Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Recenzja filmu "Duchy w Wenecji". Detektyw Herkules Poirot wkracza do akcji!

Adam Pazera
mat. prasowe
Kenneth Branagh, brytyjski artysta od młodości był zafascynowany Szekspirem. Zrazu jako aktor teatralny („Hamlet", „Król Lear"), z czasem zainteresował się filmem, również jako reżyser. Na przełomie lat 80. i 90. ubiegłego wieku zdobył międzynarodową sławę realizując „Henryka V" i „Wiele hałasu o nic" stając się popularyzatorem dorobku jednego z najwybitniejszych pisarzy literatury angielskiej. A w ostatnich latach zainteresował się twórczością Agathy Christie, brytyjskiej autorki powieści kryminalnych i obyczajowych, ekranizując „Morderstwie w Orient Expressie" i „Śmierć na Nilu" oraz „Duchy w Wenecji" na motywach jej „Wigilii Wszystkich Świętych".

W tych trzech filmach - jak i we wcześniejszych szekspirowskich - wystąpił także w roli głównej, jako Herkules Poirot, fikcyjna postać słynnego belgijskiego detektywa. Dwie wcześniejsze adaptacje trudno uznać za sukces artystyczny, ale "Duchy..." to całkiem przyzwoity, trzymający w napięciu thriller. Branagh nie trzyma się sztywno treści powieści, traktuje ją wręcz zupełnie swobodnie. Akcja nie toczy się zgodnie z pierwowzorem literackim w wiosce pod Londynem, a w powojennej Wenecji roku 1947, „cudownym relikcie, który powoli tonie" - jak mówi jeden z bohaterów, i co istotne - zgodnie z tytułem powieści - rzeczywiście w dniu Halloween, czyli przededniu Wszystkich Świętych. Na wstępie kamera obeznaje nas z miastem: majestatyczne mury zabytkowych budowli, kamienne postaci, gołębie na placu św. Marka, gondolierzy na swych łodziach w wąskich kanałach, mosty i ciasne uliczki. Słynny detektyw Herkules Poirot, który wycofał się z życia i jest na wygodnej emeryturze wychodzi pewnego poranka z bramy przed którą czai się tłum interesantów z nadzieją, że ten rozwiąże ich problemy, każdy z nich ma „pilną sprawę". Bezceremonialnie pozbywa się ich czujny ochroniarz detektywa -Vitale, ale na spotkanie nalega przyjaciółka Poirot - Ariadna Oliver, pisarka kryminalnych powieści do których wiedzę czerpie z rozwiązanych przez detektywa spraw. Chce ona, aby Poirot zdemaskował oszustwa - jak mówi – „bezbożnej pani Reynolds, która jest ostatnią osobą, oskarżoną ustną deklaracją z 1735 roku o czarnoksięstwo". Naigrywa się przy tym nieco z detektywa, z jego pozornej gnuśności („zaszyłeś się w tym mieście i unikasz ludzi, straciłeś kontakt ze światem") i chcąc zmobilizować Poirota do działania, niemal rozkazuje: „Wytrop oszustwo!" Nic dziwnego, ewentualna rozwikłana sprawa, zapewne będzie treścią jej kolejnej książki. Pisarka z detektywem (plus nieodłączny ochroniarz Poirota) zmierzają ciemnymi uliczkami, mijając postaci przebrane za duchy, stwory, kościotrupy; w tej mrocznej i ponurej atmosferze Halloween ochroniarz mówi złowieszczo: „Każdy dom jest tu nawiedzony lub przeklęty".

We wnętrzach zrujnowanego pałacu wita gości pani domu - Rowena Drake. Chce, aby pani Reynolds wyjaśniła okoliczności wypadku sprzed roku: tragicznej śmierci jej córki, Alicji, której upadek z okna policja uznała za samobójstwo. Pojawia się pani Reynolds, uczestnicy seansu spirytystycznego mają zachowywać się zgodnie z zaleceniem jej asystentki. Detektyw od samego początku jest bardzo sceptyczny wobec jej „czarów". – „Spodziewał się pan kogoś nadętego, starej wiedźmy. Ja jestem medium, a pan chce mnie zdyskredytować". - „Szalbierze żerujący na łatwowierności nie robią na mnie wrażenia" - detektyw nie pozostaje dłużny. Nawet spadający z sufitu w trakcie spektaklu ciężki żyrandol nie wzrusza Poirot, na co ma proste wytłumaczenie: „To sufit osłabiony przez wodę (ciągle pada deszcz), nienawykły do takiego ciężaru". Ma swoją dewizę, która mniej więcej brzmi tak: „Chciałbym uwierzyć w jakikolwiek znak diabła czy ducha. Bo jeśli jest duch, to i dusza. A jeśli jest dusza, to i Bóg, który ją stworzył. Ale widziałem zbyt wiele: liczne zbrodnie, przeżyłem dwie wojny, ludzkie zło i obojętność. Toteż stwierdzam, że nie ma żadnych duchów, Boga, ani mediów, które chcą z nami rozmawiać". Stąpa twardo po ziemi i nic go nie przekona do wiary w prawdziwość seansów pani Reynolds, która odgrywa spektakl: „Proszę mnie nie dotykać, póki jestem w transie... Dom przepełniony jest zmarłymi". Wzywa Alicję, w pewnym momencie przemawia jej głosem, zachowuje się niczym opętana. Po jej ochłonięciu, znudzony Poirot zamierza wyjść: „Jest pani uzdolnioną artystką. Wmówiła pani matce, że dusza Alicji cierpi, to okrutne". – „Nie spinaj się kolego, może być zabawnie" - ripostuje pani Reynolds jako medium. Ale zabawnie nie jest, wręcz przeciwnie - jedna z osób uczestniczących w seansie zostanie zamordowana. A wcześniej ktoś porwał się na życie samego detektywa! I Poirot już „poczuje krew", tj. przejmuje śledztwo, każąc zamknąć wszystkie drzwi: „Nie wyjdziemy, dopóki mordercy nie znajdę". Ariadna, przyjaciółka detektywa zaciera ręce: „Jeden trup i już jesteś w formie. Znów masz wenę". W grupce ok. 10 osób każdy jest podejrzany, Poirot przesłuchuje każdego z nich, każdy ma swoje tajemnice, nawet (a może...zwłaszcza!?) 10-letni, inteligentny chłopiec- Leopold, syn Ferriera, lekarza Alicji i powiernika Roweny.

„Duchy w Wenecji" mają wszelkie cechy opowieści kryminalnej, ale jednocześnie - poprzez nadprzyrodzone zjawiska, które dzieją się w nawiedzonym pałacu: przewracające się krzesła, spadające filiżanki, tłukące się lustra, przetarta fotografia - nabierają znamion horroru. Zda się, że sam Poirot ulega iluzji i popada w obłęd, słysząc dziecięce śpiewy, widząc Alicję w lustrze i postać małej dziewczynki za drzwiami.

Intryga jest misterna, sposób rozwiązywania zagadki przez Poirot - kto zabił? niczym nić odwijana z kłębka - jest pasjonujący zwłaszcza, że...nie kończy się na jednej zbrodni! Nie przeszkadza monolog - błyskotliwy tok dedukowania i głośne rozważanie detektywa, więc napięcie sięga zenitu. Doskonała scenografia w ciasnych zakamarkach, tajemniczych pomieszczeniach w ponurych wnętrza pałacu tworzy atmosferę strachu i zagrożenia. A w tym mrocznym świecie przepełnionym halloweenową atmosferą puentą na zakończenie filmu (oczywiście po odkryciu mordercy) są słowa Poirota: „Wiem tylko, że nie możemy uciec od upiorów. Ale możemy zawrzeć z nimi rozejm i dalej żyć".

Nie przeocz

Musisz to wiedzieć

od 12 lat
Wideo

Bohaterka Senatorium Miłości tańczy 3

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera