Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Nie chowajmy wiedzy w uczelnianych murach

Elżbieta Kazibut-Twórz
Rozmowa z dr. inż. Grzegorzem Wszołkiem, prezesem EMT-Systems Centrum Szkoleń Inżynierskich Sp. z o.o., spółki Imes-Icore Polska oraz firmy Custom Copters, o drodze od nauki do biznesu i szansach dla innowacji.

Naukowiec i biznesmen. Łączy pan dziedziny zupełnie odrębne, bo przecież u nas, przynajmniej w powszechnym pojęciu, naukowiec to „piękny umysł”, a biznes to „czysty zysk”. To jest trudne czy może się uzupełnia?
I jedno, i drugie. Z jednej strony trudne, bo dysponujemy ograniczoną ilością czasu, którego nie poświęca się przecież tylko i wyłącznie na biznes i naukę. Mamy rodziny, którym również należy się nasza uwaga. To pewnego rodzaju konflikt, w moim przypadku spory, bo z jednej strony jest uczelnia, której chcę być wierny i która ma w stosunku do mnie określone oczekiwania, z drugiej - firma, która liczy na moją obecność i zaangażowanie. Znalezienie „złotego środka” nie jest łatwe, ale tak się u mnie szczęśliwie złożyło, że te dwa obszary uzupełniają się w naturalny sposób. To, czym zajmuję się na uczelni, w stu procentach wykorzystywane jest w działalności biznesowej - i na odwrót.

Co dokładnie ma pan na myśli?
Wiedza, doświadczenie i relacje z przemysłem, które w biznesie są podstawą, a których trochę brakuje na uczelni, sprawiają, że jestem lepszym wykładowcą. Z kolei dzięki zaangażowaniu w biznes mogę być lepszym praktykiem. W pewnym momencie mojego rozwoju zawodowego w pewien sposób przejrzałem na oczy - zanim poznałem prawdziwe oblicze przemysłu, niekoniecznie w pełni go rozumiałem. Gdy sam zacząłem prowadzić biznes, moje podejście do nauki i przekazywania wiedzy zmieniło się. Wiele nauczyłem się od naszych klientów. Dziś wiem, że gdybyśmy próbowali przekazywać im wiedzę dokładnie w taki sposób, w jaki robimy to na uczelni ze studentami, to nie wróciliby do nas na kolejne szkolenia. Faktycznie, w naszym Centrum wielu trenerów pochodzi z Politechniki Śląskiej, natomiast są to osoby, które mają kontakt zarówno z uczelnią, jak i z przemysłem. Teoretycy, bez praktyki, są źle oceniani. Po zdobyciu doświadczenia przemysłowego, wykładowcy wracają na Politechnikę z zupełnie nowym podejściem do prowadzenia zajęć.

Może to jest ta nić łącząca naukę i biznes, czego - prawdę mówiąc - wciąż brakuje?
Z pewnością jedna z nich. W EMT-Systems taki model się sprawdza. Uruchomiliśmy bezpośredni transfer wiedzy z nauki do przemysłu, jak i w drugą stronę. Niektórzy postrzegają to jako konflikt, twierdząc, że robimy to, co powinna zrobić uczelnia. W teorii rzeczywiście tak jest - to uczelnia powinna kształcić młodych adeptów nauk technicznych. Tymczasem studenci posiadają wiedzę, jednak często okazuje się, że jest ona nieusystematyzowana i wyrywkowa. Za to kilkudniowy, profesjonalny kurs teoretyczno-praktyczny umożliwia dostosowanie wiedzy, którą studenci wynoszą z uczelni, do potrzeb przemysłu. Ani my, jako firma, nie zabieramy uczelni kandydatów na inżynierów, ani Politechnika Śląska nie zabiera nam klientów. Swoją działalnością udowadniamy, że łączenie teorii z praktyką to bardzo skuteczny sposób transferu wiedzy, a to przecież jeden z głównych warunków innowacyjności.

Jakim jest pan pedagogiem?
Skupiam się na praktyce. Oczekuję od młodych inżynierów zaangażowania, dogłębnej analizy problemu, praktycznego myślenia. Bardzo często, kiedy studenci składają na przykład układ mechatroniczny, zostawiam ich z zagadnieniem tak długo, aż sami je rozwiążą, dając ewentualnie tylko bardzo delikatne wskazówki. Nie dostają ode mnie gotowej odpowiedzi, bo tylko dochodząc do niej samodzielnie są w stanie czegoś się nauczyć, a właśnie tak nabytą wiedzę przełożyć w przyszłości na innowacje.

Ale z tym mamy problem... Bo czym właściwie jest innowacyjność? Od lat odmieniamy to słowo przez wszystkie przypadki, a ja mam wciąż wrażenie, że nie zawsze dobrze je rozumiemy. Innowacyjność to słowo klucz, tylko jakie drzwi otwiera?
Jest to z pewnością klucz do rozwoju. Od naszej innowacyjności, czyli tworzenia ulepszonych rozwiązań, zależy, czy znajdziemy nowy - często lepszy - sposób zastosowania wiedzy i technologii, dzięki któremu odniesiemy sukces i będziemy wyznaczać nowe kierunki. Niestety, jeżeli chodzi o polską gospodarkę, wskaźniki innowacyjności nie są na najwyższym poziomie. To może być niepokojące, chociaż oczywiście nie oznacza, że nie ma w naszym kraju firm innowacyjnych. Jest ich bardzo wiele.

Powiało optymizmem, jednak nasze innowacyjne produkty jakoś świata nie zalewają... Jak więc pobudzić innowacyjność?
Wiele zależy od dobrej organizacji oraz mobilizacji grupy zdolnych ludzi - tak jest w mojej firmie. Oczywiście najważniejszy jest pomysł - bez kompetencji, ciągłego dopływu informacji, innowacyjność nie ma racji bytu. Trzeba się więc ciągle uczyć, czerpać wiedzę z różnych źródeł. Jednak aby innowacyjność rzeczywiście miała szansę się pojawić, musi być bardzo mocno wspierana przez rząd. W chwili obecnej nie jest tak łatwo dostać pieniądze na budynek czy maszyny. Trzeba przygotować projekty, które pozwolą przetransferować odpowiednie środki finansowe do firm, które faktycznie idą w kierunku wdrażania i upowszechniania zmian produktowych oraz technologicznych. To nie jest zadanie proste. Dokumentacja projektowa często jest bardzo skomplikowana, a jej przygotowanie zajmuje dużo czasu. To zraża bardzo wielu już na samym starcie. Potrzebna jest też większa świadomość - wciąż za mało jest w naszym kraju instytucji rozpowszechniających informacje o możliwości pozyskania środków. Im więcej osób składa takie wnioski, tym lepsze - bardziej innowacyjne - projekty wygrywają.

CZYTAJCIE DALEJ NA NASTĘPNEJ STRONIE
A pana firma, a właściwie firmy wygrywają?
Robimy, oczywiście, co w naszej mocy. W ostatnim okresie napisaliśmy kilka nowatorskich projektów i otrzymaliśmy dofinansowanie. Intensywnie zmierzamy w kierunku innowacyjnych zmian. Czasami jednak okazuje się, że polski przemysł nie nadąża za szybkością tych zmian. My wprowadzamy szkolenia z najnowszych na rynku sterowników i - niestety - szkolimy pojedyncze firmy. Większość polskich zakładów pracuje na starszych odpowiednikach takich urządzeń. „Optymalizacja” to wciąż słowo widywane jedynie na papierze w czasopismach branżowych, chociaż coraz więcej jest przykładów firm i zespołów, które rozumieją bardzo dobrze, jak istotna jest oszczędność zasobów, która wynika między innymi z używania nowoczesnego sprzętu oraz dobrze przeszkolonych kadr.

To jest obszar, który łączy naukę z biznesem?
EMT-Systems jest przykładem na to, że nie tyle można te dwa światy zintegrować, co powinny one być nieustannie połączone, przenikać się. Nauka nie istnieje bez przemysłu, ponieważ traci sens. Przemysł zaś bez nauki staje w miejscu. Świadczymy usługi szkoleniowe dla tysięcy firm z całej Polski, ale większość z nich to spółki z obcym kapitałem, w których pracownicy częściej od kreowania nowych, innowacyjnych produktów, wykonują zaplanowane prace produkcyjne. Właśnie tej ogromnej liczbie osób, utrzymującej w zakładach przemysłowych ruch, ale także działom projektowym i konstrukcyjnym tych zakładów, oferujemy niezbędną wiedzę. Większość trenerów to doświadczeni akademicy, którzy łączą pracę na uczelni z obecnością w projektach dla przemysłu. Takie rozwiązanie daje szansę na wiarygodne i umiejętne przekazanie wiedzy akademickiej i doświadczenia przemysłowego. Po każdym kolejnym szkoleniu widzimy, jak wiele problemów obecnych w fabrykach kursantów udaje się rozwiązać.

Kiedy, pana zdaniem, dotrzemy do etapu, w którym to firmy zagraniczne będą kupować od nas myśl technologiczną?
Jest przecież kilka dziedzin, w których Polska jest liderem technologicznym! Dla mnie, ze względu na zaangażowanie w rozwój spółki Custom Copters zajmującej się produkcją dronów dedykowanych oraz obsługą wydarzeń, gdzie drony stanowią kluczowy element, najważniejszy jest właśnie przemysł bezzałogowych statków powietrznych, inaczej UAV z angielskiego lub BOL z polskiego. Polska jest niekwestionowanym liderem europejskim tej branży. Produkujemy bardzo dużo ciekawych bezzałogowych obiektów latających, które znajdują zastosowanie w monitoringu, ocenie stanu budynków i instalacji elektrycznych, inspekcjach, mapowaniu terenu, logistyce, transporcie, wojsku i wielu innych dziedzinach życia i przemysłu. To niesamowite urządzenia, a my nie powiedzieliśmy jeszcze ostatniego zdania...

Dobrze, że mamy się czym chwalić, jednak „jedna jaskółka wiosny nie czyni”, więc nadal czekamy na „wiosnę” polskich innowacji...
Pyta pani o to, w jaki sposób wspierać polską innowacyjność, by nasza myśl technologiczna wyprzedziła tę krajów zachodnich? Moim zdaniem, można to osiągnąć przez zmiany w systemie nauczania. Musimy stworzyć odpowiednie warunki, w których będzie mogła rozwijać się innowacyjność. Ważna jest przede wszystkim edukacja. Jako pracownik uczelni widzę, że jest ona bardzo często schematyczna, zbyt teoretyczna. Czasami brakuje takiego sposobu prowadzenia zajęć, który zachęcałby młodych ludzi do pokazania, na co ich stać. Konieczność realizowania programów powoduje jednak, że jesteśmy zmuszeni do określonych działań, które często zamykają studentów w narzucanych przez uczelnię ramach, a to niewątpliwie hamuje rozwój ciekawych pomysłów.

Co zrobić, aby „zwolnić” ten hamulec?
Jak twierdził Albert Einstein, jeśli powiemy komuś, że czegoś nie da się zrobić, to on tego nie zrobi, ale jeśli powiemy mu, że jest do rozwiązania problem, a on nie będzie zdawał sobie sprawy z tego, że nie da się go rozwiązać, to go rozwiąże. I tak to działa. Dobrze jest nie narzucać młodym ludziom rozwiązań, a jedynie udostępniać materiały, dzielić się z nimi wiedzą, a opracowanie rozwiązania pozostawić im.

Młodym trzeba więc dać dużą swobodę?
Oczywiście należy pokazywać im pewne wzorce, nie oczekując jednak tym samym, że na egzaminie przedstawią definicję zgodną z tym, co jest dokładnie napisane w książce lub zostało powiedziane na wykładzie. Odejście od podręcznikowego modelu nie powinno przekreślać nauki przez zrozumienie pewnych zagadnień. Musimy mieć przekonanie, że studenci rozumieją problem, a nie tylko przepisują „wykute” reguły. Po skończeniu studiów, kiedy absolwent idzie do pracy, już w ciągu kilku dni można się przekonać, czy uczył się ze zrozumieniem, czy też nie. Dla specjalistów w branży to naprawdę oczywiste.

Stosuje pan te rady w swoich firmach?
Innowacja zaczyna się w małych rzeczach, codziennych czynnościach, które usprawniamy, ulepszamy, sprawiamy, że zabierają mniej czasu. Oczekuję od pracowników ewolucji, dzięki temu w firmie ludzie próbują szukać rozwiązań, które spowodują, że będzie im się lepiej i wydajniej pracować. Jeśli będą się przy tym spełniać, będzie to dodatkowy sukces dla firmy i bodziec sprzyjający jej rozwojowi. Innowacyjność to nie magia. To prosta prawda, którą trzeba zrozumieć i stosować: „Jeśli będziesz innowacyjny dla siebie, to masz szansę kiedyś być innowacyjny i dla świata”.

ZOBACZCIE FILM: Zmiany w podatkach konieczne?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Wideo