Ręcznie malowany
Mija 18 lat od Jego odejścia. Nie ma Go ani w Katowicach, ani w ukochanym Rybniku. Pozostał w naszych sercach. Przez ten krótki czas, gdy był z nami, czuliśmy Jego ciepło, serdeczność i wszechobecną energię. Odszedł tak jakoś, niepostrzeżenie, cicho, jakby mimochodem...
Wśród dziennikarskiej braci był kimś zgoła wyjątkowym, samorodnym talentem obdarzonym nader licznymi przymiotami. Marian Ryszard Twaróg, nasz szef, a nade wszystko wypróbowany przyjaciel należał do tej generacji ludzi pióra, która potrafiła podołać każdemu wyzwaniu. Przez kilkanaście lat kierował Międzyredakcyjnym Oddziałem Młodzieżowej Agencji Wydawniczej w Katowicach - jedynym takim w kraju - w którym pracowali obok siebie koledzy ze "Sztandaru Młodych", "Przeglądu Sportowego", "Sportowca" i "Świata Młodych". Był pomysłodawcą i animatorem nowatorskiego naówczas przedsięwzięcia, aby rozproszonych w oddziałach dziennikarzy warszawskich tytułów zintegrować, stworzyć zespół, który w nieodległej przyszłości wyrazi swoją aprobatę dla dalekowzrocznej przenikliwości szefa.
Marian kierował oddziałem przez kilkanaście lat, aż do rozwiązania wydawnictwa i w czasie wzniosłych, ale i dramatycznych wydarzeń! Górnicze strajki i następujące po nich porozumienia jastrzębskie podnosiły nas na duchu. Pewnego dnia wracając właśnie z Jastrzębia Marian oznajmił nam z satysfakcją, że tylko On, z granatową legitymacją "Sztandaru Młodych" został wpuszczony na teren kopalni "Manifest Lipcowy", podczas gdy koledzy z innych pism, także "Trybuny Robotniczej", utknęli przed bramą. Dlaczego tak się stało? Strajkujący przypomnieli sobie, że to właśnie "Sztandar" był jedyną gazetą, która opublikowała słynne 21 postulatów gdańskich stoczniowców, a jego informacje nie budziły sprzeciwu.
Stan wojenny i wiążąca się z nim weryfikacja dziennikarzy była dla nas, w większości trzydziestolatków, trudnym doświadczeniem. Marian, zniecierpliwiony naszą przymusową bezczynnością z pełną determinacją zabiegał o umożliwienie nam powrotu do pracy. I udało mu się to całkowicie i kto zechciał, mógł wrócić. Wiedzieliśmy, ile Go to kosztowało.
Jako dziennikarz zaczynał w latach 70. minionego stulecia w Harcerskiej Gazecie Nastolatków - "Świecie Młodych", który był jedynym w tamtych czasach polskim kolorowym dziennikiem adresowanym do dzieci i młodzieży. I chociaż później pisał głównie dla "Sztandaru Młodych" i "Rzeczpospolitej", której był katowickim korespondentem, do "Świata Młodych" zachowywał stosunek szczególny. Może brało się to stąd, że jego wcześniejsza aktywność wiązała się z wieloletnim okresem instruktorskiej służby w harcerskim mundurze.
Pamiętamy go też jako tytana pracy. Codziennie dojeżdżał do Katowic pociągiem z Rybnika. Gdy przychodziliśmy do redakcji, zastawaliśmy go zwykle piszącego. Często z życzliwością kpiarza żartował: "Co, znów były zaspy?" Z równą łatwością w krótkim czasie potrafił napisać informację, artykuł publicystyczny czy felieton. Utyskiwał, że na dobry reportaż stale brakuje mu czasu. Nieraz zmęczonemu z przepracowania wyrywało mu się ciągle aktualne w środowisku żurnalistów powiedzonko, że "dziennikarstwo byłoby wspaniałe, gdyby nie trzeba było pisać". Pisał wiele. Ambitny nad wyraz, z powodzeniem zabiegał także o uznanie naszych wysiłków. Gdy jednak złe losy tamtego czasu sprzysięgały się przeciwko nam, z troską pochylał się nad kłopotami współpracowników, próbując skutecznie im zaradzić. Pozbawiony jakichkolwiek przesądów czy uprzedzeń na co dzień okazywał wszystkim życzliwość i tak rzadką w owych ponurych latach pogodę ducha.
Niesłychanie rodzinny stale wyrzucał sobie, że za mało czasu poświęca ukochanej żonie, Basi, dwóm synom, którzy poszli w Jego ślady, i długo wyczekiwanej córeczce.
Wspominając Go, ktoś ostatnio powiedział, że On był ręcznie malowany, nie spod matrycy, ani jeden z tłumu, średni, statystyczny. Piękne skojarzenie, na które w pełni zasłużył. Żal, bo choć po 18 latach od Jego odejścia nadal wydaje się, że to niesprawiedliwe, gdy niezwykli kreatorzy rzeczywistości umykają w krainę bolesnego milczenia, każąc nam pocieszyć się, że wybrańcy bogów umierają młodo. A i tym jeszcze, że mieliśmy szczęście żyć, pracować i tworzyć ten świat u boku człowieka tak niepospolitego formatu, serca i talentu.
Maria Jakubowska
Andrzej Gowarzewski
Kazimierz Krzyśków
Stanisław Woźnica
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?