Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Urbanke: Polska szkoła jest jak pruska - traci talenty

Mariusz Urbanke
Mariusz Urbanke
Mariusz Urbanke arc.
Takie będą Rzeczypospolite, jakie ich młodzieży chowanie… To słynne powiedzenie (a swoją drogą - kto to powiedział?) zawsze przypomina się, gdy nadchodzą matury. To jeden z najważniejszych egzaminów dla wszystkich, którzy nie chcą poprzestać na szkole średniej. Niestety, okazuje się, że znaczna część nie powinna iść na studia - ich poziom wiedzy po kilkunastu latach nauki jest bowiem żenujący.

W ubiegłym roku zdało tylko 71 proc. maturzystów, czyli o 10 punktów procentowych mniej niż rok wcześniej. To średnia, którą zawyżają licea, gdzie zdaje nawet 80 proc. maturzystów. W technikach matura kończy się sukcesem dla nieco ponad połowy uczniów, o innych szkołach nie wspomnę, bo tam te wskaźniki są dramatyczne.

W tym roku wyniki nie będą wcale lepsze. Nadal bowiem obowiązkowa jest matematyka. W ubiegłym roku z 19 proc. uczniów, którzy nie zdali jednego przedmiotu, większość potknęła się właśnie na "królowej nauk".

W czasach, gdy znajomość matematyki otwiera drogę do tak ważnych zawodów, jak informatyka i nowoczesne technologie, to dramat dla ludzi i kraju. Niedługo trzeba będzie importować fachowców z Azji, żeby wprowadzali innowacje w naszych firmach.
Nawet jeśli będą pieniądze na te cele - co zapowiedział w Katowicach prezydent Bronisław Komorowski - to nie będziemy ich mogli wykorzystać z braku odpowiednio wykształconej kadry.

Jesteśmy obecnie w pierwszej dziesiątce największych gospodarek Unii Europejskiej, ale pod względem innowacyjności ciągniemy się w ogonie. Nasz poziom nakładów na badania i rozwój to około 0,9 proc. Produktu Krajowego Brutto (PKB). Dla porównania, średnia unijna to 1,8 proc. PKB, a kraje z czołówki wydają nawet dwa razy więcej. Dlatego nadal jesteśmy raczej dostarczycielem taniej siły roboczej dla Unii niż nowoczesnych rozwiązań, na których zarabia się krocie.

Dlaczego jest aż tak źle, choć resort edukacji cały czas majstruje przy programach nauczania i wymaganiach edukacyjnych? Bo polska szkoła jest jak XVIII-wieczna szkoła pruska: stara się dawać wszystkim wykształcenie, tracąc przy tym talenty, a czasem prawdziwe perły w procesie "urawniłowki", zwanej naukowo: szkolną socjalizacją.

Pokażmy to na przykładzie wspomnianej już matematyki. Badania dowodzą, że dzieci są gotowe do jej nauki... już od 3. roku życia. Udowodniono też, że te dzieci, które już w okresie przedszkolnym zapoznawały się z liczbami, uczestniczyły w rozmaitych grach i roszadach - w przyszłości postrzegane są jako wybitnie zdolne.

Niestety, wiadomo też, że jeśli na tym wczesnym etapie popełni się błędy w nauczaniu, to ciągnie się to za każdym aż do dorosłości. Bo nauczanie matematyki to jak budowanie wieży - podwaliny są najistotniejsze.
Brak dobrych przedszkoli, nauczycieli oraz zamieszanie z 6-latkami to jeden z głównych powodów, dla których późniejsze nauczanie matematyki w szkole idzie jak po grudzie. Powstają bowiem ogromne różnice programowe pomiędzy uczniami. Jedni potrafią już mnożyć, a inni nawet mają kłopoty z dodawaniem. Szkolna "urawniłowka" sprawia, że nauczyciel musi dostosować się do jakiejś średniej. I ci zdolni po prostu się nudzą. W ten sposób tracimy matematyczne talenty, a cały system edukacyjny ma tendencję do równania w dół.

Tracimy też naturalnych liderów. Matematyka uznawana jest bowiem za trudny przedmiot. Więc jeśli dziecko zacznie odnosić w niej sukcesy, uwierzy w swoje możliwości. Z chęcią będzie podchodziło do trudniejszych zadań. Jeśli uzna się za słabe, to może stracić motywację do podejmowania wymagających studiów - stąd tysiące "papierowych" magistrów, którzy nie mogą znaleźć pracy.

Do tego dochodzi lenistwo nauczycieli, którzy stosują właściwie tylko jedną metodę - żeby uczeń wykuł algorytm, czyli określony sposób rozwiązania problemu. Brakuje wysiłków, by rozbudzić w uczniach chęć szukania nietypowych rozwiązań, kreatywnego myślenia. Jest jak dawniej w Prusach - trzeba opanować minimum programowe, bo z tego rozliczają. Co prawda nauczycielami nie są już... weterani wojenni, jak w czasach króla Prus Fryderyka Wilhelma I Hohenzollerna. Choć, gdy patrzy się na kondycję polskich nauczycieli, to ma się wrażenie, że są oni też bardzo zmordowani - jakby przeszli najcięższe kampanie.

PS
Cytat na początku tekstu pochodzi z aktu fundacyjnego Akademii Zamojskiej, później został użyty przez Stanisława Staszica w "Uwagach nad życiem Jana Zamoyskiego".

Mariusz Urbanke,
publicysta


*Wojna kiboli z policją w Knurowie po śmierci 27-latka WIDEO + ZDJĘCIA
*Gdzie jest burza? Gwałtowny deszcz i grad [MAPA BURZOWA POLSKI ONLINE, RADAR BURZOWY]
*Matura 2015 bez tajemnic: PYTANIA + ARKUSZE + ODPOWIEDZI
*NA ŻYWO Akcja ratunkowa w KWK Wujek Śląsk trwa. Szukają 2 górników
*Nowe becikowe: 1 tys. zł przez 12 miesięcy ZASADY + DOKUMENTY
*Śląsk Plus. Zobacz nowe wydanie interaktywnego tygodnika o Śląsku

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!