Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Nie będzie brukselczyk pluł w naszą narodową, polską twarz

Krzysztof Karwat
Krzysztof Karwat
Krzysztof Karwat
Antyeuropejska i antyunijna retoryka, jaka codziennie wylewa się z ust wielu polityków polskich i posłusznych im dziennikarzy - w moim przekonaniu - na razie nie wyrządza wielkich szkód. Społeczeństwo - wbrew temu, co się czasem słyszy - nagle nie oślepło, więc widzi, jak Polska się zmieniła i zmienia. I zna odpowiedź na takie oto pytanie: gdzie byśmy dziś byli bez tych wszystkich miliardów euro, które od wielu lat łapczywie połykamy niczym gęś kluskę, tucząc się z podatków, jakie płacą na nas obywatele innych krajów? Na Górnym Śląsku pole do działania jest jeszcze szersze. Tutaj znowu można - jak kiedyś - walczyć z Niemcami i „innymi autonomistami”. Oparciem ideowym, na którym należy się wesprzeć, stali się „jedyni prawdziwi Ślązacy z tamtych lat”, czyli powstańcy.

Ale propaganda antyeuropejska - ochoczo i dla niepoznaki nazywana „narodową” (cudzysłów jest niezbędny!) - wzmaga się, coraz usilniej próbując dowieść, że Polacy nareszcie „wstają z kolan”, choć niestety, nie wszyscy przyjęliśmy - jak to się mówi po żołniersku - postawę zasadniczą. Czyli wyprostowaną, nacechowaną dumą i godnością, niepozwalającą przejmować się knowaniami Brukseli, a już na pewno Berlina. Propagandy tej jest coraz więcej i nie w każdym przypadku jest tak toporna, jak ta w pasmach informacyjnych telewizji państwowej (gdzieś czytałem, że podobno nawet niektórych ważnych polityków partii rządzącej bolą od niej zęby). Pesymiści twierdzą, że ona jednak musi przynieść skutek i odbić się na świadomości społecznej.

Według tej teorii, już zdążyła pomieszać w głowach, zwłaszcza młodych ludzi, którzy nie tylko nie pamiętają PRL-u, ale - co najważniejsze - niewiele o nim wiedzą, sądząc, że była to dość zabawna kraina, wprawdzie z pustymi półkami w sklepach i bez internetu, ale za to można się było codziennie pośmiać. Dowodem - filmowe komedie Stanisława Barei, traktowane przez wielu młodych Polaków jak realistyczny zapis komunistycznej rzeczywistości (czytaj: paranoi, jaką wymyślili ich stetryczali ojcowie i dziadkowie). W PRL-u można też było (choć akurat nie Bareja im o tym opowiada) bić się w słusznej sprawie, w imię wielkich ideałów, czyli przeciwko - do dziś wszechobecnym - „komunistom i złodziejom”. Najlepiej w gęstych lasach i zaułkach ulic. Jak po roku 1945 żołnierze wyklęci, po których stronie - któż śmie zaprzeczyć?! - stała racja. Narodowa i państwowa. Duchowa i moralna, a może nawet religijna. Nie ma wątpliwości, że rosnące rzesze polskich faszystów, nacjonalistów, pseudonarodowców i kiboli czują się bezpośrednimi spadkobiercami tej właśnie części polskich tradycji niepodległościowych.

Na Górnym Śląsku pole do działania jest jeszcze szersze. Tutaj znowu można - jak kiedyś - walczyć z Niemcami i „innymi autonomistami”. Oparciem ideowym, na którym należy się wesprzeć, stali się „jedyni prawdziwi Ślązacy z tamtych lat”, czyli powstańcy.
To bardzo wygodne, bo już parę lat temu ostatni z nich umarł, więc żaden nie będzie protestował. Nie dziwota więc, że lekko ogłupieni, podgoleni na łyso młodzieńcy i panienki w bucikach podbitych gwoździami lubią sobie od czasu do czasu zamanifestować swoje przywiązanie do ojczyzny -a to na Górze św. Anny, a to pod Skrzydłami Powstańczymi, tuż przy katowickim rondzie, a to przy bytomskim obelisku upamiętniającym ofiary ostatnich dni wojny i terroru stalinowskiego albo w okolicach Piłsudskiego na koniu, naprzeciwko gmachu województwa. Lepiej tam niż kilkadziesiąt metrów dalej, gdzie stoi Wojciech Korfanty; z nim bowiem jest pewien kłopot - niby Polak, a jednak w dzieciństwie szprechał zamiast mówić; niby prawdziwy Ślązak, a jednak jego przodkowie prawdopodobnie z Italii przybyli, niby dyktator powstania polskiego, a jednak to on tę straszną autonomię wprowadził, niby patriota, a jednak trzeba było go z Polski wygnać, a potem do więzienia wsadzić, itp., itd.

Wybór tych miejsc, a przede wszystkim dzisiejszy kontekst ideologiczno-polityczny, to czysta groteska. Pokazuje totalną ignorancję i zerową wiedzę faszyzującej młodzieży na temat XX-wiecznej historii Polski, Górnego Śląska i naszej części Europy (poza wszystkim jest też, jak to bywało za Stalina i Hitlera, emanacją zwierzęcej nienawiści do „obcych”, czyli tych wszystkich, których nie można nazwać „my”).

A przecież 100 lat temu - nie tylko w okolicach Anabergu - społeczność mieszkająca tam od wieków była podzielona pod względem językowym i wyznaniowym, ostatecznie także - politycznym i narodowościowym. Jak w tylu innych miejscach na świecie! Wtedy i dzisiaj!

Zapytajcie nacjonalistycznych radykałów, czy coś o tym wiedzą i czy mają świadomość, że wykrzykując antyeuropejskie hasła - choćby we wspomnianym Bytomiu - czynią to w bezpośrednim sąsiedztwie polskiego pomnika, który oddaje hołd pomordowanym Niemcom, niemiecko- i polskojęzycznym Ślązakom, a także nielicznej grupie Polaków wywodzących się z terenów II Rzeczpospolitej.

Wspaniały Maluch Toma Hanksa w najdrobniejszych detalach

Znasz język śląski? Dopasuj słowa do opisu

Wielka woda 1997. Zobacz niezwykły dokument multimedialny, który przygotowaliśmy z okazji 20-rocznicy wydarzeń z lipca 1997 roku. Archiwalne filmy, zdjęcie i teksty. Zachęcamy, by oglądać w trybie pełnoekranowym komputera.

ZOBACZCIE FILM: Mija 20 lat od powodzi tysiąclecia:

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!