Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Musioł: Kliczko też jest Hiszpanem

Rafał Musioł
arc DZ
Nudno. Bezbarwnie. Kunktatorsko. Takimi pociskami strzelali w swoją reprezentację hiszpańscy dziennikarze od początku Euro 2012. W niedzielę wieczorem zespół Vicente del Bosque odpowiedział im salwą, która zmiotła Włochów i stanowiła przepustkę do historii: trzy wielkie triumfy na trzech najważniejszych imprezach z rzędu.

To dzięki nim na Stadionie Olimpijskim w Kijowie padł kolejny mit, że za złoto ME płaci się porażką cztery lata później. A że Hiszpanie rzeczywiście nie odpalali w czasie tego turnieju zbyt wielu piłkarskich fajerwerków? Oni po prostu są jak bracia Kliczko w boksie: do bólu ergonomiczni i zabójczo precyzyjni. Cel uświęca środki, a zwycięzców się nie sądzi.

O sportowych walorach Hiszpanów napisano i powiedziano już wiele. Finał pokazał jeszcze jedno: stanowią prawdziwy zespół. To coś niezwykłego na tle sfrustrowanych Francuzów, pokłóconych Holendrów, zdominowanych przez lidera Portugalczyków, czy zajmujących się głównie biletami na mecze Polaków. W niedzielę Italię rozgromiła cała drużyna, także rezerwowi. Radość Ikera Casillasa była taka sama, jak Fernando Llorente. Vicente del Bosque też ściskał wszystkich równie czule, i Cesca Fabregasa, i Santi Cazorlę. Tak spontanicznej i szczerej fety po zdobyciu tytułu też jeszcze na mistrzostwach Europy nie było. Kilkunastu zawodnikom towarzyszyły na murawie ich dzieci ubrane w koszulki z nazwiskami, zabawa przenosiła się od bramek do środka boiska, gdzie maluchy niczym w srebrnej piaskownicy tarzały się w confetti. Swoją rodzinę z tłumu wyciągnął też Gerard Pique, który później pozował fotoreporterom z pucharem na głowie.

Mistrzostwa Europy 2012 dobiegły końca. Wygrali Hiszpanie, wygrali też polscy i ukraińscy organizatorzy, którzy techniczne niedociągnięcia zamaskowali autentyczną słowiańską gościnnością i pomysłowością. Wielkie hasła na kijowskim stadionie "Dziękujemy Polsko! Dziękujemy Ukraino!" nie były tylko formalnym gestem. Przegraliśmy więc tylko na boisku, ale inaczej być nie mogło. Czy ktoś oglądający turniej od ćwierćfinałów miał na tyle bogatą wyobraźnię, by znaleźć tam realne miejsce dla biało-czerwonych i ich selekcjonera? Różnica biła po oczach: fizyczna, techniczna i mentalna. A nawet wizerunkowa: Franciszek Smuda i Oleg Błochin w swoich dresach nie pasowali do trenerskich salonów, w których obowiązują drogie garnitury. Jasne, nie szata zdobi człowieka, ale diabeł tkwi przecież w szczegółach.

Za cztery lata Euro 2016 we Francji, a potem Michel Platini chce nam zafundować Tour de Europa. Na razie jednak nacieszmy się tym, co trwało przez ostatnie trzy tygodnie. Po prostu bądźmy choć przez chwilę Hiszpanami…

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!