Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Pacjent odpowie za pożar szpitala psychiatrycznego w Lublińcu?

Bartłomiej Romanek
arc
Częstochowska prokuratura okręgowa, która prowadzi dochodzenie w sprawie tragicznego pożaru w Wojewódzkim Szpitalu Neuropsychiatrycznym w Lublińcu postawiła pierwsze zarzuty w tej sprawie. Usłyszał je 40-letni Grzegorz S., jeden z pacjentów psychiatryka, który zdaniem śledczych zaprószył ogień. Mężczyźnie za nieumyślne spowodowanie zagrożenia dla życia i zdrowia grozi kara pozbawienia wolności nawet do 8 lat.

Przypomnijmy, że do pożaru doszło 2 marca. Mimo natychmiastowej akcji ratunkowej i gaśniczej, która trwała zaledwie kilkanaście minut, pożar spowodował śmierć czterech osób, ostatnia zmarła w szpitalu w Siemianowicach Śląskich. Kilka osób zostało rannych.

Od początku śledczy przyznawali, że przyczyną tragedii był prawdopodobnie niedopałek papierosa, od którego zajął się materac na jednym z łóżek. Dochodzenie prowadzone przez częstochowską prokuraturę, która przejęła śledztwo od prokuratury w Lublińcu ze względu na jej wielowątkowość, potwierdziło tę tezę.

Zdaniem prokuratury ogień zaprószył jeden z pacjentów, Grzegorz S. Mężczyzna zabrał sąsiadowi z łóżka obok papieros i zapalił go. Przez jego nieuwagę ogniem zajął się materac, a mężczyzna mimo prób nie zdołał sam ugasić pożaru materacem i uciekł ze szpitalnej sali. O takim rozwoju wypadków mają dodatkowo świadczyć oparzenia dłoni Grzegorza S.

Dlatego pacjentowi lublinieckiego szpitala formalnie postawiono zarzuty, ale nie wiadomo, czy rzeczywiście odpowie on za swój czyn przed wymiarem sprawiedliwości.

Grzegorz S. był co prawda przesłuchiwany w obecności biegłych, ale będzie potrzebne wykonanie dodatkowej ekspertyzy, która odpowie na pytanie czy podejrzany był poczytalny w chwili tragedii.

Zdaniem prokuratora Tomasza Ozimka możliwości są trzy. Pierwsza zakłada, że był on w pełni poczytalny, wtedy będzie odpowiadał karnie. W przypadku, kiedy miał ograniczoną poczytalność, będzie odpowiadał przed sądem, ale będzie to miało bez wątpienia wpływ na złagodzenie kary. Trzecia opcja zakłada, że był on niepoczytalny, wtedy nie odpowie przed sądem, ale trzeba będzie sprawdzić, czy należy go umieścić w zamkniętej placówce.

Częstochowska prokuratura przesłuchała wszystkich świadków, przejrzała obraz z monitoringu i zbadała zabezpieczone ślady, ale wciąż nie znalazła odpowiedzi na pytanie, czy personel i ratownicy odpowiednio przeprowadzili akcję. Prawdopodobnie konieczna będzie dodatkowa opinia biegłego.

- Ten wątek śledztwa nadal jest otwarty. Biegły, który wydawał nam opinie w świetle posiadanej przez siebie wiedzy nie był w stanie jednoznacznie odpowiedzieć na pytanie, czy personel i ratownicy działali właściwie. Potrzebna będzie opinia innego biegłego - mówi prokurator Ozimek.

Henryk Kromołowski, dyrektor Wojewódzkiego Szpitala Neuropsychiatrycznego nie chce szeroko komentować sprawy do czasu zakończenia postępowania prokuratorskiego. - Myślę, że nie ma powodów do obaw, bo akcja ratunkowa została przeprowadzona bardzo szybko i sprawnie - mówi Kromołowski.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!