Trzeba przenieść szpitalną kaplicę

Ale już wiadomo, że niebawem kaplica będzie w środkowym budynku szpitala (wejście między ul. Prusa, a ul. Żeromskiego). Dziś mieści się na drugim piętrze, przy oddziale okulistycznym. Dlaczego kaplicę trzeba przenieść? Bo pacjenci, by dostać się do niej, musieli przejść przez oddział. Nie było możliwości dostępu do niej np. bezpośrednio z klatki schodowej. Wraz z zamknięciem oddziału wieczorem, nikt nie miał wstępu do kaplicy.

Władze miasta są przekonane, że przenosiny mają same plusy. - Nasz pomysł usytuowania kaplicy w samym sercu szpitala zyskał akceptację kurii biskupiej i diecezjalnego architekta konserwacji zabytków - tłumaczył wczoraj Piotr Koj, prezydent Bytomia. - Ogromnym atutem jest właśnie lokalizacja. Pacjenci o dowolnej porze będą mogli przychodzić na modlitwę.

Przy opracowywaniu koncepcji zmian wzięto pod uwagę przede wszystkim osoby niepełnosprawne i schorowane.

- Pokonanie takiej ilości schodów stanowi dla nich ogromny wysiłek albo staje się czynnością wręcz niewykonalną - podkreśla ks. Tadeusz Paluch, proboszcz parafii św. Jacka, kapelan szpitalny.

Kaplica, by odzyskać dawny blask, musi zostać poddana renowacji. Udało się już znaleźć sponsorów. Obiecali przekazać ok. 200 tys. złotych. Z obliczeń architekta diecezjalnego wynika, że tyle pochłonie konserwacja 100 m kw., którą zajmować będzie kapliczka. Warto przypomnieć, że kiedyś była miejscem skupienia nie tylko pacjentów, ale i sióstr Szarytek, które pełniły tutaj jednocześnie funkcję pielęgniarek. Od tamtych czasów zajmująca jeden pawilon secesyjna lecznica rozrosła się. Dziś zajmuje aż cztery budynki. Jaka będzie nowa kapliczka? Architekci biorą pod uwagę przeniesienie wszystkich siedmiu witraży, figury św. Józefa, tabernaculum i części ławek. Odtworzony zostanie także ołtarz cudownego medalika - pierwotnie najważniejsza część kaplicy. Dwa z witraży znajdą swoje miejsce nad wejściem głównym. Teraz zostaną jednak wyeksponowane. Do tej pory były trudno dostrzegalne, bo zasłonięte kotarą.