Na Jurze poszukiwacze konkurują z archeologami

- Ktoś wykazał się wielką determinacją, bo musiał pokonać zabezpieczenia zrobione przez nas. A nie jest to łatwa sprawa - mówi dr Mikołaj Urbanowski z Uniwersytetu Szczecińskiego, który kieruje badaniami archeologicznymi w tej jaskini.

Jak mówi badacz to nie odosobniony przypadek dewastacji na Jurze. Być może
byli tam tzw. detektoryści, którzy posługują się wykrywaczami metali. Używane do zabezpieczeń drewniane palety są zbijane gwoździami, więc mogli myśleć,że trafili na jakiś interesujący metal.

Właścicielem terenu jest rodzina Laseckich, która udostępniła jaskinię do badań archeologicznych. Ni zamierzają jednak zabezpieczać jaskini kratą, chociażby dlatego, że jej koszt wyniósłby ponad 30 tys. zł. Również dr Urbanowski nie jest zwolennikiem takiego rozwiązania. Jego zdaniem nie rozwiązuje to problemu, a kraty wręcz przyciągają wandali. Nie są też skutecznym zabezpieczeniem, bo są niszczone.
Poszukiwacze skarbów przekopują zamkowe wzgórze w Olsztynie, dobrali się do jaskini Niedźwiedziej w Złotym Potoku.

W Olsztynie poszukują resztek zbroi, starych monet. I udaje im się znaleźć ciekawe eksponaty. Takie poszukiwania są nielegalne. A jeśli już ktoś coś znajdzie ma obowiązek oddać eksponaty archeologom. Nie wolno ich zatrzymywać dla siebie. Należą do państwa, które może, ale nie musi wynagrodzić znalazcę.