Gospodarze nacierali, ale grali nieskutecznie. "Portowcy" w II połowie oddali tylko jeden strzał, lecz to wystarczyło im do wyrównania i przed zaplanowanym na 20 kwietnia rewanżem w Szczecinie to oni są w korzystniejszej sytuacji.
8 razy chorzowianie grali dotąd w finale Pucharu Polski
Chorzowianie uchodzą ostatnio za specjalistów od PP. Przed rokiem dotarli do finału tych rozgrywek, a teraz, po wcześniejszym odpadnięciu Wisły, Lecha i Legii, uważani są za faworytów rywalizacji. Część kibiców "niebieskich" zarezerwowała już nawet bilety na zaplanowany na 3 maja w Bydgoszczy mecz finałowy, choć ich pupile jeszcze nie awansowali do decydującej rozgrywki.
O tym, że Ruch bardzo poważnie traktuje pucharową rywalizację najlepiej świadczył skład, jaki w meczu z Pogonią wystawił trener Waldemar Fornalik. W ćwierćfinałowym spotkaniu z Legią szkoleniowiec nie wahał się postawić na rezerwowych, ale wczoraj, w porównaniu do ostatniej ligowej potyczki ze Śląskiem, w podstawowej jedenastce zaszła tylko jedna zmiana - miejsce Krzysztofa Pilarza zajął między słupkami Matko Perdijić, bo chorwacki bramkarz już wcześniej miał obiecane występy w PP.
Ruch zaczął z animuszem i już w 2 min. piłkę do siatki "portowców" posłał Artur Sobiech, ale wcześniej sędzia sygnalizował pozycję spaloną i gol nie został uznany. Wobec słabszej gry środkowych pomocników sposobem chorzowian na Pogoń miały być długie piłki za plecy obrońców rywali posyłane w kierunku szarżujących skrzydłami Wojciecha Grzyba i Łukasza Janoszki. Widać jednak było, że trener gości Piotr Mandrysz odrobił domową lekcję z taktyki "niebieskich" i jego obrońcy grali bardzo uważnie.
Szkoleniowiec szczecinian przed siedmiu laty jako opiekun Ruchu spuścił go z ligi i w trakcie spotkania nasłuchał się wielu okrzyków kibiców negujących zarówno jego umiejętności trenerskie jak i wysuwane po latach pod adresem chorzowian stare żądania finansowe.
Ruch bił głową w mur zmasowanej defensywy gości, a ci nie tylko się bronili, ale też wyprowadzali groźne kontry. Celował w tym zwłaszcza Olgierd Moskalewicz. Gospodarze przycisnęli dopiero tuż przed przerwą i w ciągu kilkudziesięciu sekund mieli trzy dobre okazje strzeleckie. Najlepszą zmarnował Arkadiusz Piech wprowadzony do gry za kontuzjowanego Marcina Zająca. Rezerwowy napastnik po podaniu Grzyba był sam przed bramkarzem, ale trafił z 7 m w Radosława Janukiewicza. Golkiper Pogoni poradził też sobie z dobitką Michała Pulkowskiego oraz uderzeniem głową Rafała Grodziskiego każdorazowo wybijając piłkę na róg.
Bramki doczekaliśmy się na Cichej dopiero po przerwie, a zdobył ją Sobiech. Prawą stroną boiska obrońcom Pogoni uciekł Grzyb i płasko dośrodkował w pole karne, a młody napastnik Ruchu z niewielką pomocą rywala z bliska wepchnął piłkę do siatki.
Niesieni dopingiem kibiców "niebiescy" dalej atakowali, ale festiwal nieskuteczności dał Piech. Tymczasem w 84 min goście oddali pierwszy celny strzał po przerwie. Uderzenie Macieja My-siaka było jednak precyzyjne. Piłka najpierw odbiła się od poprzeczki, a następnie tuż za linią wpadła do bramki!
W drugim spotkaniu: Lechia Gdańsk - Jagiellonia Białystok 0:2 (0:2).
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?