Stadion Śląski pełen szczęścia i legend
Przy okazji rodziły się legendy. I na trybunach, i w szatniach. To tu Kazimierz Górski przyznał się do przesądu, czyli niegolenia się przed najważniejszymi meczami jego „Orłów”, tu sprawdzano, czy Jerzy Engel – chociaż było ciepło – ubrał swój przynoszący szczęście płaszcz, i tu w tunelu odbywały się psychologiczne gierki między Polakami i Anglikami. A propos Engela, czy jeszcze ktoś nie słyszał o odprawie, jaką przeprowadził kadrowiczom przed meczem z Norwegami? Selekcjoner skorzystał z faktu, że spotkanie odbywało się 1 września, więc zafundował swoim podopiecznym seans poświęcony wybuchowi II wojny światowej.
Wszystko, co najważniejsze, działo się jednak na murawie. Tak powstawały ikony polskiej piłki – gole strzelane przez Gerarda Cieślika reprezentacji ZSRR, bramka strzelona głową przez Andrzeja Buncola bramkarzowi NRD, Ebi show w starciu z Portugalią czy trafienie Włodzimierza Lubańskiego do siatki Anglików. I dramaty – chociażby kontuzja tegoż Lubańskiego, samobójczy gol Ryszarda Wójcickiego w starciu z Rosjanami, co bolało bardziej niż z jakimkolwiek innym rywalem.
Suma szczęścia i pecha na Stadionie Śląskim wychodzi jednak zdecydowanie na korzyść tego pierwszego. Dlatego właśnie Stadion Śląski jest jedyny i niepowtarzalny i dlatego, gdy rozpoczynała się modernizacja, tak wiele osób licytowało pamiątkowe fragmenty murawy.
Warto również zdawać sobie sprawę, że nigdy nie zostaną też już pobite rekordy frekwencji. Tylko na chorzowskim gigancie reprezentację Polski i śląskie kluby wspierało ponad 100.000 kibiców.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?