Rozpoczęcie budowy stadionu GKS-uKatowice (formalnie Miejskiego), stanowi kiepską wiadomość dla Chorzowa. Stolica województwa była wszak do tej pory jego wiernym towarzyszem w odwlekaniu takiej inwestycji. Teraz Chorzów został sam jak palec w czarnej dziurze i nawet dowcipy o trzytrybunowym stadionie Górnika nikogo już tam nie śmieszą.
Nie da się ukryć, że w Katowicach tempo podkręcono mocno. Konsekwentnie przełamywano wszystkie kryzysy, z najpoważniejszymi: odrzuceniem wniosku kredytowego w Banku Odbudowy Rady Europy i pomyłką biura projektowego, gdzie przesunięcie przecinka zwiększyło końcową kwotę o 120 mln zł. Nieodzowny był także uśmiech losu, gdy okazało się, że jedna z ofert zdołała jednak zmieścić się w ramach finansowych, które dla pozostałych konkurentów okazały się zdecydowanie za ciasne.
W Chorzowie tymczasem do sprawy podchodzą zupełnie inaczej i ze znacznie mniejszym zapałem niż gdy topiono miliony publicznych złotówek w Ruch należący do Dariusza Smagorowicza i wpompowywano góry pieniędzy, gdy raz za razem doprowadzał on klub z Cichej na skraj upadku. Z budową stadionu jest zupełnie inaczej, a nawet... odwrotnie. Tym razem pieniędzy szuka się wyłącznie na zewnątrz, a pomysł, by 195 mln złotych pozyskać z tarczy antykryzysowej był tak przewrotny, że sam wspomniany przed chwilą S. na pewno by się go nie powstydził. Z dealu nic nie wyszło, więc Chorzów podjął podobną próbę w kontekście „Polskiego Ładu”. Walka toczy się o 195.682.953 zł, czyli maksymalne dopuszczalne 90 procent wartości całej inwestycji. Biorąc pod uwagę dość niejasne kryteria zadecydują wpływy polityczne, więc możliwe jest wszystko.
Drogi Katowic i Chorzowa wyraźnie się więc rozeszły, ale w idealnym świecie sensowność obu inwestycji zostałaby poddana referendalnej ocenie mieszkańców. Wyniki byłyby niezmiernie ciekawe, bo przecież frekwencja na meczach GKS-u i Ruchu jest odwrotnie proporcjonalna do zaangażowania miast w budowę stadionów. Pierwszoligowi katowiczanie co prawda powtarzają w kółko, że na mecze nie chodzą dlatego, iż obecny stadion jest przestarzały, ale chorzowianie kontrują ich tłumami w drugoligowym skansenie. I trzeba przyznać, że zdjęcia trzeszczącej w szwach Niebieskiej trybuny powinny być argumentem o co najmniej takiej samej sile rażenia niż ambicje Katowic, by sprostać wymogom rozwoju cywilizacyjnego.
Warto na marginesie zauważyć, że to w Chorzowie budową stadionu w kampaniach wyborczych gra się znacznie głośniej niż w Katowicach. Wyniki tej politycznej walki wskazują raczej na dość mizerne przełożenie wyborczej siły kibiców na obsadę stanowisk.
Nie przeocz
Musisz to wiedzieć
Bądź na bieżąco i obserwuj
Maksym Chłań: Awans przyjdzie jeśli będziemy skoncentrowani
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?