnie związana i wiele ze śląskiej tradycji wprowadziła w swoim domu. Dlaczego? Dlatego, że w tym miejscu pozwolono jej godnie żyć i założyć rodzinę. Co więcej pokochała Chorzów i jego mieszkańców i tą miłość zakorzeniła u swoich dzieci i wnucząt. Bardzo żałuję, że nie mogłam jej poznać osobiście, jednak pamięć o niej ciągle żyje w mojej mamie i po części także i we mnie, mimo, że nigdy się spotkałyśmy.

Zobacz również

KTS Enea Siarkopol Tarnobrzeg czwarty raz triumfuje w Lidze Mistrzyń [ZDJĘCIA]

KTS Enea Siarkopol Tarnobrzeg czwarty raz triumfuje w Lidze Mistrzyń [ZDJĘCIA]

Ministranckie Święto Dominika Savio 2024 w Aleksandrowie Kujawskim

Ministranckie Święto Dominika Savio 2024 w Aleksandrowie Kujawskim

Polecamy

„Polska Księżniczka” powalczy w Rio o piątą kolejną wygraną w UFC

„Polska Księżniczka” powalczy w Rio o piątą kolejną wygraną w UFC

Tajemnice szlaku kolei zębatej w Górach Sowich. Nietypowa atrakcja na majówkę

Tajemnice szlaku kolei zębatej w Górach Sowich. Nietypowa atrakcja na majówkę

Turysta zarobił na lotnisku 3500 zł, jeszcze mu podziękowali. Też tak możesz!

Turysta zarobił na lotnisku 3500 zł, jeszcze mu podziękowali. Też tak możesz!