Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Michał Łasko: Odczuwam potrzebę, żeby mieć swoje miejsce, swój dom

Michał Łasko
Michał Łasko od czterech lat jest siatkarzem Jastrzębskiego Węgla
Michał Łasko od czterech lat jest siatkarzem Jastrzębskiego Węgla Jakub Jaźwiecki/Dziennik Zachodni
Syn mistrza olimpijskiego z Montrealu Lecha Łasko, Michał, opowiada o swojej karierze, grze w Polsce, w Jastrzębskim Węglu i o swoich pasjach.

W pańskim przypadku trudno było nie ostać siatkarzem. Z siatkówką był pan związany od dzieciństwa.
Wychowałem się w środowisku, w którym siatkówka była obecna niemal przez cały czas, bo zarówno mama jak i tato byli związani z tą dyscypliną. Poza tym miałem to szczęście, że dorastałem blisko osoby, która w sporcie osiągnęła sukces. Tato był dla mnie przykładem, ale nigdy nie ciągnął mnie na treningi, nie namawiał do gry. Wprost przeciwnie - dawał mi maksymalną wolność w podejmowaniu decyzji.

Ale pański ojciec miał duży wpływ na pańską karierę?
Tak, ale o tym czego dokonał i jakie to było ważne dla Polaków dowiedziałem się dopiero po przyjeździe do kraju mojego taty. Ludzie to pamiętają do dzisiaj. We Włoszech nie mówiło się o medalach i sukcesach mojego ojca. Jego wyniki jednak mnie inspirowały, motywowały do pracy. Zawsze marzyłem żeby zostać mistrzem olimpijskim.

Do czego było pana trudniej gonić: do treningu czy nauki?
Bardziej do nauki. Na punkcie siatkówki miałem świra, ale rodzice podkreślali, że nie mogę zawalić w szkole. Jak to robiłem, czy uczyłem się 10 godzin czy godzinę nie było ważne. Miałem układ z rodzicami: zostawiali mi dużo swobody, ale musiałem zaliczać kolejne klasy. Uważam, że to było z ich strony fair.

To, że pański tata był znakomitym siatkarzem, mistrzem olimpijskim, pomogło panu w karierze?
Jeśli ktoś wymagał ode mnie to tylko dlatego, że widział we mnie potencjał, a nie dlatego, że byłem synem znanego siatkarza.

Siatkówka to jednak nie jedyna pańska wielka pasja. Drugą jest podobno architektura?
Tak i to od dawna. Studiowałem nawet ten kierunek w Wenecji i pewnie gdyby nie siatkówka, to zostałbym architektem. Nie ukrywam jednak, że miałem dylemat co wybrać. Postawiłem na siatkówkę. Nie mogłem pogodzić studiów z uprawianiem profesjonalnie sportu.
Skąd się wzięło zainteresowanie architekturą?
Już w dzieciństwie budowałem domy, przeróżne budowle z klocków, rysowałem. Dużo też o tym czytałem. Teraz marzę, żeby zaprojektować i wybudować własny dom.

Ma pan już pomysł jak będzie wyglądał ten dom?
Jakiś zarys już powstał w mojej głowie. Do budowy na pewno użyję drewna, szkła i metalu. Będzie to budowla ekologiczna, o bardzo małych wymaganiach energetycznych. Od blisko 20 lat tułam się po świecie i można powiedzieć, że jestem bezdomny. Powoli jednak zaczynam już odczuwać potrzebę, żeby mieć swoje miejsce, o którym mógłbym powiedzieć że jest to mój dom. Jeśli w końcu tak się stanie, na 90 procent będzie to w Rzymie.

Tam jest pana miejsce na ziemi?
Przed spotkaniem mojej żony (Milena Stacchiotti, siatkarka - przyp. LJ) takim miejscem była Werona. Życie jest jednak zaskakujące, nieprzewidywalne i teraz poza sezonem mieszkamy w Rzymie. Tam przez 9 miesięcy w roku świeci słońce. To miasto wydaje mi się najlepszym miejscem do życia, ale zdaję sobie sprawę, że mieszkanie tam ma nie tylko plusy ale i minusy.

Nie można jednak zaprzeczyć, że Rzym to prawdziwa skarbnica zabytków, wspaniałych budowli.
To rzeczywiście prawdziwy raj architektoniczny. W Rzymie można godzinami podziwiać stare kamienice, wspaniałe budowle. Czasami to aż zapiera dech. Zresztą nie tylko jest tak w Rzymie. W innych miastach jest podobnie. Włochy to taki dziwny kraj. Tworzy je kilka regionów o zupełnie innej kulturze, zwyczajach, architekturze, a nawet innej mentalności. We Włoszech wystarczy przemieścić się 100-150 kilometrów, by odkryć zupełnie inny świat.
Jaka budowla pana szczególnie zafascynowała?
Trudno znaleźć to jedno jedyne miejsce. Jak mieszkałem przez siedem lat w Weronie, to myślałem, że to jest właśnie to. Uwielbiałem spacerować w centrum, za każdym razem coś po drodze było w stanie wprawić mnie w zachwyt.

A w Polsce?
Wcześniej bardzo mało wiedziałem o Polsce. Po czterech latach odkryłem wiele ciekawych miejsc. Na pewno należy do nich Wrocław, w którym się urodziłem i do którego za każdym razem chętnie wracam. Na pewno kultowym miejscem jest Kraków. Nie mam jednak jakiś specjalnych zabytków, które stawiam na pierwszym miejscu.

Gra w siatkówkę pozwoliła panu zwiedzić niemal cały świat. Jest jakiś kraj, który chciałby pan odwiedzić jeszcze raz, poświęcić mu trochę więcej czasu?
Poza Australią byłem na wszystkich kontynentach, ale chciałbym pojechać na dłużej z żoną do Japonii. Jest zupełnie inna kulturowo, Japończycy mają duży szacunek do ludzi. Podobało mi się też na Kubie, ale boję się, że jak się otworzy na świat, to straci swoją magię. Kuba jest jedynym miejscem na świecie gdzie nie ma rasizmu. Wszyscy są równi.

Czuje się pan bardziej Polakiem czy Włochem?
Z Polski wyjechałem kiedy miałem cztery lata, wychowałem się we Włoszech, przejąłem ich kulturę, mentalność. Mam paszporty obu krajów.

Śpiewa pan polski i włoski hymn?
A dlaczego miałbym nie śpiewać. To wyraz mojego szacunku dla obu krajów.

Rozmawiał: Leszek Jaźwiecki


*Najlepsze życzenia Wielkanocne POWAŻNE, RELIGIJNE, ZABAWNE, SMS
*Sprawdzian szóstoklasistów 2015 [PYTANIA + ODPOWIEDZI] Wszystkie odpowiedzi są logiczne?
*Zielony jęczmień na odchudzanie? Rewelacyjna dieta na wiosnę, która działa
*Wybory prezydenckie 2015: Oto kandydaci na prezydenta RP
*Śląsk Plus - pierwsza rejestracja za darmo. Zobacz nowy interaktywny tygodnik o Śląsku

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!