Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Początek jak nigdy

Patryk Trybulec
Piłkarze GKS Tychy wygrali pierwszy mecz w II lidze. Na zdjęciu Mirosław Wania w objęciach Tomasza Kasprzyka.
Piłkarze GKS Tychy wygrali pierwszy mecz w II lidze. Na zdjęciu Mirosław Wania w objęciach Tomasza Kasprzyka. Mikołaj Suchan
Od zwycięstwa rozpoczęli zmagania w II lidze piłkarze GKS Tychy. Dobry wynik cieszy podwójnie, bowiem w poprzednich sezonach tyszanie mieli w zwyczaju przegrywać mecze inauguracyjne.

Trener Damian Galeja nie wiedział również za wiele o rywalu. - Jestem człowiekiem, który lubi dużo wiedzieć, ale w tym wypadku nasza wiedza o dzisiejszym przeciwniku była szczątkowa - mówił po meczu szkoleniowiec gospodarzy.

Na szczęście goście niczym nie zaskoczyli piłkarzy GKS, którzy od pierwszych minut kontrolowali wydarzenia na boisku. Co prawda, to Marcin Suchański musiał pierwszy interweniować, ale duet napastników Victorii nie był w stanie zaskoczyć naszego bramkarza.

Pod bramką gości pierwszy raz gorąco zrobiło się w 21. minucie. Oko w oko z ich bramkarzem stanął bardzo aktywny Maciej Mańka. Mocno uderzył w krótki róg, ale jeszcze tym razem szczęście było po stronie Koronowa. Chwilę później po rzucie rożnym główkował Tomasz Wesecki - również nieskutecznie.

Tyszanie prowadzenie objęli w 26. minucie i nie oddali go już do końca spotkanie. Lewą stroną boiska pognał Tomasz Kasprzyk i po ograniu dwóch obrońców podał do wbiegającego Jarosława Lutego. Ten jednak nie trafił w piłkę, która szczęśliwie trafiła pod nogi nadbiegającego Mirosława Wani. Pomocnik GKS płaskim strzałem z kilkunastu metrów pokonał bezradnego w tej sytuacji Roberta Tomaszewskiego.

- Trenujemy takie zagranie - żartował Wania, pytany o kiks Lutego. - Na szczęście piłka trafiła pod moje nogi i znalazła drogę do bramki, chociaż trafiłem nieczysto - przyznał zadowolony strzelec jedynego gola meczu.

Gospodarze mogli podwyższyć wynik jeszcze przed przerwą, ale piłka zagrana głową przez Jarosława Zadylaka do Weseckiego została wybita niemal z linii bramkowej. Ten ostatni kilka sekund później stanął przed kolejną szansą, jednak zamiast wbiegać w pole karne zdecydował się na strzał. W efekcie piłka odbiła się od słupka i opuściła boisko.

Na drugą połowę trener Galeja nieco inaczej ustawił swoich zawodników. Tyszanie wyraźnie nastawili się na grę z kontry, co okazała się może mało widowiskowym, ale skutecznym sposobem na utrzymanie korzystnego wyniku. Piłkarze Victorii pierwszy, w dodatku niecelny strzał na bramkę Suchańskiego oddali dopiero w doliczonym czasie gry. Tymczasem GKS stworzył kilka dogodnych akcji do zdobycia drugiego gola. Najbliższy tego był Tomasz Kasprzyk, ale w sytuacji sam na sam nie poradził sobie z golkiperem gości. Trzy minuty później opuścił boisko, a jego miejsce zajął powracający po kontuzji kolana Krzysztof Bizacki. Popularny Bizak już po 120 sekundach pobytu na murawie mógł wpisać się na listę strzelców. Nie wykorzystał jednak dobrego podania od Mańki, który od 64. został przesunięty do pomocy w miejsce Tomasza Matyska. Młodzieżowiec nie wytrzymał trudów całego spotkania i został zastąpiony przez Krzysztofa Kozłowskiego.

Tuż przed ostatnim gwizdkiem arbitra dwukrotnie z rzutu wolnego w pole karne rywala dośrodkowywał jeszcze Luty, niestety za każdym razem piłka padała łupem Tomaszewskiego. Wynik pozostał niezmieniony.

- Super, że wygraliśmy w meczu inauguracyjnym. Nie popadamy jednak w hurra optymizm, to dopiero początek. Zwycięstwo jednak ogromnie cieszy, tym bardziej, że przy takim upale grało się naprawdę ciężko - podsumował sobotni występ Wania.

GKS Tychy 1 Victoria 0

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!