Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Sprawiedliwość gra na nosie. Felieton Sebastiana Reńcy dla "Dziennika Zachodniego"

Sebastian Reńca
Na początku tego miesiąca minęła rocznica rozpoczęcia likwidacji gett założonych przez Niemców w okupowanym Będzinie i Sosnowcu. 80 lat temu zakończył się świat znany od lat ówczesnym mieszkańcom Zagłębia Dąbrowskiego, gdy na ulicach mieszały się języki: polski, hebrajski i jidysz. Obok siebie sąsiadowały kirkuty i cmentarze. Kościoły i synagogi oraz bożnice. Niemcy, a nie mityczni naziści, doprowadzili do tego, że z Polski zniknęło miliony zamordowanych żydowskich sąsiadów.

Tamta Polska pozostała jedynie na zdjęciach, we wspomnieniach i książkach. Właśnie czytając wspomnienia mieszkańców gett, człowiek dochodzi do wniosku, że czasy się zmieniają, ale nie ludzie. Ci, gdy czują się bezkarni, potrafią eksterminować swych sąsiadów tylko dlatego, że są innego wyznania czy narodowości. Bez względu na czas i miejsce akcji. Masowe mordy w Kambodży, dawnej Jugosławii czy Somalii są tego najlepszym przykładem.

W przypadku okupowanej Polski, gdy mowa o Zagładzie, często zapomina się o tych, którzy, by przeżyć, wstępowali w szeregi policji żydowskiej, mając nadzieję, że w ten sposób ocalą siebie i najbliższych. Jednym z nich był Hirsz Berenblatt, komendant policji żydowskiej w getcie w Będzinie i członek tamtejszej rady żydowskiej (Judenratu).

Berenblatt przeżył Holocaust, pod koniec 1943 r. uciekł z kochanką na Słowację, później trafił na Węgry, po 1945 r. wrócił do Polski. Będąc po Śląskim Konserwatorium Muzycznym w Katowicach, pracował jako korepetytor i dyrygent w Państwowej Operetce w Gliwicach. W 1957 r. wyemigrował do Izraela i w 1963 r. stanął przed tamtejszym sądem. „Był to już trzeci jego proces. Najpierw w 1945 r. został oczyszczony z zarzutów przez »sąd honorowy« powołany przez komitet żydowski w Budapeszcie (dokąd dotarł jeszcze w czasie wojny po ucieczce z Będzina).

Po powrocie do Polski został aresztowany, spędził w więzieniu 9 miesięcy, ale ostatecznie sąd go uniewinnił. W Izraelu, dokąd wyjechał z Polski w 1957 r., Berenblatt został oskarżony o wydanie gestapo dzieci z miejscowego sierocińca, jak również udział w organizowaniu deportacji ludności żydowskiej do obozów zagłady. W momencie postawienia zarzutów Berenblatt był dyrygentem opery w Tel Awiwie, postacią szeroko znaną” (Andrzej Paczkowski i Paweł Machcewicz).

Jak podkreśla żydowski historyk Avihu Ronen, był to burzliwy proces, gdyż po raz pierwszy przed izraelskim sądem postawiono ważnego urzędnika Judenratu, a stało się to na podstawie prawa o sądzeniu nazistów oraz kolaborantów. Jednym ze świadków zeznających na procesie był Abraham Fiszel, który widział, jak Berenblatt wspólnie z innymi żydowskim policjantami odprowadzali dzieci z sierocińca do miejsca, z którego miały one trafić do obozu zagłady.

Berenblatt był również obecny na stadionie w czasie wielkiego sierpniowego „wysiedlenia” w 1942 r. Jak pisał Ronen, komendant utrzymywał porządek na stadionie razem z pięćdziesięcioma policjantami. Wtedy wśród tysięcy tam zgromadzonych obecna była również Rutka Laskier (jej historię opisała lata temu w DZ red. Magdalena Nowacka), która zanotowała w swym pamiętniku: „…sama widziałam, jak żołnierz wyrwał kilkumiesięczne maleństwo z rąk matki i główką z całej siły uderzył o słup latarni. Mózg rozprysnął się na drzewie, matka dostała ataku…”.

Świadkiem podobnej sceny była również Chajka Klinger, matka Ronena: „Milicja żydowska pokazała, co potrafi. Gdy komuś się udało przebiec na stronę zwolnionych, zmieszać się z tłumem, na siłę go wywlekali. Matce z wózkiem, w którym leżało małe dziecko, udało się jakimś cudem przekraść na stronę, która wiodła do obozu zwolnionych. Milicjant dopadł do niej, złapał wózek i podrzucił go do góry. Dziecko wypadło z wózka na kamienie. Zmarło na miejscu”.

Żydowska filozof Hannah Arendt w swej fundamentalnej pracy „Eichmann w Jerozolimie. Rzecz o banalności zła” pisała, że w czasie procesu Niemca sąd dwukrotnie poruszył kwestię współpracy żydowskich organizacji okupacyjnych z Niemcami. „Sędzia Icchak Raveh uzyskał od jednego ze świadków - uczestnika ruchu oporu - potwierdzenie faktu, że policja żydowska była »narzędziem w ręku zbrodniarzy«, jak również tego, że »Judenraty prowadziły politykę współpracy z nazistami«.

Natomiast sędzia Halevi stwierdził na podstawie przesłuchań Eichmanna, że naziści uważali tę współpracę za »kamień węgielny« swej polityki żydowskiej”. Czyli mówiąc wprost, według Arendt bez współpracy Judenratów i policji żydowskiej Niemcy mieliby trudniej w realizacji swych chorych i zbrodniczych planów. Jak potoczyły się losy komendanta będzińskiej policji żydowskiej? Sprawiedliwość zagrała na nosie tym, którzy jej oczekiwali w stosunku do muzyka, jak wspominany Abraham Fiszel. Sąd izraelski ostatecznie uniewinnił Berenblatta, jak wcześniej ten w powojennym Sosnowcu.

Nie przeocz

Musisz to wiedzieć

Bądź na bieżąco i obserwuj

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Najlepsze atrakcje Krakowa

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera