Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Rafał Musioł: Anita Włodarczyk znokautowała wieloryba

Rafał Musioł
Rafał Musioł
W świecie sportu dzieją się rzeczy nieprawdopodobne, ale prawdziwe. I znacznie ciekawsze niż poszukiwanie pytona tygrysiego w stolicy - pisze Rafał Musioł, zastępca szefa działu sportowego Dziennika Zachodniego

Czasy, gdy letnie tygodnie w mediach uznawane były za sezon ogórkowy, minęły już bezpowrotnie. Rolę potwora z Loch Ness, kosmitów wydeptujących kręgi w zbożu i wieloryba płynącego Wisłą zastąpiły równie nieprawdopodobne, a jednak prawdziwe historie.

Na przykład o tym, jak wiele lat rzucania młotem na dobre zakręciło Anitą Włodarczyk, która niczym dziecko w piaskownicy zabrała swoje zabawki i śmiertelnie obrażona zamknęła się w pokoju. Powodem wewnętrznej i zewnętrznej emigracji lekkoatletki był fakt, że jeden z kolegów (po fachu, a nie dosłownie) zasłonił mistrzynię widniejącą na plakacie. Ta w rewanżu chciała go całkiem wygumować i to w tak zwanym realu, na co organizatorzy imprezy zareagowali wzruszeniem ramion, wprawiając Włodarczyk w niekłamane zdumienie. Nieumywające się jednak do tego, które czuli śledzący ten żałosny spektakl kibice…

Zdziwienie dominuje również w jednym z krakowskich klubów, w Wiśle mianowicie. Otóż jej zarząd zaskoczony został przez władze królewskiego grodu wypowiedzeniem umowy, na mocy której „Biała Gwiazda” korzystała ze stadionu przy ulicy Reymonta. – Jak tak można? – oburzyli się wiślacy, którzy wielomilionowy dług za bieganie po murawie położonej przez miasto i między trybunami zbudowanymi przez miasto, uznawali za nic nieznaczący szczegół.

Podobnie frustrująca sytuacja spotkała fanów Piasta Gliwice. Bracia i siostry po tamtejszym szalu nie mogą pojąć, dlaczego prezes nie chce ich słuchać w pozycji na baczność, a normalni kibice ultrasowski bojkot meczów przy Okrzei przyjęli z niekłamanym zadowoleniem. Ultrasi się dziwią, bo przecież demolowanie własnego stadionu, odebranie własnej drużynie bezcennych punktów i odstręczanie ludzi od przychodzenia na mecze powinno budzić szacunek, a nie lekceważenie.

Na brak szacunku cierpią też piłkarze reprezentacji Polski. Najpierw naród nie docenił ich zwycięstwa nad Japonią – z którą w ostatnich minutach bawili się w kotka i myszkę, a której kolejny występ pokazał, jak wielką było to sztuką – a potem nie potrafił podzielić radości z zasłużonych wakacji. Już palec w zakrytym na szczęście markowymi kąpielówkami (niech nieletni Czytelnicy zamkną oczy) tyłku Grzegorza Krychowiaka zamiast życzliwych uśmiechów wywołał lawinę złośliwych komentarzy. Wkrótce potem na celowniku znalazł się Kamil Grosicki. Niewinne zdjęcie ze spotkania z przyjaciółmi sprowokowało hejterskie uwagi. Skrzydłowy kadry dostosował się do poziomu i na pytanie, po co pojechał do Rosji, odparł, że po g…, a na koniec oświadczył, że najagresywniejszego z internautów chciałby spotkać na żywo. Można się domyślać, że nie chodziło o wymianę koszulek…

Polskie piekiełko zgasło jednak przy słońcu, które przygrzało w Turynie. Juventus zdecydował się zapłacić za Cristiano Ronaldo 120 milionów euro plus 30 milionów dla samego zawodnika w każdym z 4 lat, jakie ma spędzić w Mieście Fiata. Dzięki temu Portugalczyk znalazł się na trzecim miejscu w rankingu najdroższych transferów wszech czasów, a w polskiej wyszukiwarce wyprzedził nawet Kaję Paschalską bez stanika.

I pomyśleć, że minęły raptem trzy tygodnie wakacji…

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!