Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

SKOK Kopernik jak forteca

Katarzyna Grygierczyk
Pracownicy SKOK pikietują siedzibę kasy w Ornontowicach
Pracownicy SKOK pikietują siedzibę kasy w Ornontowicach Mikołaj Suchan
Kilkadziesiąt osób od niedzieli okupuje budynek centrali Spółdzielczej Kasy Oszczędnościowo-Kredytowej im. Mikołaja Kopernika w Ornontowicach.

Chcą powrotu starego zarządu, odejścia zarządcy komisarycznego, a przede wszystkim gwarancji pracy. Andrzej Dunajski, rzecznik Krajowej SKOK, twierdzi, że te żądania są nieuprawnione. Ludzie jednak nie ustępują.

Wczoraj mieszkańcy Zamkowej na osiedlu Żabik nie mogli poznać swojej ulicy. Na jezdni, na chodnikach, pod murami domów - nawet na klatkach schodowych kłębiły się tłumy ludzi skandujących na zmianę hasła: Złodzieje! Malwersanci! Komisarz za kraty!.

Wszystkie te złorzeczenia odbijały się od zamkniętych drzwi siedziby centrali SKOK. To najlepiej chyba strzeżony lokal tej kasy w Polsce. Niestety, na pewno nie tak, jak życzyliby sobie klienci i pracownicy kasy.

Od ponad doby budynku pilnują dwie firmy ochroniarskie. Wewnątrz służbę pełnią ludzie wynajęci przez zarząd komisaryczny SKOK-u, na zewnątrz teren patrolują mundurowi zatrudnieni przez były zarząd firmy. Pierwsi robią wszystko, żeby drugich nie wpuścić do środka. Drudzy pilnują, żeby pierwsi niczego z centrali nie wynieśli. Słowem - nikt do budynku nie wchodzi, ale też prawie nikt go nie opuszcza. Stan niepewności się przeciąga.

Pracownicy centrali zebrani pod siedzibą firmy nie szczędzą epitetów zarządowi komisarycznemu, który nie chce ustąpić miejsca byłemu zarządowi Kopernika przywróconemu przez sąd. Ludzie nie mogą tego zrozumieć.

- Komisarz myśli, że jest ponad prawem - złości się Joanna Niewęgłowska. - Ale sprawiedliwość jest po naszej stronie i będziemy siedzieli tu tak długo, jak to tylko będzie konieczne.

Pracownicy mówią, że nie pozwolą, żeby komuś uszło płazem rozkradanie placówki. Krzyczą - Kopernik jest nasz!
Pikietujący boją się tylko tego, że gdy oni protestują na zewnątrz, w środku są niszczone dokumenty i zacierane ślady kilkumiesięcznej działalności zarządu komisarycznego. Działalności, która ich zdaniem, miała stopniowo doprowadzić do likwidacji firmy i przejęcia jej mienia.

Roman Sikora z zarządu komisarycznego zarzuty kwituje krótko: - To niedorzeczność. Reorganizacja ma przywrócić w placówce normalność - tłumaczy komisarz.

Obie strony utrzymują, że adwersarze działają nielegalnie. Pracownicy jako dowód na słuszność swoich tez pokazują postanowienie Sądu Okręgowego w Katowicach z 17 kwietnia tego roku.

- Ten dokument mówi, że do czasu prawomocnego rozstrzygnięcia sprawy wykonanie uchwały Kasy Krajowej o wprowadzeniu zarządu komisarycznego ma zostać wstrzymane - tłumaczy Anita Miernik-Nowak, wiceprzewodnicząca związków zawodowych przy Koperniku. - Komisarz przez cały czas przekraczał swoje kompetencje. Jego zadaniem była rekonstrukcja władz, a tymczasem zajmował się wręczaniem zwolnień pracownikom i wywożeniem sprzętu. Od maja planowano kolejne zwolnienia i dążono do dezorganizacji placówki. Ale dość tego! Prawo jest po naszej stronie, będziemy się do skutku domagać jego egzekwowania - dodaje Miernik-Nowak.

Tymczasem komisarz nie zgodził się z wyrokiem sądu, a ochroniarze nikogo do środka nie wpuścili. Pracownicy z determinacją dyżurują jednak pod firmą - tyle że na razie bez jakiegokolwiek skutku. - Czarno to widzę - przyznaje Antoni Stadnicki, prezes byłego zarządu, który także stawił się wczoraj wczesnym rankiem do pracy i "pocałował klamkę". - Co chwila odbieram telefon z któregoś z oddziałów, że nasi klienci likwidują depozyty. Nie wiem, jak odzyskamy ich zaufanie. Pracowaliśmy na nie piętnaście lat, a zarządowi komisarycznemu udało się podważyć w kilka miesięcy. Majątek już został rozgrabiony, dokądś wywieziony i to bynajmniej nie do SKOK-u Kopernik.
- Najbardziej boimy się, że do Łodzi, gdzie Kasa Krajowa planuje przenieść centralę, trafiły teczki z naszymi danymi osobowymi - mówi Grzegorz Majorczyk, jeden z pikietujących pracowników. - Nie wiemy też dokładnie, czy zarządowi nie udało się już zniszczyć części dokumentów, kiedy wtargnął do centrali w niedzielę wieczorem. Wiemy jednak na pewno, że w środku czekają kolejne pudła, których nikt nie zdążył ruszyć.

Protestujący są wyczuleni na każdy ruch przy wejściu do budynku. Kiedy pojawiło się w nich dwóch pracowników firmy ochroniarskiej niosących pokaźną torbę, od razu podniósł się krzyk Policja! Złodzieje, wynoszą coś z centrali!.

Wezwani na miejsce policjanci dokładnie przeszukali wszystkie bagaże. Nie znaleźli w nich nic prócz poduszek i ubrań.

- Na pewno chcieli zobaczyć, czy uda się im coś wynieść - podejrzewa jedna z pracownic. - Teraz już wiedzą, że nie zrobią kroku bez naszej wiedzy. A policjanci ? Dlaczego nie wejdą do środka i nie zrobią z tym wszystkim porządku? To przecież bezprawie!

Policjantom jednak nie wolno działać wbrew przepisom. - Nie możemy nic zrobić, dopóki nie będziemy mieli jasnych przesłanek, że doszło do przestępstwa - argumentuje Dawid Kaszuba, naczelnik sekcji prewencji mikołowskiej policji . - Na razie pilnujemy tylko, żeby nie doszło do jakichkolwiek zamieszek.

Zamieszek nie było, choć grupa protestujących się powiększyła. Przyłączyli się do nich pracownicy oddziałów terenowych SKOK-u. Nawet jednak w tak mocnym składzie do wieczora niczego nie wskórali. Rozeszli się, zostawiając za sobą warty. Oblężenie centrali trwa.

Współpraca Aldona Minorczyk-Cichy

Skąd problem?

W grudniu 2008 roku skończyła się kadencja starego zarządu SKOK Kopernik. Nowy ma zostać wybrany w czerwcu. Do tego czasu jego funkcję pełni zarządca komisaryczny. Został powołany, bo rzekomo w Koperniku dochodziło do nieprawidłowości.

- Były na tyle poważne, że powiadomiliśmy prokuraturę o podejrzeniu przestępstwa. Chodziło o podejmowanie decyzji bez uprawnień i niezgodnych z prawem. Szczegółów nie mogę ujawnić - twierdzi Andrzej Dunajski, rzecznik Krajowej SKOK.

Komisarz przejął dokumentację, przysłał ochroniarzy. Zwolnił też ludzi. W sumie, od początku roku, kilkadziesiąt osób. Niektórym zaproponowano przejście na inne stanowisko. Następnych sto osób w każdej chwili spodziewa się jednak wypowiedzenia.

W tym czasie stary zarząd zaskarżył decyzję Krajowego SKOK. Twierdzi, że ma w ręku wyrok Sądu Okręgowego w Katowicach, który przywraca go do funkcjonowania.

- Ten wyrok pozwala nam odbudować firmę i zatrudnić tych, których zwolniono - wyjaśniała wczoraj dziennikarzom Joanna Suwała, była prezes SKOK Kopernik.

Andrzej Dunajski, twierdzi, że to nieprawda: - W żaden sposób nie można interpretować incydentalnego postanowienia sądu o zawieszeniu uchwały o ustanowieniu zarządcy komisarycznego jako przywrócenie funkcjonowania poprzedniego zarządu.

On jest winien nieprawidłowości, które zdecydowały o zawieszeniu działalności kasy.

Osoby okupujące budynek w Ornontowicach twierdzą, że wprowadzenie komisarza to "zemsta" centrali. Za co? Za opowiedzenie się przez SKOK Kopernik za państwowym nadzorem nad tą firmą. - Ależ my jako Krajowa SKOK nie mamy nic przeciwko nadzorowi finansowemu - dziwi się tym argumentom Andrzej Dunajski.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Strefa Biznesu: Uwaga na chińskie platformy zakupowe

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera