Dwa czwartkowe odcinki tegorocznego maratonu Dakaru okazały się ostatnimi dla Rafała Sonika. Na pierwszym z quadu polskiego zawodnika zaczął wyciekać olej, na drugim jego silnik odmówił w ogóle posłuszeństwa. Polski kierowca liczył, że uda się jeszcze doholować pojazd na biwak do fortu w Uyuni, ale żaden z przejeżdżających zawodników nie zatrzymał się i mu nie pomógł. - To było wysoko w górach, jakieś 120 kilometrów przed metą. Przez cały czas trzymałem linę w ręku licząc, że ktoś się zatrzyma i mi pomoże. Spędziłem tak kilka godzin, owinięty kocami, bo było bardzo zimno i padał deszcz - opowiadał krakowianin.
Z pomocą zeszłorocznemu triumfatorowi Rajdu Dakar przyszedł jeden z mieszkańców San Vincente. Zapakował quada na swoją półciężarówkę i na skróty ruszył w stronę biwaku w Uyuni. Sonik nie mógł liczyć na pomoc swojego serwisu, bo choć ten był w linii prostej oddalony tylko o 6 km, to dzieliła ich góra i pokonanie jej zajęłoby kilka godzin. - Takie rzeczy się zdarzają, to jest Da-kar - przyznał Sonik. - W ciągu ostatnich czterech lat unikałem awarii, kończyłem wszystkie rajdy i ten limit teraz się wyczerpał. Szkoda, że to się wszystko wydarzyło na etapie maratońskim, bo inaczej mój serwis z takimi problemami by sobie poradził.
Sonik nie zamierza jednak wracać do kraju. Pojedzie do końca rajdu, do mety w Rosario, ale już nie za kierownicą swojego quda, lecz w samochodzie pomocy technicznej. - Dakaru cały czas trzeba się uczyć, poznawać go, a to będzie znakomita okazja do tego - uważa rajdowiec z Krakowa.
Dzień po Soniku pech dopadł innego faworyta w quadach Ignacio Casale. Chilijczyk miał wypadek, złamał obojczyk i zmuszony był wycofać się z rajdu. Casale został przetransportowany śmigłowcem do szpitala. Ostatnie etapy są nie tylko potwornie trudne, ale też bardzo wymagające zarówno dla zawodników jak i ich maszyn. Jazda na rekordowo dużej jak na Dakar wysokości powyżej 4600 m n.p.m daje w kość jednym i drugim. Taką wysokość boleśnie odczuł nawet człowiek z gór Adam Małysz. Były skoczek z Wisły narzeka na ból głowy, który utrudnia koncentracje. Z kolei Jakub Przygoński twierdzi, że w takich warunkach jego samochód jest wolny i nie ma takiej siły.
Nie tylko wysokość, ale także pogoda jest sporym utrudnieniem dla kierowców. W Uyuni wcześnie rano, kiedy pierwsi zawodnicy ruszali na trasę, było bardzo zimno, w granicach 5 stopni. W południe, kiedy słońce było już wysoko, z nieba lał się niemiłosierny żar. Wieczorem zaś szybko się wychłodziło i znowu, co jest już normalne na tym Dakarze, popadało. Na szczęście deszcz nie był taki rzęsisty jak w Villa Carlos Paz. W Uyuni trudno znaleźć zielone drzewo, przeważają kaktusy i spalona na pieprz trawa.
Wczoraj zawodnicy ścigali się po wyschniętym słonym jeziorze blisko granicy z Chile, ze startem i metą w Uyuni. Bezkonkurencyjne jak do tej pory są Peugeoty. Szósty etap wygrał Stephane Peterhansel, drugi był Carlos Sainz, a trzeci Sebastien Loeb. Nowym liderem rajdu został Peterhansel. 16. na wczorajszym etapie był Jakub Przygoński, 17. Adam Małysz, a 20. Marek Dąbrowski. Coraz pewniej na trasie Dakaru czuje się Jakub Piątek. Wczoraj dwukrotny zdobywca Puchar Świata juniorów zajął 22 miejsce wśród motocyklistów, najlepsze w dotychczasowych swoich startach w tym rajdzie.
*Finał Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy NA ŻYWO + ZDJĘCIA + WIDEO
*Abonament RTV na 2016: Ile kosztuje, kto nie musi płacić SPRAWDŹ
*Horoskop 2016 dla wszystkich znaków Zodiaku? Dowiedz się, co Cię czeka
*Jesteś Ślązakiem, czy Zagłębiakiem? Rozwiąż quiz
*1000 zł na dziecko: JAK DOSTAĆ BECIKOWE? ZOBACZ KROK PO KROKU
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?