Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Piast Gliwice nie dla przyjezdnych

Tomasz Kuczyński
Na meczach Piasta są takie emocje, że aż żal, aby przyjezdni kibice byli ich pozbawieni
Na meczach Piasta są takie emocje, że aż żal, aby przyjezdni kibice byli ich pozbawieni Fot. Arkadiusz Gola
Kibice gości, którzy nie są wpuszczani na stadion Piasta Gliwice do końca rundy wiosennej będą mogli oglądać mecze zza ogrodzenia obiektu.

- Nikomu nie można zabronić przyjazdu do Gliwic. Skoro przeżyliśmy wizytę fanów Górnika i Lecha, to damy sobie radę z pozostałymi - mówi dyrektor gliwickiego klubu Józef Drabicki. W piątek Piast zagra z Legią. - Mamy sygnały, że pojawią się u nas kibice z Warszawy - dodaje.

Działacze beniaminka zareagowali na nasz wtorkowy tekst dotyczący m.in. zaskakującej sytuacji, związanej z usunięciem segmentów ogrodzenia, dzięki czemu kibice Lecha mieli już lepszą widoczność, niż tydzień wcześniej fani Górnika. - Nikt nie kryje, że nasz stadion jest toporny, ale przecież jesteśmy na najlepszej drodze do wybudowania nowego. To nie są wirtualne zapowiedzi tylko realne działania, doceniane przez PZPN - podkreśla dyrektor Drabicki. - Gdy nie ma jeszcze odpowiedniego obiektu, trzeba szukać kompromisów. Tak się dzieje w przypadku kibiców gości. Wiadomo, że lepiej byłoby nam sprzedać bilety i wpuścić ich na stadion. Jednak nie mamy takiej możliwości.

- Wszyscy zdajemy sobie sprawę, że nasz stadion nie jest doskonały i że jest to sytuacja przejściowa - dodaje rzecznik Piasta Grzegorz Muzia. - Gdy będzie nowy obiekt, będą lepsze warunki, również dla kibiców gości. To dla mieszkańców naszego miasta przenieśliśmy się z dalekiego Wodzisławia. Lepiej troszkę pocierpieć oglądając mecz w takich warunkach niż jeździć 44 km w jedną stronę. Zorganizowanie meczu w ekstraklasie wymaga wysiłku wielu ludzi. Przygotowania do następnego spotkania praktycznie zaczynają dzień po końcowym gwizdku sędziego. Robimy wszystko, co w naszej mocy, aby w takich warunkach jakimi dysponujemy, oglądanie meczu było jak najwygodniejsze.

W czasie spotkania z Lechem Marcin Bojarski złamał kość strzałkową, ponieważ wywrócił się na bieżni otaczającej boisko. Zawodnik gospodarzy poślizgnął się na gumolicie, po którym drużyny wychodzą na murawę. - Nie byłoby tej sytuacji gdyby nie feralna guma. Na niej nie byłem w stanie utrzymać równowagi - przyznał Bojar.

- Ten gumolit leży od kilkunastu lat i do tej pory nikomu nic się nie stało - przypomina Drabicki. - Jest takie powiedzenie, że nawet w drewnianym kościele cegła może spaść na głowę. Rozmawiałem z Marcinem, nie miał żadnych pretensji, mówił, że to przypadek. Zaimponował mi wypowiedzią, że prawdziwa tragedia zdarzyła się w Kamieniu Pomorskim, a przy jego kontuzji można mówić o pechu.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!