Górale w sobotę stracili punkty w meczu, który - sugerując się przebiegiem gry - powinni wygrać różnicą dwóch goli. Choć w wyjściowej jedenastce Podbeskidzia wybiegło aż sześciu ofensywnych graczy (w tym pięciu mogących grać na pozycji napastnika!), scenariusz był taki sam, jak w meczach z KSZO (0:1), czy ze Zniczem Pruszków (1:1).
Paradoksalnie mecz z Flotą nie był złym spotkaniem w wykonaniu Górali... podobnie jak siedem innych zakończonych remisem bądź porażką Podbeskidzia. Na grę zespołu nie miała wpływu nawet niespodzianka, o jaką zadbał jeszcze przed pierwszym gwizdkiem trener Marcin Brosz ustawiając Martina Matusa, nominalnego napastnika, na pozycji stopera.
- To dla niego żadna nowość. Jako stoper występował 12 lat w Żylinie. I teraz poradził sobie dobrze, choć miał trudnego rywala - tłumaczył Brosz. W strzelaniu goli Matusa pod bramką rywali wyręczył Bagnicki, który dopadł do wypuszczonej przez Sergiusza Prusaka piłki i z bliska wbił ją do siatki.
- Szkoda, że zabrakło asekuracji - żałował golkiper Floty przyznając się jednak do błędu. Tuż po przerwie wydawało się, że stare dobre Podbeskidzie wróciło - bielszczanie zaatakowali zdecydowanie, grali szybko i pomysłowo, ale strzałom Piotra Malinowskiego i Clemence'a Matawu zabrakło precyzji.
Czar prysł kilka chwil później, gdy Flota zaczęła szukać swojej szansy - Joachim Mikler najpierw fantastyczną paradą uratował zespół przed stratą gola, ale kilka sekund później po rzucie rożnym był bezradny przy strzale Sławomira Mazurkiewicza, który nieczysto trafił w piłkę nadając jej dziwną rotację.
Gol podciął skrzydła Góralom. Niby chcieli, próbowali atakować rzucając wszystko na jedną kartę, ale w każdym kopnięciu piłki widać było brak wiary, że akcja może przynieść powodzenie. Piłkarzom z Bielska kilka razy zabrakło zrozumienia w sytuacji, gdy jedno podanie mogło otworzyć drogę do bramki.
Za to Flota pokazała, jak należy wyprowadzać kontrę i w 89 min. Damian Staniszewski po solowej akcji pogrzebał marzenia gospodarzy o korzystnym wyniku.
- Wygraliśmy dość szczęśliwie. Liczyliśmy na jeden punkt. Choć pechowo straciliśmy gola, widziałem w przerwie w oczach chłopaków wiarę w korzystny rezultat - przyznał Petr Nemec, trener Floty.
Tej wiary zabrakło Góralom, choć trener Brosz zapewniał, że zespół bardzo chce wygrywać mecze, zwłaszcza u siebie.
- Bramki tracimy głównie dlatego, że ci chłopcy chcą strzelić gola, wygrać i zapracować na szacunek kibiców - podkreślił trener Brosz.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?