Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Łowiectwo schodzi na psy

Janusz Szymonik
Podobno myśliwi to przyjaciele przyrody. Podobno...

Jako dziecko miałem z tym tymi relacjami pewien kłopot, gdyż nie mieściło mi się w głowie, jak można pogodzić strzelanie do zwierząt z miłością do tychże. Z czasem zrozumiałem na czym polega ta dziwna przyjaźń: - Gdyby towarzysze myśliwi wystrzelali wszystkie zwierzęta, to ich atawistyczne hobby straciłoby sens. Muszą więc zadbać o swoją zwierzynę, dokarmiać ją zimą, przestrzegać okresów ochronnych, wypuszczać młode bażanty wyhodowane w specjalnych fermach, tępić kłusowników a także odstrzeliwać bezdomne psy, które dziesiątkują dziczyznę. A wszystko po to, aby mieć do czego strzelać podczas polowań. Czyste wyrachowanie...

Skoro Bazyl i Tekila biegały po lesie bez kagańców, zamiast strzelać do psów, trzeba było ich pana ukarać mandatem

Muszę jednak oddać sprawiedliwość: suma sumarum przyrodzie wychodzi to na dobre. Dzięki takiej gospodarce łowieckiej dzikie zwierzęta można dziś spotkać nie tylko w lasach i na polach, ale także w dużych miastach. Za oknem redakcji Dziennika Zachodniego codziennie obserwujemy sarny, zające, bażanty i lisy. W Katowicach Ligocie i na Brynowie nawet w ciągu dnia dziki biegają po osiedlach.
Czy jednak wszyscy myśliwi są godni, by nosić dubeltówkę?

Sytuacja, o jakiej poinformowała nas Czytelniczka z Dąbrowy Górniczej, jeży włos na głowie. W minioną niedzielę myśliwy strzelał do psów w obecności ich właściciela. Suczkę Tekilę poważnie zranił, zaś Bazyla, psa zabranego przed laty ze schroniska, zastrzelił.

Ktoś, kto zdał egzaminy łowieckie, nie powinien zachowywać się gorzej niż hycel. Ten przynajmniej nie zabija psów, a tylko łapie i odstawia je do schroniska dla zwierząt. W opisanej przez Czytelniczkę sytuacji uzbrojony mężczyzna nie miał cienia wątpliwości, że te pieski nie były zdziczałymi bestiami, gdyż biegały w obecności właściciela, były zadbane, a jednak bez wahania pociągnął za spust.
Jeśli Bazyl i Tekila biegały luzem i nie miały kagańców, można było ukarać ich pana mandatem, pouczyć. Jednak, dla człowieka bez serca, jakim okazał się myśliwy, nadarzyła się wyśmienita okazja, aby dać upust żądzy krwi, i to w zgodzie z prawem.

Wiele lat temu sam znalazłem się w podobnej sytuacji. Jako nastolatek, spacerując z psem po lesie, bezwiednie wkroczyłem na teren polowania. Psa na szczęście prowadziłem na smyczy i w kagańcu. Mimo tego, jeden z myśliwych podstępnie nakłaniał mnie do spuszczenia wilczura. Fortel się nie udał, pies cały i zdrowy wrócił do domu.

Jak widać w łowieckich szeregach nadal nie brakuje towarzyszy dla których zabijanie domowych psów jest równie ekscytujące co polowanie na zające.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!