Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Viola Grzelka z „Mamucich przysmaków”: Kliknięć nie można komuś podarować, książkę już tak...[ROZMOWA]

Magdalena Domańska-Smoleń
Magdalena Domańska-Smoleń
Violetta Grzelka, autorka bloga i książki "Mamucie przysmaki".
Violetta Grzelka, autorka bloga i książki "Mamucie przysmaki". Fot. Maciej Drewniak
Rozmawiamy z Violettą Grzelką, autorką bloga "Mamucie przysmaki", która spełnia swoje marzenia i sama wydała pierwszą książkę kucharską z autorskimi przepisami.

Gratuluję odwagi! W czasach, gdzie liczą się „kliknięcia”, a przepisów szuka się w internecie, Pani sama publikuje książkę kucharską… Dlaczego?
Dlaczego? Między innymi dlatego, że sama lubię książki, sporo ich kupuję i samych książek kulinarnych mam w domu kilkaset. Żadne „kliki” - nawet z najlepszej klawiatury - nigdy nie zastąpią kontaktu z wydrukowaną książką.

Jest coś magicznego w książkach?
Chyba zawsze lubiłam dotyk papieru, zapach farby drukarskiej. I mam takie przekonanie, że nie jestem w tym osamotniona. Znam wiele osób, które podobnie ja lubią, cenią i kupują książki. Przecież przyjemniej jest usiąść w fotelu z książką w ręce niż z klawiaturą na kolanach. Poza tym czy „kliki” można komuś podarować? Kogoś nimi prawdziwie ucieszyć?

Gotują wszyscy, na rynku jest mnóstwo książek z przepisami, a co miesiąc wydawane są kolejne i kolejne. Czym wyróżnia się w takim razie Pani książka?
To prawda, książki kulinarne, podobnie jak blogi są wciąż bardzo popularne, wyrastają wprawdzie jak grzyby po deszczu, ale mam poczucie, że wymagania czytelnika są jednak coraz większe. Zanim odpowiem na pani pytanie chciałam tylko dodać, że kiedy pięć lat temu, dzięki mojej córce, zaczęłam prowadzić bloga kulinarnego, nie wiedziałam, że wszyscy gotują i wszyscy też piszą o gotowaniu. Dowiedziałam się o tym kilka miesięcy później. Na szczęście, bo pewnie ze strachu i porównując się z innymi, nigdy bym tego nie zaczęła robić. Pisząc książkę już byłam bardziej świadoma. Wiedziałam, że książek kulinarnych jest mnóstwo i to bardzo dobrych, mimo to czułam, że chcę tę książkę napisać i połączyć w niej to co robię, co mnie zafascynowało. Zaczęłam ją tworzyć w głowie znacznie wcześniej i wstępnie zbierać materiały, ale kiedy jesienią dwa lata temu podjęłam ostateczną decyzję o jej napisaniu, wiedziałam, że ma być połączeniem mojej twórczości w wielu obszarach.

Poprzeczkę postawiła Pani sobie wysoko...
Gotowałam, pisałam, fotografowałam i malowałam...W efekcie oprócz ponad 80 przepisów na jesień, zimę i przedwiośnie i mnóstwa praktycznych pomysłów do wykorzystania, są w niej moje osobiste teksty, zdjęcia oraz obrazy. Jest też bardzo starannie wydana, co już zauważają moi Czytelnicy. Cieszę się, że miałam na nią duży wpływ i jestem ogromnie wdzięczna Agnieszce Wrzak za opracowanie graficzne mojej książki w taki sposób, że pomimo wielu tygodni pracy nad nią, wciąż jej oglądanie i czytanie to dla mnie przyjemność. Mamucie Przysmaki to coś więcej niż książka kulinarna, ale ostateczną opinię pozostawię Czytelnikom.

Dlaczego nie zdecydowała się Pani na współpracę z żadnym wydawnictwem?
To żadne wydawnictwo nie zdecydowało się na współpracę ze mną, ale nie zrobiłam wszystkiego co mogłam, aby tak się stało. W moim prywatnym życiu dużo się działo w ostatnich latach i czułam, że już nie mam siły i czasu, aby prosić, pytać i miesiącami czekać na odpowiedź. Książkę skończyłam wiosną ubiegłego roku. Napisałam do kilku wydawnictw, które cenię i których książki kupuję.

I?
Dostawałam odpowiedzi, że książka jest ciekawa, świeża, ale mają już plany wydawnicze na kolejne lata. Cyferki, zasięgi, wiadomo… Pisanie książki trochę zużyło moje zasoby, nie byłam gotowa na kolejny wysiłek, o finansach nie wspomnę. Cieszyłam się, że dostawałam odpowiedzi, bo wydawnictwa wcale nie muszą odpowiadać. Był to jednak dla mnie sygnał, że w tej mojej książce musi coś być. Miałam gdzieś z tyłu głowy, że jeśli nie wydam jej sama wtedy kiedy chcę, a więc jesienią, to może szybko nie ujrzeć światła dziennego, a szkoda by było, żeby zaległa w szufladzie.

I oto jest!
Wiosną 2019 roku, rok po napisaniu książki, zamiast pisać do kolejnych wydawnictw i czekać na odpowiedź podjęłam pierwsze kroki, aby książkę wydać. Jeszcze nie wiem co z tego wyniknie, bo dokładnie teraz zaczyna docierać poza krąg osób zaangażowanych w jej powstawanie i moich przyjaciół, więc jestem bardzo ciekawa reakcji Czytelników. Ale i tak cieszę się, że to zrobiłam.

Na swoim blogu „Mamucie przysmaki” publikuje Pani przepisy na dania „szybkie, ale niespieszne”… Co to właściwie znaczy?
Przypomniała mi pani moje pierwsze hasło… Szybkie, czyli takie, które niekoniecznie zajmują wiele czasu, a niespieszne to uważne. Chodzi o to, żeby gotując potrawy - nawet te najprostsze i w krótkim czasie - umieć zauważyć ich piękno, poczuć smak i zapach. Żeby móc się na chwilę zatrzymać, na co dzień. Wiem, że to brzmi trochę banalnie, dużo się teraz mówi o rytmie „slow” i byciu tu i teraz. Tę naturalną i zdrową potrzebę dostrzegłam wiele lat temu i nazwałam po swojemu. Teraz sobie uświadomiłam, że to hasło chyba nigdzie nie pojawia w książce wprost, chociaż w większości są to właśnie potrawy szybkie, ale niespieszne… Pisząc książkę nazwałam ją roboczo „małe rzeczy”, bo to z nich właśnie składa się życie, nie z fajerwerków. Dobra herbata w ładnej filiżance, ciekawe sztućce na co dzień, nietypowa przyprawa dobrze znanego dania. Nie potrzeba wiele.

Na co Pani liczyła zakładając bloga? Na sukces w Internecie? Współpracę ze znanymi markami, czy może na osobistą satysfakcję?
To była chwila, moment i za dużo to ja się wtedy nad blogiem nie zastanawiałam. Gotowałam dla rodziny, zachwycałam się kolorami i pstrykałam zdjęcia tabletem albo komórką, czasem wrzucałam zdjęcie na prywatnego facebooka, zadręczając zapewne znajomych. Zastanawiałam się natomiast co ja bym chciała jeszcze zrobić w życiu i wtedy nieoczekiwanie z pomocą przyszła moja dorastająca wówczas córka. To ona stwierdziła, że tak tego się nie robi! To znaczy nie wrzuca się zdjęć jedzenia ot tak, na facebooka! Że trzeba mieć fanpage, który obserwują tylko ci, którzy chcą. I w kilka sekund mi go założyła, i napisała: „Mamucie przysmaki”. Byłam tak zaskoczona, że przez kilka dni tam nie zaglądałam. Nawet chciałam go usunąć, tylko nie do końca wiedziałam jak….

Gdyby ktoś Pani powiedział, że kilka lat później napisze Pani książkę…
… to bym się bardzo zdziwiła. Życie jest jednak fascynujące, tylko czasem mu trzeba trochę pomóc. Dziś widzę przepaść pomiędzy tym co jest teraz a tym gdzie byłam pięć lat temu. Bardzo dużo się nauczyłam i poznałam wiele cudownych osób. Ogrom czasu, pracy, zaangażowania, stresu również - chociaż na swoje własne życzenie.

Viola Grzelka z „Mamucich przysmaków”: Kliknięć nie można komuś podarować, książkę już tak...[ROZMOWA]
Fot. Monika Drużkowska

Pani blog jest zupełnie inny, niż znane blogi kulinarne. Mam wrażenie, że jest tu jakiś spokój. Nie „bije” się Pani o „kliknięcia”, nie współpracuje „za miskę ryżu” z dużymi korporacjami, a przepisy wrzuca jakby „od niechcenia”. Mam rację?
Dziękuję pani za te słowa. Bardzo miło mi to słyszeć, chociaż ze wstydem przyznaję, że w ostatnich miesiącach niewiele się wydarzyło na blogu. Książka mnie pochłonęła, decydując się na jej samodzielne wydanie nie zdawałam sobie sprawy, ile to pracy. Ale nie, właściwie to nie mam się czego wstydzić. Nie dałabym rady pisać na blogu, zajmować się całym procesem wydawniczym, publikować sensownych postów w mediach społecznościowych, a przede wszystkim w miarę normalnie żyć. Bardzo mi zależy na jakości tego co robię, dlatego z czegoś musiałam zrezygnować. Odbiło się to na blogu, ale nie chciałam publikować czegokolwiek, na siłę, od początku chciałam i nadal chcę, aby blog był takim miejscem, gdzie można się na chwilę zatrzymać, znaleźć z łatwością to, czego się szuka, a nie zmęczyć reklamami i wyjść. Przypomniało mi się, że dawno, dawno temu marzyłam, aby mieć swoją małą galeryjkę/kawiarenkę z dobrą kawą, cichą muzyką, przyjemnym światłem i poduszkami. Może ten mój blog - chociaż wirtualny - to właśnie takie miejsce? Marzenia czasem się realizują w zaskakujący dla nas sposób…

Zaglądając do Pani na bloga możemy znaleźć, oprócz fantastycznych przepisów, również piękne, niebanalne fotografie. To pani zdjęcia?
Oczywiście, są to moje zdjęcia, z każdym rokiem coraz lepsze.... Coraz bardziej wiem jak chcę fotografować i wciąż się uczę. Kiedy teraz patrzę na zdjęcia, które robiłam pięć lat temu i z których byłam taka dumna, uśmiecham się, ale nie usuwam ich z bloga. Niech zostaną na pamiątkę.

Co robi Pani na co dzień? Bo prowadzenie bloga, to chyba nie jedyne Pani zajęcie?
Robiłam w życiu różne rzeczy, z wykształcenia jestem biologiem, ale jakiś czas temu zrezygnowałam z pracy na etacie, bo byłam potrzebna w domu rodzinie. Uznaliśmy z mężem, że to będzie najlepsze rozwiązanie dla nas wszystkich, a dla mnie zwłaszcza. Kiedy dzieci zaczęły dorastać i przestawały mnie aż tak potrzebować okazało się, że jestem potrzebna rodzicom… Życie… Tak więc nie mogę tu przedstawić się jako „kobieta rakieta” i powiedzieć, że mam świetną pracę na etacie, a po godzinach gotuję, piszę, fotografuję oraz maluję i jeszcze jestem wydawcą, sprzedawcą, zajmuję się promocją książki, a dodatkowo mam udane życie rodzinne. Chylę czoła, jeśli komuś się to wszystko udaje i to nie kosztem własnego zdrowia. Ja już wiem, że mam ograniczone zasoby energii, ale mogę też powiedzieć, że mam świetną pracę. Przez ostatnie pół roku przede wszystkim dzielę obowiązki rodzinne z byciem autorką i wydawcą. Niedawno założyłam swoją działalność, którą chcę rozwijać, chcę się też rozwijać artystycznie. Myślę, że to w zupełności wystarczy i tak zwykłe życie teraz mocno mi się miesza z pracą. Pracuję w domu, bardzo muszę pilnować, żeby znaleźć granicę, aby praca mnie nie pochłonęła, bo wiem, że mam taką tendencję. Poza tym mam dużo pomysłów i mnóstwo rzeczy mnie ciekawi. Oby tylko mi życia na to wystarczyło.

Viola Grzelka z „Mamucich przysmaków”: Kliknięć nie można komuś podarować, książkę już tak...[ROZMOWA]

Mamucie Przysmaki, przepisy na jesień zimę i przedwiośnie, to ponad 80 przepisów, które mogą skusić prostotą wykonania i ciekawymi pomysłami na wykonanie czegoś inaczej lub spróbowanie czegoś, czego nie umiało się do tej pory wykorzystać.
Podane orientacyjne czasy potrzebne do przygotowania potrawy oraz dodatkowe wskazówki ułatwiają gotowanie i czynią książkę niezwykle praktyczną. Natomiast połączenie osobistych tekstów, fotografii oraz obrazów sprawia, że Mamucie Przysmaki zachęcają do zatopienia się w fotelu i nakarmienia zmysłów. Mogą być również pięknym prezentem do podarowania bliskiej osobie.
Mamucie Przysmaki do czytania, oglądania, gotowania i przytulania.
Książka jest dostępna na stronie Mamucie przysmaki
224 strony
format 21 cmx28 cm
miękka oprawa ze skrzydełkami
ISBN 978-83-954442-0-3

Kliknijcie w galerię na górze i zobaczcie fragmenty książki

Zobacz koniecznie:

Zobacz też:

Zobacz też:

Zobacz też:

Zobacz też:

Zobacz też:

Zobacz też:

Zobacz też:

Zobacz też:

Zobacz też:

Nie masz pomysłu na obiad? Zobacz:

Zainspiruj się!

Zobacz koniecznie:

Zobacz też:

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Polski smog najbardziej szkodzi kobietom!

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Viola Grzelka z „Mamucich przysmaków”: Kliknięć nie można komuś podarować, książkę już tak...[ROZMOWA] - Gazeta Krakowska