Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Wielkanoc w szpitalu: Rafał wyprowadza serce na spacer [REPORTAŻ]

Agata Pustułka
Rafał czeka na przeszczep serca wiele miesięcy. Cały czas podpięty do sztucznej komory serca
Rafał czeka na przeszczep serca wiele miesięcy. Cały czas podpięty do sztucznej komory serca Arkadiusz Gola
Spędził w szpitalu dwa Boże Narodzenia. Teraz to będzie druga Wielkanoc. Ale Rafał jest cierpliwy. Jak dopada go chandra, siada na treningowy rower i pedałuje. Przejechał już prawie trzy tysiące kilometrów - pisze Agata Pustułka

Czasami próbują Rafała pocieszać: - Nie martw się, wiosna idzie, zacznie się sezon motocyklistów. Serca będą. Potem przychodzi lato i znów: - Będzie dobrze, wakacje, wyjazdy. Serca będą.

To samo przed każdymi świętami, długim weekendem, dniem zmarłych. - Dla mnie czyjeś serce to życie, a dla kogoś śmierć. Taka wymiana. Dla mojej rodziny szczęście. Dla innej rodziny rozpacz, żałoba - mówi Rafał.

Nie ma dnia bez jazdy

Od osiemnastu miesięcy czeka w Śląskim Centrum Chorób Serca w Zabrzu na transplantację. W Jeleniej Górze: żona, syn, praca w Fabryce Papieru. On musiał "przeprowadzić się" do Zabrza. Ale czeka cierpliwie, nie traci nadziei. Cały czas zresztą nadzieję wspomaga, doładowuje się. Pomaga mu w tym treningowy rower, na który wsiada i jedzie. Czasem dziesięć kilometrów, a czasem dwadzieścia. Np. jak się zapatrzy na jakiś teleturniej. W sumie przejechał 2870 km. Czyli tak jakby do Hiszpanii zajechał. Nie ma dnia bez jazdy.

- Marzę, żeby wsiąść na zwykły rower, ale nie narzekam. Szpital stał się moim pierwszym domem - wyjaśnia.

Na oddziale panują stosunki rodzinne. Rehabilitanci, pielęgniarki, lekarze, pacjenci tworzą wspierającą się wspólnotę. Oczywiście nie zawsze jest cacy-cacy. Czasem, jak to w rodzinie, ktoś ma zły dzień, jakiś smutek w sobie nosi. Pocieszają się nawzajem. - Jedno jest pewne. Gdyby nie oni, tobym nie przetrwał. Robią wszystko, bym jak najmniej czuł się pacjentem - mówi Rafał.

Życie Rafała biegnie w ściśle ustalonym rytmie. Raz dziennie ma rehabilitację na bieżni. Pół godziny idzie szybkim truchtem. Biegać nie może. Zakazane. Po obiedzie półgodzinny spacer. Oczywiście z "azorkiem", czyli z pompą mechanicznego wspomagania krążenia POLCAS-Religa. Urządzenie trzyma go na uwięzi w szpitalu, ale dzięki niemu żyje. Zresztą Rafał cały czas słyszy pracę sztucznej poliuretanowej komory wspomagającej lewą komorę jego serca. Przyzwyczaił się do tego dźwięku. Nie zwraca już uwagi.

Życie z pompą

Pompa daje Rafałowi 4 metry wolności, bo tyle długości mają węże łączące ją z jednostką zasilającą, która wygląda jak szafka na kółkach. - Trochę ciężka, ale pchanie jej traktuję jako element rehabilitacji - śmieje się Rafał.

Pompa jest podłączona do szpitalnej sieci pneumatycznej i do prądu. Rafał porusza się samodzielnie w obrębie swojego pokoju. Może przygotować sobie picie, sałatkę, po prostu rozprostować nogi. Urządzenie jest wyposażone w baterie oraz akumulator i na 20-30 minut może być odłączone od sieci. Wtedy całkiem wolny Rafał spaceruje po korytarzu. Gdy jest ciepło, może z "azorkiem" wyjść przed szpital, usiąść z książką albo gazetą w słońcu, pooddychać świeżym powietrzem. Czasami robi wypad do szpitalnej kawiarenki, położonej jakieś 50 metrów od oddziału.

- Stoimy sobie w kolejce, ale nie siadamy przy stolikach, bo nasze "azorki" są zbyt głośne. Nie chcemy przeszkadzać - uśmiecha się Rafał. Dba o formę. W każdej chwili może przecież znaleźć się dla niego serce. Organizm musi znieść trud operacji. Przed chorobą grał w piłkę nożną w Lechii Piechowice na pozycji stopera. Sport ma we krwi. Narty, siatkówka. Nigdy nie przypuszczał, że właśnie jego dopadną jakieś problemy z sercem. Przecież nawet przeziębienia przechodził szybko. Nagle, gdy po towarzyskim meczu z kolegami schodził z boiska, poczuł słabość. - Tak, jakby ktoś wyciągnął wtyczkę z gniazdka - wspomina.

Nie mógł wejść kilku stopni po schodach, spuchły mu stopy. Okazało się, że bezobjawowo przeszedł zapalenie mięśnia sercowego. Gdyby nie był taki wysportowany, to pewno by zauważył, że dzieje się coś niedobrego.

Serce opadło z sił

W częstych przypadkach choroba ujawnia się zmniejszoną tolerancją wysiłkową, bólami w klat-ce piersiowej, gorączką. Zdiagnozowanie zapalenia mięśnia sercowego w pierwszym stadium i odpowiednie leczenie może doprowadzić pacjenta do pełni zdrowia. U Rafała doszło do powikłań i rozwinęła się kardiomiopatia rozstrzeniowa, która doprowadziła do zwłóknienia mięśnia sercowego. Straciło swoją sprężystość, "nie miało siły" pompować krwi, chociaż stało się nienaturalnie duże. Nie pomagały już leki ani wszczepiony defibrylator. - Po tygodniu pracy cały weekend musiałem leżeć, żeby odzyskać siły - opowiada Rafał.

Do tego doszło migotanie przedsionków, kolejny etap choroby. Lekarze zaczynali właśnie procedurę kwalifikującą go do przeszczepu, gdy okazało się, że nie można już czekać.

5 października 2011 r. w Zabrzu, gdzie ostatecznie trafił Rafał, zdecydowano o wszczepieniu pompy. Był w skrajnie złym stanie. Zdrowe serce wypompowuje od 50 do 70 proc. krwi podczas każdego skurczu. Niższy wynik jest ostrzeżeniem. Gdy spadnie poniżej 35 proc., wskazuje na zagrożenie nagłą śmiercią sercową. Serce Rafała wypompowywało 12 proc. krwi.

Rafał, opamiętaj się!

Jak dziś pamięta dzień, gdy po blisko dwumiesięcznym przykuciu do łóżka mógł wreszcie się poruszać i zająć swoimi mięśniami. Szybko pokochał swojego "azorka". Po kilku miesiącach mechanicznego wspomagania krążenia był na tyle sprawny, że mógł wykonywać ćwiczenia na ergometrze. Rozgrzewał go niemal do czerwoności. Serce ma do wymiany, ale waleczne. Sportowa dusza nie pozwala się Rafałowi poddać.

W czasie choroby stracił apetyt. - Ale gdy dzięki pompie zregenerował się mój organizm, zacząłem mieć ochotę na wszystko i znów był problem. Golonka, placek po węgiersku. Utyłem i ważyłem ponad sto kilogramów - mówi.

Opamiętanie przyszło po rozmowie z dyrektorem Centrum, kardiochirurgiem prof. Marianem Zembalą, który nie owijał w bawełnę. - Słuchaj, Rafał, dla takiego wielkiego chłopa jak ty serce może się nie znaleźć. Schudnij - powiedział. To był impuls. Całkowicie zmienił dietę. Z jadłospisu wyrzucił ziemniaki, makarony. Przestawił się na warzywa, ryby. - Teraz mam idealne BMI: 189 centymetrów wzrostu i 89 kilogramów wagi - ocenia Rafał.

Żona Agnieszka i syn Marcin są u niego co tydzień. Tak samo rodzice. W szpitalu już dwa razy spędzał Boże Narodzenie, a teraz wypadnie druga Wielkanoc. W pokoju przygotowują stół. Żona przywozi świąteczne jedzenie. Składają sobie życzenia. - Nie rozczulam się nad sobą. Traktuję swój pobyt w szpitalu jak ważne doświadczenie. Oczywiście bywa, że są momenty, gdy tęsknota zżera. Wtedy wsiadam na rower - opowiada Rafał.

Z całym światem ma kontakt przez internet. Na Facebooku z kumplami. Gazety, książki. Jest na bieżąco. Śledzi, co dzieje się w fabryce. (Pracował w dziale inwestycyjnym. Był zastępcą kierownika.)

Rafał nie ukrywa, że choroba wystawiła na próbę wiele przyjaźni. Ale te prawdziwe jeszcze bardziej się wzmocniły. Na przykład bieżnię i rower treningowy kupił jego zakład. Sprzęt służy wszystkim pacjentom z pompami. Teraz także Małgorzacie. Bo oboje mają wszczepione pompy. Gdy Rafał truchta po bieżni, to ona na rowerek siada i na odwrót. - Kiedyś było nas więcej. Dwóm pacjentom dzięki pompie serca się zregenerowały i mogli pójść do domu. Leżeli kilka miesięcy. W przypadku mojej choroby to niemożliwe. Cóż, jak się wydaje, do mnie należy rekord - uśmiecha się Rafał.

Nie poddawajcie się apatii

Bardzo przeżył śmierć dr. Andrzeja Michalskiego z Knurowa, który tak jak on czekał na serce. Zrozpaczony lekarz napisał w imieniu swoim i innych chorych apel do anestezjologów, w którym błagał, by aktywnie szukali dawców. "Nie poddawajcie się apatii i zobojętnieniu. Czekam na Waszą pomoc. Czekam każdego dnia wspólnie z rosnącą grupą kilkudziesięciu młodych chorych, którzy bez transplantacji, bez Waszej pomocy muszą zginąć".

Rafał problemy polskiej transplantologii odczuwa każdego dnia. Teraz trochę niepokoi się, że już od miesiąca w szpitalu nie było żadnego przeszczepu. - To nie chodzi o to, że ja nie miałem, ale że inni, którzy czekają, też nie dostali. Dla nas każdy przeszczep to nadzieja - mówi.

W czerwcu zeszłego roku wydawało się, że wreszcie przyjdzie kolej i na Rafała. Było serce, ale parametry nie pasowały. Rafał jest duży i musi mieć większe serce, żeby poradziło sobie z pompowaniem krwi. Poza tym ma rzadką grupę krwi - B.

Ostatecznie narząd dostał inny pacjent. O kilka kilogramów lżejszy. Żyje. Ma się dobrze. Rafał porównuje swoją sytuację do sytuacji więźnia, który dostał wyrok na czas nieokreślony, a wie, że prawdziwa wolność jest w nim samym. Ma do przejechania jeszcze parę kilometrów. Dojedzie do celu. A ponieważ nie znosi bezczynności, chce być przydatny. Ostatnio dla Fundacji Śląskiego Centrum Chorób Serca wycinał serduszka.


*Strajk generalny 26 marca w woj. śląskim
*Bandycki napad na sklep w Mysłowicach ZOBACZ WIDEO
*ZOBACZ luksusowe samochody prezydentów miast. Po co im to? ZOBACZ ZDJĘCIA
*Serial Anna German [STRESZCZENIA ODCINKÓW]

Codziennie rano najświeższe informacje z woj. śląskiego prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!