Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Polonia Warszawa - Górnik Zabrze 0:0. Podwójna garda zamiast kołyski, ale konto urosło

Rafał Musioł
Co prawda Grzegorz Bonin zapowiadał, że chciałby mieć na stadionie Polonii Warszawa okazję do wykonania "kołyski" dla narodzonej w miniony wtorek córki, jednak pragnienie jednostki musiało został poświęcone dla interesu ogółu. Górnik Zabrze pojechał na Konwiktorską po jeden punkt i dzięki żelaznej konsekwecji, której efektem ubocznym była wiejąca z murawy nuda, swój cel osiągnął.

- Nie ma co ukrywać, że jesteśmy zadowoleni - przyznał trener Adam Nawałka. - Chcieliśmy powalczyć o zwycięstwo, może gdyby Daniel Sikorski zachował w końcówce więcej spokoju, to byśmy je odnieśli, ale remis był celem minimum. I najważniejsze, że udało nam się go osiągnąć, bo przecież Polonia to najmocniejszy finansowo i kadrowo zespół w naszej ekstraklasie.

Szkoleniowiec Górnika miał już do swojej dyspozycji Roberta Jeża, ale Słowak w ramach aklimatyzacji obejrzał spotkanie z ławki rezerwowych. Nieoczekiwanie towarzyszył mu m.in. Mateusz Sławik, który w ekipie zajął miejsce Sebastiana Nowaka.

- Mamy równorzędnych bramkarzy, którzy walczą o swoją pozycję - tłumaczył decyzję Nawałka.

Ze szczególną uwagą opiekun Górnika śledził zachowanie swoich zawodników w czasie stałych fragmentów gry, które jesienią stanowiły piętę achillesową zabrzan. Tym razem zespół zachował wreszcie czyste konto. - To nas cieszy dodatkowo, bo przecież bramkarz i obrońcy są rozliczani przede wszystkim ze straconych goli - mówił kapitan Adam Banaś. - Wracamy więc do domu w świetnych humorach i z bogatszym kontem punktowym w tabeli. I muszę przyznać, że ten remis uważam za sukces.

Defensorzy Polonii mieli znaczenie mniej pracy, bo Górnik do ataku zapędzał się rzadko i tylko wtedy, gdy solidnie zabezpieczył już swoje tyły. Na przedpolu schowanych za podwójną gardą zabrzan i tak kilkakrotnie było jednak gorąco, ale wtedy świetnie spisywał się Adam Stachowiak. W doliczonym czasie gry przydał się też uśmiech losu, gdy Bruno strzelił głową, ale minimalnie niecelnie.

W Warszawie natomiast zamiast spodziewanej fety zapanowało rozczarowanie. - Ten wynik nie jest dla nas zadowalający - nie ukrywał debiutujący w lidze trener gospodarzy Theo Boss, który już zaczął wyczerpywać niezwykle mizerny kredyt zaufania, jaki ma dla szkoleniowców właściciel Polonii, Józef Wojciechowski. Chodzący w butach na wysokich obcasach multimilioner oczekiwał bowiem co najmniej powtórki z Zabrza, gdzie Czarne Koszule wygrały na inaugurację sezonu 2:0.

- Gra się tak, jak przeciwnik pozwala, a my nie pozwalaliśmy im za wiele - trafnie przyznał na koniec Banaś.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!