Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

My dachów na stadionach nie mamy. Tu się gra i już

Tomasz Kuczyński
Arkadiusz Gola
Pewnie zastanawiacie się, jak by wyglądał mecz Polski z Anglią na "Basenie Narodowym", gdyby jednak był rozegrany we wtorek wieczorem, a nie przeniesiony na następny dzień. Zapewne przypominałby słynny mecz na wodzie polskiej reprezentacji z Niemcami podczas mundialu w 1974 roku...

W naszym regionie nie mamy stadionów z zasuwanymi dachami, więc problem z ich zamykaniem jest... z głowy. Są natomiast murawy z normalnym drenażem, dlatego niestraszne nam ulewy czy śnieżyce. Na dowód przedstawiamy subiektywny ranking kuriozalnych meczów, w których pierwsze skrzypce grała pogoda.

1. Polska - Słowacja, 14.10.2009 r.

Ten mecz przeszedł do historii Stadionu Śląskiego chyba jako największe kuriozum. Spotkanie zostało zbojkotowane przez kibiców (było ich zaledwie 4 tys., w tym 1,5 tys. Słowaków), a piłkarze biegali w arktycznych warunkach, przy gęsto padającym śniegu. Jakby tego było mało, przegraliśmy 0:1, po samobójczej bramce Seweryna Gancarczyka, który niechcący pokonał Jerzego Dudka już w 3 min.

W pamięci pozostał nam jeszcze atomowy strzał Mariusza Lewandowskiego. Piłka trafiła w poprzeczkę, z której… opadł śnieg. A propos piłki - mecz był rozgrywany żółtą futbolówką, która była prawie niewidoczna, szczególnie w TV. Dla porządku dodajmy, że był to ostatni mecz eliminacji do mundialu w RPA. Słowacy świętowali awans, a my byliśmy lepsi w grupie tylko od San Marino.

2. Ruch Chorzów - Górnik Zabrze, 18 marca 2011 r.

Atak zimy, opóźniony mecz, awaria oświetlenia - tak wspominamy Wielkie Derby Śląska rozegrane na Cichej w 2011 roku. Niebiescy wygrali 3:0, ale potem głównie dyskutowało się o pozasportowych historiach. Na kilka godzin przed pierwszym gwizdkiem zaczął padać ulewny deszcz, który zmienił się w śnieżycę. Traktorek jeżdżący po murawie nie był w stanie skutecznie walczyć z białą mazią. Początek opóźniono o dziesięć minut. Piłkarzom przyszło rywalizować w arcytrudnych warunkach.

Po przerwie zgasły jupitery - jak się później okazało, awaria była poważniejsza i dotyczyła całego Chorzowa Batorego. Fani Ruchu za pomocą komórek, a następnie rac zrobili na stadionie świąteczną atmosferę. Przerwa trwała ok. dziesięciu minut, zespoły zbiegły do szatni.

- Chodziło o zachowanie ciepłoty ciała - tłumaczył trener gospodarzy Waldemar Fornalik. Tłumaczyć się musiał Ruch, bo pojawiły się sugestie, że wyłączone światła były sprawką kibiców, chcących zaprezentować efektowną oprawę. Klub do wyjaśnień dla PZPN dołączył oficjalne pismo z Vattenfalla…

3. Podbeskidzie - ŁKS Łódź, 31 marca 2012 r.

Pewnie tak wyglądałby mecz Polski z Anglią, gdyby wtorkowego wieczoru zdecydowano się grać w Warszawie. Starcie beniaminków ekstraklasy odbyło się w anormalnych warunkach, a w pamięci mam głównie boisko pełne wody. Padający na przemian deszcz i śnieg zamieniły murawę w bajoro. Piłka nie chciała się toczyć, zatrzymywała się w kałużach, a piłkarze po upadkach przypominali wodoloty rozbryzgujące wodę, na dodatek byli cali umorusani.

Zanim rozpoczął się mecz był duży problem z usunięciem ze środka boiska nasiąkniętego logo T-Mobile Ekstraklasy. Udało się to dopiero przy pomocy piłkarzy Podbeskidzia. Górale przegrali 0:1, a ich trener Robert Kasperczyk trafnie podsumował: - Warunki były fatalne. Na dobrą sprawę, kto mocniej kopnął z defensywy do przodu i kto wygrał taką piłkę, mógł skonstruować jakąś przyzwoitą akcję.

4. GKS Katowice - Dolcan Ząbki, 31 marca 2012 r.

Mecz przy Bukowej rozpoczął się na zielonej murawie, ale w drugiej połowie nad stadionem przeszła burza śnieżna. - Graliśmy w dodatku pod wiatr, z trudem można było złapać oddech - mówił pomocnik GieKSy Bartłomiej Chwalibogowski.

Choć boisko szybko zrobiło się białe, do końca grano piłką w takim samym kolorze. - Złożymy protest i może dostaniemy walkower - ironizował trener Dolcanu Robert Podoliński.

GKS wygrał 3:1, choć przegrywał 0:1, a sukces katowiczan oraz białą Bukową postanowiła zobaczyć... kaczka, która wylądowała na murawie. Niecodzienny gość wyraźnie przyniósł szczęście gospodarzom. "I kaczka też, i kacz-ka też przyjacielem Katowic jest" - śpiewali rozradowani kibice.

5. Polonia Bytom - ŁKS Łódź, 21.11.2008 r.

Bytomianie, grający wtedy w ekstraklasie, dwa razy prowadzili w tym meczu, ale przegrali 2:3. Pierwsza połowa rozgrywana była na zielonej murawie. "Sajgon" nastąpił w drugiej części, kiedy zaatakowała śnieżyca. Porządkowi starali się za pomocą mioteł, żeby chociaż linie były widoczne, a oba zespoły musiały rywalizować w ekstremalnych warunkach.

Po meczu okazało się, że podgrzewanie murawy nie było włączone, bo nikt nie spodziewał się takiego ataku zimy w listopadzie. Co ciekawe, w tym samym czasie rozgrywano mecz Ruchu Chorzów z Legią Warszawa na nieodległym przecież Stadionie Śląskim. Tam też mocno sypnęło śniegiem, jednak grano na zielonym boisku.


*Wypadek w Kozach. 20-latka zażyła amfetaminę i zabiła na przejściu dla pieszych dwóch chłopców ZDJĘCIA I WIDEO
*Budowa dworca w Katowicach: Hala, perony ZDJĘCIA i WIDEO
*Przewozy Regionalne umierają w woj. śląskim [ZDJĘCIA]

Codziennie rano najświeższe informacje z woj. śląskiego prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!