Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Meksyk. Tutaj żywi biesiadują ze zmarłymi a Święto Zmarłych stało się specjalnością narodową

Katarzyna Kasperek
Zapraszam dziś do Meksyku, kraju, w którym żywi biesiadują ze zmarłymi a Święto Zmarłych stało się specjalnością narodową, o której słyszał cały świat. Są tu świątynie w kształcie piramid, kamienny kalendarz, który został stworzony w przez starożytnych Azteków, bogowie do tej pory sprowadzają deszcz, ustawiają słońce w zenicie, zsyłają miłość i dzieci.

Magia i czary są wciąż widoczne na ulicach w postaci rytuałów oczyszczania (limpias) czy w sklepach, w których można zakupić magiczne mydła, czarodziejskie świece i niosące szczęście amulety. Wierzenia starożytnych Azteków i Majów mieszają się z chrześcijaństwem wprowadzonym tu zaledwie pięć stuleci temu. Są integralną i fascynującą turystów częścią kultywowanej religii.

Są także Chiles fresco i seco (świeże i suszone papryczki) tak ostre, że trzeba brać głęboki oddech przed spróbowaniem zawierających je specjałów, najbardziej pikantnej kuchni świata. Szybkie i gwałtowne ulewy w porze deszczowej oraz huragany szalejące nad oceanem potrafią wystraszyć nieprzygotowanych turystów, zmienić trasy oraz godziny przelotów i nieźle namieszać im w planach podróży. Meksykanie nauczą każdego Europejczyka cieszyć się długim okresem oczekiwania na spełnienie prośby. Jeśli więc czegoś potrzebujecie to dostaniecie to ahorita, czyli „za chwileczkę” w postaci godnie wydobytej obietnicy z uśmiechniętych i przyjaznych ust. Zatem czekajcie. Lecz wbrew stereotypom meksykanie to pracowity i zdyscyplinowany naród.

Día de los Muertos - biesiada ze zmarłymi w Meksyku to rodzinne święto, podczas którego najważniejsza jest fizyczna a zarazem duchowa obecność uczestników

Meksykanie to szalenie przyjacielski i spontaniczny naród. Spacerując ulicami miast słychać rozmowy przepełnione życzliwością, dobrym słowem i uśmiechem. Kultywowanie więzów rodzinnych jest częścią większości świąt meksykańskich. Nie dziwi zatem, że ten naród wyjątkowo ciepło wspomina swoich zmarłych i nie robi tego wyłącznie w ciszy w czterech ścianach swojego domu. Ale zamiast tego głośnio biesiaduje przy ukwieconych ołtarzach położonych na ulicach swoich miast i na cmentarzach. Piękny rytuał świętowania cyklu życia (nie śmierci), poprzez duchowe i fizyczne obcowanie ze zmarłymi, nie jest też obcy naszej kulturze. Przypomnijmy sobie chociażby stary pogański obrzęd ludowy zwany „ucztą kozła” opisywany w III części Dziadów Adama Mickiewicza. Chłopi przynosili poświęcone przez kapłana potrawy i napoje by nakarmić dusze i przynieść ulgę tym duchom, które nie dostały się do nieba. Śpiewy chóralne są tą częścią owego dramatu romantycznego, którą każdy z nas od czasu szkoły pamięta. Również i w Meksyku, kościelnym procesjom towarzyszą głośne pieśni, a na biesiadach nie brakuje muzyki, wznoszone są toasty za zmarłych popularną tutaj tequilą.

W Dia de los Mertos najważniejsza jest obecność rodziny, blisko tych, którzy zgodnie z dawnymi wierzeniami Azteków przenieśli się do Mictlanu (poczekalni w zaświatach). Z tej kultury zaczerpnięty jest także zwyczaj umilania podróży zmarłym z zaświatów, z powrotem do ich domów, poprzez okwiecanie drogi jaskrawymi płatkami nagietków. Wtedy miasta i wioski Meksyku wyglądają jak u nas, po procesji Bożego Ciała. Nagietek (Zempasuchitl) był w wierzeniach Azteków podarunkiem dla zmarłych. Podobnie jak w Polsce, meksykańskie cmentarze toną w świecach zapalanych na znak obecności, czuwania i bliskości żywych. Toną również w żywych kwiatach i płatkach Zempasuchitl. W domach meksykanie stawiają ołtarzyki, w których centrum znajdują się zdjęcia ich bliskich zmarłych oraz ulubione przez nich przedmioty. Wokół nich gromadzą się sąsiedzi i przyjaciele, a drzwi przedsionków zostają zawsze uchylone dla przybywających gości. Żywych prowadzą tu wspomnienia i chęć kultywowania pamięci o ich drogich zmarłych.

Święto zmarłych trwa w Meksyku kilka dni. Zaczyna się już dwa tygodnie wcześniej. Jego rozpoczęcie jest związane z oczekiwaniem małych duszyczek Angelitos (aniołki- dusze ochrzczonych przed śmiercią malutkich dzieci) na swoich bliskich w poczekalni w niebie. Angelitos ustępują potem miejsca dorosłym zmarłym, którzy 1 listopada pojawiają się na cmentarzach i w domach swoich bliskich. W tym czasie meksykanie modlą się, szczególnie 2 listopada w Día de los Fieles Difuntos (zaduszki), o ich szybsze uwolnienie z czyśćca.

Lukrowane piramidy z czaszek, słodycze w kształcie trumienek i planowanie własnego pogrzebu towarzyszą meksykanom także w codziennym życiu

Przyjeżdżając do Meksyku każdego turystę zaskakuje ilość pamiątek związanych ze śmiercią, które można nabyć w każdym niemal sklepie. Wszechobecne czaszki będące tutaj symbolem życia są inspiracją w modzie, tatuażach, dekoracjach a przede wszystkim sztuce. Wielobarwne motywy Curlicues (zawijasy) rozweselają motywy czaszek i sprawiają, że Europejczycy coraz częściej sięgają po tutejsze pamiątki. Piękne stroje, w które ozdabiane są szkielety są noszone obecnie na wybiegach modowych. La Calavera Catrina najbardziej znana kościotrupia dama i pośmiertna elegantka stawiana jest na ulicach miast i w wystawach sklepowych. Jej ubranie jest wzorem dla kostiumów kobiecych powstających specjalnie na Święto Zmarłych.

Alexander McQueen, jeden z lepiej znanych projektantów mody, używa motywów meksykańskich czaszek do ozdabiania zarówno ubrań jak i butów a także akcesoriów odzieżowych i dodatków biżuteryjnych. Osoby zainteresowane modą najpewniej kojarzą jego kolekcje Gothicity. Natomiast w mojej świadomości ciągle pozostają kolczyki z czaszkami wysadzanymi kamieniami szlachetnymi. Tym, którzy akceptują czarny meksykański humor polecam obejrzeć w sklepach tryptyki z czaszką w roli głównej, lampki nocne w kształcie czaszek czy poduszki z kolorowymi szkieletowymi nadrukami. Czaszki udekorowane lukrem to przysmak oferowany w barach przy lokalnych cmentarzach w trakcie święta zmarłych. Meksykanie chętnie zdobią nimi domowe ołtarzyki i częstują nimi przybyłych gości. Podobna popularnością cieszą się czekoladki i słodycze w kształtach kościotrupów czy trumienek. Na biesiadnych stołach pojawia się także Pan de Muerto (Chleb zmarłych) jest to rodzaj słodkiego wypieku.

Odwiedzając Meksyk w terminie Święta Zmarłych warto udać się w miejsce, gdzie są silnie kultywowane hipnotyczne tańce i chóralne śpiewy oraz wieczorne czuwania. Jednym z takich miejsc jest Oaxaca, w której na Cmentarzu San Miguel rada miasta organizuje konkurs na najlepszy ołtarz.

Warto wiedzieć, że meksykanie już za życia planują dokładnie swój dzień odejścia w zaświaty m.in. planując menu, które ma się pojawić na pogrzebowej biesiadzie, wybierając pieśni, które mają odegrać Mariachi oraz sporządzając listę zapraszanych gości. Bywa, że ich specjalne życzenia „pogrzebowe” spisywane są w formie testamentu.

Więcej magii w amuletach, kadzidełkach, mydle i lokalnych rytuałach oczyszczania, na które chętnych dzisiaj dalej nie brakuje
Meksyk zamieszkuje kilkadziesiąt rdzennych grup etnicznych, dlatego kraj ten jest tak bogaty kulturowo zarówno w wierzenia jak i różne tradycje. Każda z grup ma inny język, stroje, rytuały. W czasach prehiszpańskich na terenach centralnego Meksyku wyróżniano około 40 profesji magicznych świadczonych przez znachorów i czarowników. Indiańska kultura widoczna jest przede wszystkim w sferze duchowej, obrzędach szamańskich odprawianych na ulicach miast również specjalnie dla turystów. A najczęściej rytuały te są odprawiane w Zócalo, czyli centralnej części miasta. Najbardziej popularnym Zócalo jest Plac Konstytucji, w stolicy kraju, Mexico City.

Rytuał oczyszczania (Limpias) przyciąga wszystkich, którzy odczuwają potrzebę uleczenia się z jakichś dolegliwości lub osiągniecia duchowego spokoju. Szaman, w skórzanym pasie, w pióropuszem na głowie, wyposażony w talizmany, pierścienie i magiczne rytualne przedmioty modli się nad osobą proszącą o oczyszczenie. Niesamowity jest także taniec obrzędowy, w takcie, którego szaman kadzi osobę uzdrawianą dymem z kadzidła, okłada ją witkami ziół i gałązek, kropi woda święcona, dmucha nad nią w gliniane piszczałki, wznosi modły do świętych i mistycznie śpiewa. Taki spektakularnie wyglądający rytuał fotografują często przechodzący turyści. Dużo z nich decyduje się na oczyszczanie własnych czakr, odnalezienie wewnętrznego spokoju i uleczenie bólu ducha. Z rytuałów korzystają również pary by uzdrowić panujące między nimi relacje. Wiara w uzdrowienie pewnie nie jest u nich zbyt duża, ale decydują się zaryzykować ze względu na ich ciekawość. Ci, którym brak odwagi poddania się rytuałowi szukają na lokalnych targowiskach uzdrawiających amuletów czy czarodziejskich świec. Każdy turysta może choć odrobiny tej magii doświadczyć na sobie.

Serce meksykańskiego chrześcijaństwa i dowody na autentyczną i żywą wiarę w Bazylice Matki Boskiej z Guadalupe
Złoto kopuły Bazylki Starej, błękit symbolicznej Tilmy (płaszcza), który nakrył kopułę Bazyliki Nowej i zieleń ogrodów stają przed oczami pielgrzymów odwiedzjących Bazylikę Matkę Boską z Guadalupe, a jest ich corocznie około 10 milionów. Trudno się oprzeć urokowi niewysokiego wzgórza Tepeyac, przy którym znajduje się Bazylika. A rozciągające się z niego widoki umilają pielgrzymom wędrówkę nawet w słoneczny dzień. Wędrówka nie jest zbyt uciążliwa ze względu na podcienie altan ze zwieszającymi się powojami i chlupiącą wodą z wodospadów. Tak stworzona przestrzeń pozwala odpocząć i zregenerować się po pielgrzymce. Serca turystów cieszy tu wiecznie trwającą festyn pełen Maryjnych pamiątek, wśród nich znajdziecie jedwabne chusty z jej wizerunkiem, srebrne i złote medaliki, obrazy w niespotykanych ramach, sekretarzyki, poduszki i ozdoby do domowych meksykańskich ołtarzyków.

Staje przy wodospadzie na najniższym poziomie ogrodowych tarasów, obserwuje dzieci niosące sztuczne i prawdziwe kwiaty w kolorach tęczy i wielkie maryjne posągi. Pod ich ciężarem uginają się im kolana. Dzieci ubrane są w kloszowane barwne suknie, piękne lakierowane buty i odświętne małe marynarki. We włosach dziewczęta mają wpięte kokardki i wstążki a na głowach, misternie ułożone przez rodziców, koki i warkocze. Ich stroje nie ustępują niczym naszym ludowym strojom przygotowywanym na specjalne wydarzenia kościelne i państwowe. Urzekają, choć są zupełnie przypadkowe i widać po nich panującą tu biedę. Wizyta w tym miejscu to dla meksykanów, wyjątkowe i rodzinne wydarzenie.

Wielopokoleniowe rodziny ustawiają się przy istniejących tu punktach fotograficznych. Są tam gliniane osiołki i posągi Maryjne tonące kompozycjach stworzonych ze sztucznych kwiatów. Znaleźć tutaj można śmiech, pogodę ducha i szczerość płynąca z kultywowanej tu wiary. Autentyzm wiary jest największym skarbem tego miejsca. Tu właśnie na wzgórzu bije serce meksykańskiego chrześcijaństwa. Mówi się, że ze 80% Meksykanów to chrześcijanie a 100 % to wyznawcy Matki Boskiej z Guadalupe. Nie widziałam miejsca, w przestrzeni publicznej, w której jakiś nawet mało rzucający się w oczy symbol, nie nawiązywałby do jej żywej tu obecności. Nawet w środkach komunikacji miejskiej kierowcy posiadają ołtarzyki lub medaliki z Matką Boską z Guadalupe. Znak „M” jest tu symbolem. Maryja i Meksyk są autentyczną jednością. Jest tego dowodem niezliczona ilość ozdrowień i cudów oraz tablice ze zdjęciami bliskich powierzanych jej opiece, pełne próśb, intencji i modlitw, 2 tysiące votów złożonych przez wiernych, którymi wypełnione Muzeum Bazyliki.

A wszystko zaczęło się od objawienia, które miało miejsce 9 grudnia 1531 roku. W tym miejscu jak głosi legenda Matka Boska objawiła się Indianinowi Juanowi Diego. Poprosiła, aby na wzgórzu wzniesiono świątynię ku jej czci. Jej życzenie miał przekazać biskupowi Juanowi Zumarraga. Biskup zaś patrząc na skromnego biedaka, niedowierzał jego słowom, domagał się dowodu. Juan Diego wrócił na wzgórze ponownie, wtedy Maryja kazała mu nazbierać rosnących na wzgórzu kwiatów a były to róże kastylijskie i zanieść przed oblicze biskupa. Gdy wysypał je z płachty płaszcza zwanej Tlimą na materiale ukazał się jej wizerunek.
Na Wzgórze Objawień jedna z dróg pielgrzymów prowadzi przez piękne ogrody. Przechodząc trasę należy zwrócić uwagę na Świątynię Studzienki Templo del Pocito z niebisko- białą kopułą. Według legendy właśnie w tym miejscu Maryja kazała Juanowi Diego nazbierać kwiatów i to tu w tym czasie wytrysnęło cudowne źródło. W wnętrzu świątyni znajduje się studnia.
Pierwszy budynek, który powstał na terenie sanktuarium, to Kaplica Indian – Antiqua Parroquia de los Indios (pierwotnie był on pustelnią). Obok mieści się Kaplica przysiąg (Capilla de Juramentos) – przychodzą tu wierni chcący zerwać z jakimś nałogiem lub złym nawykiem.

Bazylika Stara powstała na przełomie XVI i XVII wieku. Na skutek wstrząsów tektonicznych oraz podmokłego terenu, na którym stoi, jest przechylona i istnieje realna obawa, że może ulec zapadnięciu. W głównej nawie można podziwiać ołtarz autorstwa Manuela Tolsy.

Przed bazyliką stoi, otoczony kwiatami, pomnik Jana Pawła II. Papieża równie meksykańskiego jak i polskiego. Celem jego licznych wizyt w tym kraju, zgodnie ze słowami, które wypowiedział w trakcie swojej pierwszej wizyty apostolskiej w Puebla, jest „podtrzymanie na duchu ludu meksykańskiego, który tyle wycierpiał, podobnie jak naród polski”.

Bazylika Nowa powstała w latach 70 dwudziestego wieku. Jej projektantem był wielki meksykański architekt Pedro Ramirez Vasquez. Jest zbudowana na planie koła co ułatwia dostrzeżenie obrazu Matki Boskiej z Guadalupe z każdego miejsca. Aktualnie ta część jest odcięta przy pomocy drewnianych parawanów od części modlitewnej ze względu na panujące w Meksyku obostrzenia covidowe i wydzielenie stref turystycznych, z ograniczeniem liczby odwiedzjących.

Dach bazyliki jest niczym rozciągnięta suknia i ma symbolizować Tilmę, czyli płaszcz, w którym Indianin niósł kwiaty. Aby zrozumieć to porównanie należy wspiąć się na sam szczytu wzgórza i podziwiać dach bazyliki z jednego z wielu znajdujących się na nim kamiennych tarasów. A rdzawo świecące sześcienne lampiony Bazylki Nowej, gromadnie zwisające w różnych częściach kościoła to róże kastylijskie, które zbierał Indianin Juan Diego. Jednakże mój zachwyt wywołały na przemian wypukłe i wklęsłe witraże, w których niecodzienna gra świateł potęguje efekt barwny rdzy, błękitu i wszechobecnego tu brązu. Wieczorem witraże są także podświetlone i mienią się niczym kryształy osadzone w ścianach potężnego namiotu.

W Bazylice Nowej znajduj się także jej najważniejszy skarb - cudowny obraz metyskiej Maryi (symbolu styku kultur). Wizerunek znany od dziecięcych lat każdemu meksykaninowi. Na tym wizerunku dłonie Maryi są złożone w geście modlitwy niosąc tym samym pokój całemu narodowi meksykańskiemu. Jej nadgarstki przepasane są czarną wstęgą, na znak jej błogosławionego stanu. Ubrana jest w płaszcz, na którym odkryto układ gwiazd z dnia 12 grudnia 1531 roku. Aztecki bóg księżyca użyczył wsparcia jej stopom a bóg słońca oświetlił jej promieniejące oblicze. Obraz podziwia się z ruchomego chodnika - taśmy przesuwającej się za głównym ołtarzem.

Choć nie istniej najmniejszy dowód na istnienie Juana Diego, czego dowodem jest brak kanonizacji tej postaci, czy brak jakiejkolwiek wzmianki o odwiedzinach ubogiego Indianina w dokumentach biskupa Juana de Zumarraga, każdy tutaj wierzy, że to objawianie, zmieniło losy Meksyku.

Bolesne narodziny metyskiego narodu, którego świadkiem jest Plaza de las Tres Culturas (Plac Trzech Kultur) - prehiszpańskiej, kolonialnej i współczesnej

Wracając z Bazyliki Matki Boskiej z Guadalupe późnym popołudniem postanowiłam odwiedzić miejsce znaczących wydarzeń, które przeszły do historii tego państwa. Nazwa miejsca podkreśla połączenie trzech kultur, które widać tu gołym okiem, oglądając w jednym miejscu: prehiszpańskie ruiny miasta Tlatelolco, kolonialną budowlę Kościoła Św. Jakuba i modernistyczne budynki byłej Siedziby Ministerstwa Spraw Z zagranicznych, dziś będące Centrum Kulturalnym Tlatelolco.

Wybrałam się tam ze względu na tę najistotniejszą datę - 24 sierpnia 1821 roku - wtedy to Meksyk po dziesięcioletniej wojnie pokonał wojska hiszpańskie i odzyskał niepodległość. Stanęłam na Placu Trzech Kultur dokładnie 24 sierpnia, czyli 200 lat później. Spodziewałam się spokoju podobnego do tego, które doświadczyłam na wzgórzu Tepeyac, chciałam oddać się cichej kontemplacji u stóp prehiszpańskiego miasta Tlatelolco. Teraz już wiem, że to miejsce w naturalny sposób żyje rytmem historii, że toczą się na nim ważne dla życia mieszkańców wydarzenia.

Jest i inna sierpniowa data, którą każdy tu wspomina, 13 sierpnia 1521 roku, ostatniej bitwy konkwisty, podczas której ostatni wódz Cuauhtémoc poddał się Cortezowi. Zginęło wtedy 40 tysięcy Indian. Przeczytamy o tym wydarzeniu w inskrypcji która głosi: „Nie było triumfu ani klęski, było bolesne narodzenie się ludu metyskiego, którym jest dzisiejszy Meksyk".

W ramach 500 rocznicy tego wydarzenia w momencie mojego pobytu trwał indiański rytuał oczyszczania, połączony z pochodem i azteckimi tańcami. Plac był wypełniony ludźmi kultywującymi starożytne tradycje, A także tymi, którzy byli tu tylko duchowo, jako bohaterowie narodowi obecni w pamięci świętujących. Wizerunki bohaterów znajdowały się na plakatach porozkładanych placu. Był wśród nich Benito Pablo Juárez García, reformator, obrońca niepodległościowy, demokrata, prezydent Meksyku a także syn indiańskich chłopów z ludu Zapoteków.

Przechadzam się pomiędzy promieniami słońca uwitego z sezonowych owoców na środku placu. Plac jest monumentalnej wielkości, godnej miejsca i obchodzonej rocznicy. Starsza Indianka przygotowuje młode dziewczyny do rytuału, który zaraz się odbędzie, robi to w całkowitym skupieniu. W popołudniowym słońcu pojawiają się piękne sztandary i stroje narodowe Indian. Jest muzyka dochodząca z bębnów i idiofonów. Gruchawki są częścią indiańskiego stroju i rodzajem talizmanu. Wykonane z nasion trzymane w ręce lub mocowane do nóg, towarzyszą całemu pochodowi nadając mu swoistej magii. Plac powoli wypełnia się ludźmi. W oparach kadzideł zaczynają się rytualne śpiewy. Wyciągam kamerę i zaczynam kręcić to żywe widowisko.

Odwiedzający to miejsce niejednokrotnie mówią, iż Plac Trzech Kultur to nudna „pinezka” na mapie zabytków, które trzeba odhaczyć będąc w Meksyku. Nic bardziej mylnego. Warto wiedzieć, że kościół Świętego Jakuba został wykonany z kamieni pozyskanych ze zniszczonych świątyń Tlatelolco. Stojąc na placu widzimy ślady zagrabionej kultury, której kosztem rosła następna. Stojący tutaj Kościół Św. Jakuba stał się symbolicznym miejscem chrztu samego Juana Diego. Jest i krwawy ślad trzeciej kultury – nowoczesnej, zwanej Kulturą Śmierci, w postaci krwi studentów i profesorów uniwersytetu przelanej w wyniku bolesnych wydarzeń z 2 października 1968 roku.

Słowa: „bolesne narodziny państwa” meksykańskiego nabierają na Placu Trzech Kultur wyjątkowego znaczenia. Przestrzegają one przed siłowym, bezwzględnym i tragicznym w skutkach wprowadzaniem zmian, poprzez gwałceniem praw i swobód obywateli. Ostrzegają przed pozbawianiem ludzi rdzennej tożsamości poprzez ich dyskryminację.

Kołowrotek z Valadores (lataczami) a tuż po niej deszcz, być może niezupełnie przypadkowy
Wirowanie w kole jest rodzajem tańca kultywowanym od okresu prekolumbijskiego przez lud Totonaków. W pełnym emocji pokazie bierze udział pięciu mężczyzn ubranych w białe koszule i czapki z piór i powiewających wstęg. Tu każdy gest, krok, dźwięk ma znaczenie, bo dzięki nim wyrażamy uczucia towarzyszące więzom człowieka z naturą, bóstwami lub innym człowiekiem. Mężczyźni najpierw tańczą w kole, a potem energicznie wspinają się na około 15 metrowy słup, z którego czterech opuszcza się na linie uwiązanej do pasa i okręconej wokół nogi i kręci się z rozpostartymi ramionami w rytm muzyki. Piąty zostaje na górze przygrywając rytmicznie na bębnie. Muzyka ma zespolić siłę człowieka z siłami natury, nadać kierunek ludzkim pragnieniom, aby się urzeczywistniły. Ważne poza muzyką są także symbole. Latacze wykonują dokładnie 13 obrotów. Bo liczba obrotów (13) pomnożona przez liczbę osób kręcących się (4) daje nam liczbę 52, a dokładnie tyle lat liczy „wiek” w prekolumbijskim kalendarzu.
Patrzę na wirujących na niebie ludzi - ptaki. Nad nimi niebo coraz bardziej czernieje, zbiera się wiatr, poruszają się złowrogo chmury. Wydobywające się z fletów dźwięki podrywają ptaki z pobliskich drzew i unoszą je w powietrze. Niebo stopniowo wkręca się we wprawione w ruch sylwetki, oplata stopy, stroszy pióropusze i szarpie koszule. Niebo podąża za lataczami ku ziemi. Wreszcie podczas ostatniego 13 obrotu dotyka mnie intensywnym wiatrem i pierwszymi kroplami deszczu. Oto zaczyna się sprowadzona na ziemię pora deszczowa, która zmieni moje plany podróżnicze.

Latacze szczęśliwie lądują na ziemi, wyciągam przeciwdeszczową kurtkę i pozostaje urzeczona nadprzyrodzonymi siłami prekolumbijskich rytuałów.

W Meksyku widzimy wszelakiego rodzaju zróżnicowanie zarówno kulturowe jak i mentalne, ekonomiczne czy językowe. Nic dziwnego, że Meksykanie zapewniają turystów, iż znajdą tu wszystko a piękno ich kultury tkwi w nietuzinkowości i odrębności. Dlatego warto poznawać każdy zakątek tego pięknego kraju.
Katarzyna Kasperek

od 16 latprzemoc
Wideo

CBŚP na Pomorzu zlikwidowało ogromną fabrykę „kryształu”

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera