Jest w Krakowie pewien zwyczaj, mało zapewne znany ludziom spoza kręgu najzagorzalszych kibiców sportowych. Nie chodzi bynajmniej o gonitwy z maczetami i ostrzeliwanie się racami, a o coś znacznie bardziej wyrafinowanego: staranne omijanie nazwy lokalnego rywala. Żadnemu prawdziwemu wiślakowi nie przejdzie przez usta Cracovia (chociażby był na przykład meczowym spikerem), a żaden genetyczny „pasiak” nie wyartykułuje nazwy byłego milicyjnego klubu (nawet jeśli profesor Filipiak najął go tylko do trenowania).
Śmieje się z tego cała Polska, mało jednak życzliwie, raczej z politowaniem, zwłaszcza, że czasem zamiast śmiesznie robi się zwyczajnie strasznie, a bywa, że i głupio. Jak ostatnio, gdy podczas podwawelskich derbów stewardzi zabraniali dzieciakom kibicować Wiśle, natomiast doping dla Cracovii był odtwarzany z „empetrójki”.
Zapytacie pewnie co wspólnego mają te zwyczaje z naszym regionem? Okazało się otóż, że są one zaraźliwe, a skutecznej szczepionki póki co nie widać. Pierwszą ofiarą krakowskiej bakterii padł Tadeusz Bartnik, dyrektor sportowy GKS-u Katowice. Na konferencji powitalnej nowego szkoleniowca Dariusza Dudka zaprezentował całą gamę synonimów zastępujących nazwę „Zagłębie Sosnowiec”. Ba, nawet zadane wprost pytanie wyżej podpisanego zablokował zwinną zasłoną, czyli „poprzednim pracodawcą” i znacznie mniej finezyjnym tłumaczeniem, że postępuje w taki sposób, ponieważ jest w „swoim klubie i uważnie dobiera słowa”.
Biorąc pod uwagę tę staranność i roztropność – która zapewne towarzyszyła dyrektorowi także w trakcie wyrzucania Piotra Mandrysza, by zrobić miejsce dla Jacka Paszulewicza, oraz przy sprowadzaniu osiemnastu piłkarzy stanowiących skład tkwiący w strefie spadkowej – nie sposób uciec od wrażenia obcowania z tajemnicą. Niezgłębioną bowiem zagadką pozostaje kwestia, w jaki sposób dyrektor Bartnik ściągnął Dariusza Dudka na Bukową. Unikając słowa Zagłębie w mowie, spojrzeniu i uczynku, nie mógł wszak wiedzieć, że ten opuścił Sosnowiec! Nie był też w stanie przeprowadzić wywiadu środowiskowego w poprzednim klubie, sprawdzić wyników przezeń osiąganych, a nawet wpisać w umowie adresu zamieszkania trenera.
Nawet pomijając te kwestie, trzeba spojrzeć prawdzie w oczy i oddać dyrektorowi, co jego: pochodzący z Poznania myszkowianin otworzył nowy rozdział w stosunkach katowicko-sosnowieckich. Znając temperament szefa Zagłębia, Marcina Jaroszewskiego, na odpowiedź zza Brynicy z pewnością nie trzeba będzie długo czekać.
POLECAMY PAŃSTWA UWADZE:
Polonia Bytom pokonała Szombierki
Polska - Włochy na Stadionie Śląskim: Oceny zawodników
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na Twitterze!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?