Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Majerski: Niemcy nie mają absolutnie żadnych roszczeń wobec Śląska [CAŁA ROZMOWA]

Redakcja
Z Michaelem Majerskim, reżyserem filmu "Oberschlesien: tu, gdzie się spotkaliśmy", Ślązakiem od ponad 30 lat mieszkającym w Berlinie rozmawia Marcin Zasada

Kim pan jest?
Ślązakiem. Ślązakiem przede wszystkim. Przekonałem się o tym bardzo późno, odkrywając siebie i zaczynając pojmować życiorys swoich rodziców, ich pokolenia, a także mojego, nazywanego często generacją "wnuków wojny". Mój ojciec był Polakiem, matka była Górnoślązaczką o niemieckim rodowodzie. Pamiętam, że ojca kompletnie nie interesowała kwestia specyfiki Śląska, otoczenia, w którym żył, natomiast po stronie matki była to sprawa unikana. Pamiętam, jak moja mama rozmawiała ze swoją matką, szeptem, po niemiecku, bo babcia nie znała polskiego. Jako młody chłopak zupełnie nie byłem zainteresowany takimi szczegółami, nie wiedziałem też, o co pytać rodziców.W szkole o historii Śląska nie dowiadywałem się nic, więc wyrastałem w poczuciu pewnej konsternacji. Minęło 50 lat i śląska młodzież nadal dorasta w tej samej konsternacji, nic nie wiedząc o swojej historii, o swojej ziemi i swoich przodkach.

Wyjechał pan z polski razem z "kontyngentem" Ślązaków sprzedanych Niemcom przez Gierka?
Moja rodzina nigdy nie opuściła Śląska. Mieszkaliśmy w Gliwicach. Wychowałem się w tzw. "trójkącie bermudzkim", potem przenieśliśmy się do Katowic, gdzie zacząłem zajmować się filmem (głównie po to, żeby podobać się kobietom), najpierw w Amatorskim Klubie Filmowym "Śląsk", potem w telewizji katowickiej. Na studia filmowe wyjechałem do Łodzi. Tam wydawałem się interesujący dla otoczenia, bo byłem z zupełnie innego świata. Przyjechałem tam w spodniach zaprasowanych w kant, w białej, wykrochmalonej koszuli - mnie z kolei Polska: Łódź czy Warszawa, wydawała się egzotyką. W dodatku, tam przeorano moją wrażliwość i dotychczasowe doświadczenia. Wtedy postanowiłem wyjechać, bo wiedziałem, że w Polsce na wiele nie pozwolą. W Berlinie Zachodnim moim sąsiadem na początku lat 80. był David Bowie. Mijaliśmy się na jednej ulicy.
Więc Ślązak na wygnaniu kręci filmy, które niektórym kojarzą się ze starą dobrą niemiecką roszczeniowością.
Każda reakcja jest jakąś refleksją, ale nikt mi nie może zarzucić tendencyjności. Roszczeniowość? Niemcy nie mają absolutnie żadnych roszczeń wobec Śląska i denerwują mnie informacje w mediach, często podsycane przez polskich polityków, jakoby Berlin miał jakiś ukryty plan wobec tego regionu i realizował go przy pomocy Ślązaków. To nie ta generacja, nie te czasy. Jaki separatyzm niemiecki? Co to za bzdury?

Słyszałem opinie o "Oberschlesien: tu gdzie się spotkaliśmy": po co do tego wracać, komu zależy na rozdrapywaniu starych strupów? Rozdrapuje pan stare strupy?
"Wnukowie wojny" to generacja, do której i ja należę. To ludzie, którzy przejęli część nieprzepracowanej wojennej traumy swoich rodziców i nigdy nie mogli się z tym problemem zmierzyć. Dopiero następne pokolenie, również na Śląsku, odważa się mówić o historii swych przodków. Przez to, że te historie do dziś pobrzmiewają w ich rodzinach, dotyczą również ich samych. Wnukowie wojny zostali naznaczeni milczeniem poprzedniej generacji, są nieświadomymi spadkobiercami tego balastu. Mój film jest próbą odpowiedzi na pytania, których już nie jesteśmy w stanie zadać swoim rodzicom.

O co chodzi z tym konfliktem polsko-niemieckim?
To temat zastępczy, wspominam o nim, żeby pokazać, w jak cyniczny sposób wykorzystuje się go w dzisiejszych rozgrywkach politycznych. Ślady kultury innej niż polska nadal są na Śląsku ignorowane. Nie mogę zrozumieć, dlaczego 70 lat po wojnie wycina się wszystko, co nie jest pomalowane w biało-czerwone barwy. Zresztą nie tylko o niemieckie dziedzictwo na Śląsku chodzi - gdzie jest kultura żydowska? Gdzie czeska? Kiedyś one wszystkie, razem z polską składały się na śląską multikulturowość i tolerancję. I co? Przepadło.
Czekam aż powie pan coś o zepsutym zegarku.
To nie tak. Wiem, że w tym całym dramacie na Śląsku szuka się formuły, która pozwalałaby zrozumieć jego istotę i przyczyny. Największą tragedią tego regionu jest złamanie i przerwanie górnośląskiej wspólnoty. Wyrzucono stąd autochtonów, inni sami wyjechali, a na ich miejsce przyszli ludzie, dla których ten teren był obcy i nie miał żadnego emocjonalnego znaczenia. Komunizm tylko zamiótł problemy pod dywan.

Więc mamy Śląsk - krainę nierozładowanego napięcia. Co z nim zrobić?
Rozmawiać, w rodzinach i szkołach. Wychowywać młodzież. Ale pojawia się kolejna przeszkoda, bo poruszanie niewygodnych tematów skutkuje podejrzeniami i oskarżeniami. To politykom zależy na utrzymywaniu konfliktu o śląską tożsamość i historię, bo w ten sposób łatwiej im sterować ludźmi. Łatwiej rządzić zdezorientowaną masą, której przedstawiono nieistniejącego wroga. Śląsk zgodny, jednomyślny byłby dla Warszawy niewygodną siłą.

W swoim filmie mówi pan, że historia jest szybkim jeźdźcem. Dokąd pogalopuje na Śląsku?
Prędzej czy później - do jakiejś formy śląskiej autonomii.

No to się zaczyna.
Chwila, nie malujmy diabła na ścianie. Ja mówię o samostanowieniu. W wymiarze gospodarczym i politycznym. W sferze kultury. Myślę o możliwości uczenia się swojej historii, również tej, która dotyczy przesiedleńców ze Wschodu. Ich tragedie i przerwane życiorysy to też część dziejów Śląska. Co o tym wiemy?
Nie można uczyć historii w ramach unitarnego państwa?
70 lat się nie dało, to mam wierzyć, że uda się w ciągu roku albo dwóch? Jestem przekonany, że Śląsk z autonomią na pewno nie będzie miał gorzej, a polska racja stanu w żaden sposób na tym nie ucierpi. Granic w Europie nikt nie będzie zmieniał, bo to jest absurd, zresztą te granice dziś ustala ekonomia i wpływy poszczególnych koncernów albo przemysłów.

W jaki sposób Ślązacy rozumieją dziś swoją tożsamość?
Tożsamość to jest świadomość siebie, kim i skąd się jest i w jakim środowisku - kulturowym czy społecznym się funkcjonuje. Jeśli jakiegoś elementu brakuje, to ta tożsamość jest niepełna i nasuwają się pytania. Mój film jest właśnie o tym - o brakujących fragmentach śląskiej układanki, ale też o kształtowaniu się nowej generacji Ślązaków, która, na szczęście, zaczyna zadawać pytania.

Jak zagranicą odbierają pański film?
Dostał się na festiwale w Kanadzie, Nowym Jorku, Wiedniu i Karlowych Warach. Mam nadzieję, że będzie też w Krakowie. Opinie krytyków są bardzo entuzjastyczne. Zobaczymy, jak zareaguje na nie europejska publiczność.

Trafi do kin na Śląsku?
To pytanie do szefów Silesii Film. Mój poprzedni film ("Kołocz na droga") dostał nagrodę RegioFun, po czym nie wyświetlono go ani razu w śląskich kinach studyjnych.


*Strajk generalny 26 marca w woj. śląskim
*Bandycki napad na sklep w Mysłowicach ZOBACZ WIDEO
*ZOBACZ luksusowe samochody prezydentów miast. Po co im to? ZOBACZ ZDJĘCIA
*Serial Anna German [STRESZCZENIA ODCINKÓW]

Codziennie rano najświeższe informacje z woj. śląskiego prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!