Czytaj również: 200 turystów utknęło na greckiej wyspie Kos
- Jesteśmy szczęśliwi, że to już się skończyło – mówił na pan Krzysztof. Pasażerowie spóźnionego dwa dni samolotu w rozmaity sposób oceniali to, co się stało. Jedni mówili o dobrej organizacji i o tym, że nie zostawiono ich samym sobie i po prostu mieli dwa dni dłuższe wakacje. Inni narzekali na informacyjny chaos i nerwy.
W sobotę samolot zabrać miał do Wrocławia około 200 osób, klientów kilku różnych biur podroży, którzy pojechali na Kos na wczasy. Ale z powodu awarii trzech samolotów przewoźnika samolot po turystów nie przyleciał ani w sobotę, ani w niedzielę. Dopiero w poniedziałek po południu wylecieli z Grecji do Wrocławia.
- Wsiedliśmy do autobusu, o pierwszej w nocy kazali nam jechać na lotnisko, okazało się, że samolot nie przyleciał i pojechaliśmy do innego hotelu – opowiada pan Jan. - Wszystko działo się w nocy z niedzieli na poniedziałek. - Ze strony biura była tragedia.
Pani Katarzyna jest zadowolona i pretensji nie ma. - Mieliśmy wszystko zapewnione, zostaliśmy w tym samym hotelu. Zapewnione normalne warunki. Miałam dwa dni więcej wakacji - twierdzi.
Skąd różnice zdań? Przypomnijmy, że samolot przywiózł klientów różnych biur podróży. Mieli większe albo mniejsze pretensje do przedstawicieli „swoich” firm. Pan Krzysztof jeszcze z Grecji alarmował nas o informacyjnym chaosie i ludziach koczujących na lotnisku w ogromnym upale.
Pani Danuta też czuje się rozczarowana: - Byliśmy niedoinformowani, rezydenci beznadziejni, to było coś masakrycznego, bo sprawa toczyła się od soboty i dopiero dzisiaj przylecieliśmy - mówi. - Było bardzo wielu ludzi z małymi dziećmi. O 00.30 musieli wstać, przenieść się do autokaru i później jechaliśmy 45 min autokarem, po czym wróciliśmy z lotniska z powrotem do hotelu. Nie wiedzieliśmy, na czym stoimy, nie informowano nas na bieżąco, nie wiedzieliśmy nic o istotnych dla nas sprawach związanych z przylotem. Bardzo długo taka huśtawka i ciągłe dowiadywanie się w recepcji, co się dzieje. Zawieziono nas do czterogwiazdkowego hotelu, zapewniono nam posiłki, nocleg, ale nie było pewności, czy polecimy i wracaliśmy kilkakrotnie do hotelu. Totalna dezinformacja.
Inni wczasowicze z Kos potwierdzają , że nie było dobrej organizacji. - Byliśmy cały czas przestawiani, wciąż na walizkach. Oni sami nic nie wiedzieli kompletnie – mówią o pracownikach biura podróży. - Za opóźnienie możemy się ubiegać o odszkodowanie: 400 euro na osobę od linii lotniczych. A od biura podróży to zupełnie inna sprawa, to już nam powie prawnik. Biuro podróży nie proponowało żadnej rekompensaty. Za dwa dni dłuższy pobyt płacił nam przewoźnik. W naszym przypadku byliśmy w tym samym hotelu. Specjalnie się brało urlop od soboty do soboty, a wróciło się w poniedziałek po południu – opowiadają.
W poznańskim biurze podróży Grecos Holidays – jego klienci byli między wracającymi dzisiaj z Kos – tłumaczono nam, że to niezwykła i wyjątkowa sytuacja. Powodem kłopotów była awaria samolotów linii lotniczych Small Planet. Co prawda tylko trzech, ale naprawa zdestabilizowała całą siatkę połączeń firmy i właśnie to spowodowało potężne opóźnienia. Zarówno Grecos, jak i Small Planet zapewniali nas, że nie zostawili pasażerów samym sobie i zapewnione zostały im noclegi oraz wyżywienie.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?