Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Kto i co pije w woj. śląskim? [ZOBACZ]

Marcin Zasada
Przewodnik po Polsce radzi obcokrajowcom, by nigdy nie próbowali pić tyle, ile miejscowi. To ciekawe, bo Polacy wcale nie piją najwięcej w Europie. Tankują nawet poniżej średniej UE. Mimo to wciąż towarzyszy nam stereotyp największych ochlaptusów. O przesądach i wysokoprocentowych doświadczeniach gości z zagranicy w Polsce pisze Marcin Zasada

Pachniało jak rozpuszczalnik. Myślałem, że chcą mnie otruć - tak swoją pierwszą imprezę na Śląsku wspomina Darryn, Amerykanin. Alkoholowego chrztu w "typica silesiana familia" obawiał się też Włoch Luigi. "Kolega zaprosił mnie na niedzielny obiad do swoich rodziców. Bałem się, że będziemy pić wódkę szklankami" - mówi. Jorge, Hiszpan dziwił się na widok małego piwa w knajpie w Katowicach, które byłoby dużym piwem w Madrycie. Nasza kultura picia wciąż bywa zagadkowa dla przybyszów z innych krajów. Choć alkoholu w Europie wcale nie pijemy najwięcej.

Najnowsze dane Światowej Organizacji Zdrowia dotyczące średniego spożycia wszelkiego rodzaju spirytualiów są zabójcze dla społecznych zabobonów. W rankingu krajów, które alkoholu chłepcą najwięcej zdecydowanie prowadzą… Czesi! W kraju Arabelli, Karela Gotta i Jożina z Bażin wypija się rocznie ponad 15 litrów 100-proc. alkoholu w przeliczeniu na mieszkańca powyżej 15. roku życia. Niewiele mniej od Czechów tankują Estończycy (13,36 l.), Litwini (12,62 l.) i Rumuni (13,3 l.). Polska i teraz uwaga: plasuje się poniżej unijnej średniej wynoszącej 10,85 litra na mieszkańca (dokładnie 10,6 l.). Chętniej od Polaków zaglądają do kieliszka m.in. Francuzi, Belgowie, Hiszpanie i Portugalczycy.

- Przeczy to stereotypowym opiniom na temat Polaków, które wciąż funkcjonują. Narodów, które piją od nas więcej, jest długa lista - mówi Leszek Wiwała, prezes Związku Pracodawców Polski Przemysł Spirytusowy.

Nie pij więcej od Polaka

Skoro o stereotypach mowa. Internetowy poradnik dla zagranicznych turystów odwiedzających Polskę: "Chcesz zobaczyć Kraków i wkomponować się w miejscowy pejzaż, pijąc jak prawdziwy Polak?". Wskazówki są bardzo szczegółowe. Pierwsza: "W Polsce picie to publiczny rytuał. Zawsze upewnij się, że masz ze sobą przyjaciół, z którymi będziesz mógł dzielić swoją wódkę". Druga: "Polacy nie piją wódki w koktajlach. Tak naprawdę, taka praktyka ociera się tu o profanację". Piąta: "Kieliszki napełniane są zaraz po spożyciu, ale najlepiej odczekaj chwilę, delektując się typową polską przekąską: ogórkiem kiszonym lub kiełbasą". Szósta: "Uwaga! Jeśli idziesz do Polaka w gości, twój gospodarz będzie oczekiwał, że zanim wyjdziesz, butelka, którą postawił na stole, będzie pusta". Wreszcie, rada ostatnia: "Pij ostrożnie! Jeśli nie jesteś Rosjaninem, nigdy nie próbuj wypić więcej od Polaka. Dla własnego bezpieczeństwa, czasem lepiej ominąć parę kolejek".

Obcokrajowcy to czytają. Potem opowiadają innym. Inni przekazują jeszcze innym. I tak pijacka sława o Polakach-tankowcach idzie w świat. Konrad Wyrębowski, prawnik rodem z Bytomia wspomina, że gdy kilka lat temu spędzał wakacje w USA, alkoholowa fama czyniła z niego atrakcję towarzyską wśród miejscowych. - Notorycznie mylono nas z Rosjanami, ilekroć z kolegą zamawialiśmy w knajpach wódkę - opowiada.

Kilka lat temu w niemieckiej telewizji popularność zdobywał program satyryczny "Der Popolski Show". Akcja rozgrywała się w osiedlowym mieszkaniu w Zabrzu. Śląska rodzina o nazwisku Popolski często gremialnie raczyła się gorzałą, prym wiódł Mirek, który na widok kamery mamrotał tylko w pijackim zwidzie: "Co jes…? Szpokojnie!". Siebie w takiej roli cudzoziemiec się boi. Więc i wódki się boi. Według badań TNS Pentor, są trzy rzeczy, które przerażają obcokrajowców w Polsce: pesymizm, konserwatyzm i… brak kultury picia alkoholu (co z tego, że pijemy mniej od europejskiej średniej - pijemy niekulturalnie). Z drugiej strony, gościom z zagranicy przeszkadzają też u nas flaczki. A skoro ktoś boi się flaczków, nie dziwota, że lęka się też wódki.

Nastrój bajkowy, babciu

- Nie rozumiałem, po co wlewać w gardło kieliszek za kieliszkiem, a potem zapijać go lub zagryzać z grymasem na twarzy. Nie łatwiej po prostu zrobić sobie drinka? - śmieje się Darryn Brockington, Amerykanin, który na Śląsku spędził parę lat, pracując w Katowicach jako nauczyciel.

- Pierwsza impreza, w Mysłowicach. Każdy zachęca mnie do kieliszka. Wcześniej pijałem tequillę i rum, ale wódka? Pachniała jak rozpuszczalnik - mówi pan z kraju, w którym nawet lekkie piwa mają swoje lżejsze wersje. - Jak się potem okazało, nawet do specyficznej kultury picia można się przyzwyczaić.

Luigi Tonti, włoski native speaker, który kilka lat mieszkał w Katowicach miał kiedyś ten sam dylemat. W którąś niedzielę był zaproszony do rodziców kolegi na tradycyjny śląski obiad.

- Zastanawiałem się, czy nie zasymulować choroby i zostać w domu, bo bałem się, że będziemy pić wódkę szklankami. Przed tym ostrzegali mnie Włosi: "Polacy piją szklankami" - śmieje się Włoch. - Nie miałem też przekonania do piwa. Nasze jest lekkie, w sam raz na lato. A tu - z mocnym alkoholowym posmakiem. Jeden barman pokazał mi raz, że niektórzy wrzucają do pełnego kufla kieliszek wódki. "Serio?!".

Czesław Mozil, muzyk pochodzący z Zabrza, który większość dorosłego życia spędził w Danii, mówi, że gdy dawniej przyjeżdżał na Śląsk w odwiedziny do ciotki, "zawsze walił z nią wódę". Kiedy opowiadał o tym znajomym w Kopenhadze, wytrzeszczali oczy: "Wódę?!". No tak, wódę. A przed oczami polskie alkoholowe panoptikum: 11 promili pana z Łodzi, 8 promili Norberta z Goleniowa. "No, mieliśmy takie małe spotkanie i trochę się wypiło. O, wielkie mi halo, może litr spirytusu" - chwalił się w gazetach Norbert-rekordzista. 8 promili to dawka dwukrotnie przekraczająca limit, który medycyna uznaje za śmiertelny.

Albo polska tradycja. Weźmy poetów. Stanisław Grochowiak był alkoholikiem. Podobnie jak Gałczyński, Ratoń (nasz człowiek, sosnowiczanin), Wojaczek (nasz człowiek, mikołowianin) i Stachura. Weźmy Jana Himil-sbacha, którego Konwicki nazywał "Marcelem Proustem spod budki z piwem". Niezapomniany aktor pił kiedyś piwo na środku Marszałkowskiej, w stolicy. Podeszła do niego staruszka.

- Co Pan tu, Panie, sieje zgorszenie, piwo pije na środku ulicy?

- Babciu... - odpowiada Janek - Ja do organizmu wprowadzam bajkowy nastrój.

Gdy stan zdrowia nie pozwalał mu już na huczne imprezy, lekarz wyznaczył alkoholowy limit: sto gramów dziennie. Pewnego dnia zobaczył Himilsbacha w stanie wskazującym na spożycie zdecydowanie większej ilości. - Jasiu! A nasza umowa? - karcił aktora - miało być sto gramów?!

- A ty myślisz, że ja tylko u ciebie się leczę? - spokojnie odparował pan Janek.

4:30 rano. Tylko ociupinkę

Hiszpan Jorge, budowlaniec, przyjechał na Śląsk przyzwyczajony do hiszpańskiego picia: może i dużo, ale głównie wino i piwo. Dużo, ale w małych porcjach.

- W Hiszpanii nie pija się piwa w półlitrowych kuflach. Pija się "canas", czyli piwo w małych szklankach (0,2 l.) - mówi Jorge. - Pierwsze zdziwienie: u was wszyscy piją duże piwa. A nawet jak zamówisz małe, to i tak dostajesz większe niż moja cana. Inna rzecz - wino do obiadu. U nas to normalne, nawet podczas lunchu między obowiązkami w biurze. W Polsce wywołuje to zdziwienie: "To ty pijesz w pracy?!".

Podobną anegdotę, tyle że o Francuzach przywołuje socjolog prof. Marek Szczepański.

- We Francji umówiłem się z tamtejszymi naukowcami na pociąg o 4:30 rano. Przychodzę na dworzec, a jeden z profesorów sączy sobie czerwone wino z takiej małej buteleczki. Profesor wyczuł chyba moje zdumienie, bo odparł: "Tylko ociupinkę" - śmieje się prof. Szczepański.

Najśmieszniej bywa, gdy goście z zagranicy chcą poznać trochę lokalnego kolorytu. Socjolog wspomina, jak w latach 90. przyjmował w Katowicach Francuza i Anglika. - Pojechaliśmy do Bogucic, bo chcieli zobaczyć starą dzielnicę. Potem zażyczyli sobie wizyty w starej piwiarni. Po drodze zobaczyli salon kuśnierski, w którym postanowili kupić sobie po czapce z lisa. W tych czapkach weszliśmy do największej mordowni w okolicy. Można sobie tylko wyobrazić miny miejscowych - opowiada Szczepański. - Na szczęście, śląska społeczność w końcu nawiązała kontakt z obcymi dziwakami. Piwo czyni cuda.

Jak udowadniał program w TVN24, Ślązacy po piwie mo-gą opowiadać o tożsamości, narodowości i autonomii. Po dobrej wódzie, bywają lepsi w dżudzie, jak śpiewał Franek Kimono. Jak pokazuje mapa spożycia alkoholu w Europie i pod tym względem jesteśmy podzieleni. Na północy regionu dominuje u nas wódka, na południu, gdzie od wieków kultywowane są tradycje browarnicze -piwo. Wierzymy też, że w końcu Ślązacy, jak i wszyscy Polacy nauczą się chociaż pić kulturalnie. Bo pijakami zostaną na zawsze.
Marcin Zasada

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wideo