Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Planeta 51

Julita Adamiuk
VISION
Człowiek jako obcy, czyli astronauta w świecie zielonych stworków

nasza ocena ***
Hiszpania, Wlk. Brytania, 2009, animowany, reż. Jorge Blanco, głosy: Maciej Stuhr, Piotr Adamczyk, Magdalena Różczka, dyst. Vision

Tytułowa Planeta 51 przypomina Amerykę lat 50. trawioną paranoją przed sabotażem. Nic więc dziwnego, że jej nieco zacofani, zieloni mieszkańcy żyją premierą najnowszego filmu sci-fi "Humaniacs II" o obcych, którzy chcą podbić Planetę 51. I zamienić jej mieszkańców w zombie lub ewentualnie zabawić się w Hannibala Lectera i zjeść ich mózgi. Pewnego słonecznego dnia w mieście Glipforg jakaś rodzina postanawia urządzić grilla. Nagle w ogródku ląduje statek kosmiczny. Wychodzi z niego ubrany na biało stwór w kasku, który wbija amerykańską flagę w nowo zdobyty ląd.

Astronauta Charles "Chuck" Baker odwraca się i widzi… zielone istoty, które wpatrują się w niego z przerażeniem. Sam nie mniej zszokowany, bierze nogi za pas. Znajduje schronienie w planetarium, w którym pracuje rezolutny nastolatek Lem. Ci dwaj błyskawicznie znajdują wspólny język (i to dosłownie, a jak to już tajemnica). Lem przekonuje się, że Chuck jest co prawda arogancki i gwiazdorzy, ale nie ma morderczych zapędów. Dlatego razem z przyjaciółmi decyduje się chronić kosmicznego gościa przed polującą na niego kohortą żołnierzy. I spróbuje pomóc mu wrócić na statek zanim skończy się odliczanie i pojazd automatycznie wyruszy w podróż powrotną na Ziemię.

Człowiek ochrzczony obcym to pomysł, który świeżością już nie grzeszy. Ale w ostatnim czasie wykorzystywano tylko jego potencjał dramatyczny ("Terra 3D", "Dzień, w którym zatrzymała się Ziemia", "Dystrykt 9", "Avatar"), zapominając o komediowym. "Planeta 51" próbuje wypełnić tę lukę i chwała jej za to. Niestety animacji Jorge Blanco nie można skwitować inaczej niż wzruszeniem ramion. Nieoceniony Bartosz Wierzbięta funduje co prawda parę fantastycznych dialogowych kabaretów skwapliwie korzystając z nietypowej optyki, dubbing jest udany, a tempo szybkie, ale to, co najważniejsze zrobiono po łebkach. Nie mając konkurencji twórcy ograniczyli się do pretekstowej fabuły (tu i ówdzie zapominając o logice i uzasadnieniu wyobrażeń - Chuck i Lem mówią tym samym językiem; Planeta 51 z jej popkulturą, architekturą, nastrojem społecznym przypomina Amerykę lat 50-tych, ale wśród jej nieco zacofanych mieszkańców są hippisi). Mniej lub bardziej subtelnie odwołują się do innych filmów sci-fi ("E. T.", "Obcy", "Dzień niepodległości", "Piąty element", "Wojna światów"), a niezbyt wyrafinowane gagi wykonują postaci, które nie powalają swoją powierzchownością (no, może poza "ożywionym" robocikiem na podobieństwo Wall.E’go).

Zdecydowanie najfajniejsze są tutaj drobne smaczki takie jak Marylin Monroe w wersji z czułkami, pies Ripley, świetny sposób wykorzystania "Deszczowej piosenki". Wyłapią je jednak tylko dorośli. Dzieciom też nie będą się nudzić, ale nie zmienia to faktu, że "Planetę 51" to animacja jednorazowego użytku.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!