Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Wielki Testament Jana Pawła II

Agata Pustułka
Arkadiusz Gola
Po Janie Pawle II w Polsce zostało ponad pół tysiąca pomników! Dziś pytamy nie tylko o te widocznie ślady Jego obecności, ale też o to, ile w nas samych pozostało z wielkich rekolekcji, jakich byliśmy świadkami w czasie choroby i umierania papieża - Polaka.

Cztery lata temu cały świat wstrzymał oddech. 2 kwietnia 2005 roku o godzinie 21.37 umarł Nasz Papież. Towarzyszyliśmy Jego umieraniu zgodnie z Jego wolą i wielkiej potrzeby serca. Tysiące Polaków ruszyły do Rzymu, aby trwać przy Jego oknie i czekać. Ostatnią pielgrzymką nazwano wyjazdy na Jego pogrzeb.

Już wtedy mówiliśmy o wielkich rekolekcjach, lekcji jaką daje wszystkim żyjącym. W historii Polski był to jeden z tych magicznych, wspaniałych momentów, gdy poczuliśmy się wspólnotą. Na chwilę staliśmy się lepsi, solidarni tak jak wtedy, gdy Karol Wojtyła został papieżem oraz gdy narodziła się "Solidarność". Ale wtedy w kwietniu pogrążyliśmy się w smutku. Wypełniły się kościoły i place, na ulicach zapłonęły znicze.

Ile z tamtych dni zostało w nas do dzisiaj? Czy Jan Paweł II to tylko wspomnienie wadowickich kremówek, czy wciąż obecny swoją mądrością autorytet? Co zostało z pokolenia JP II? Czy przetrwało? W jakim miejscu znajduje się dziś polski Kościół, który przez lata pontyfikatu czerpał z siły i wpływu na rząd dusz papieża?

Chcielibyśmy tak żyć, tak ufać

Ks. Grzegorz Strzelczyk, teolog z Wydziału Teologicznego Uniwersytetu Śląskiego w Katowicach:

- Dokładnie nie wiem jak jest z pamięcią po Janie Pawle. Bo trzeba by zapytać o czyją pamięć chodzi? Czy można mówić o jakichś jej wspólnych, narodowych rysach? Może o tym, że pamiętamy człowieka. Papieża, który wychodził poza schemat urzędu i urzekał człowieczeństwem. I jeszcze tym, że przez ludzką prostotę i bezpośredniość przebijało zaufanie wobec Boga. Jakieś takie ostateczne, wobec którego, czy dzięki któremu, wszystkie rzeczy jakoś wracają na swoje miejsce. Może jest w tej pamięci i nutka - skutecznie ukrywana bądź nieuświadomiona - zazdrości. Chcielibyśmy tak żyć, tak ufać. I być może na tej płaszczyźnie pamięć oddziałuje najbardziej: wspominając go budzimy w sobie - choć na chwilę - pragnienie takiego życia. Czy z tego rodzi się jakiś przełom? Po kilku latach widać, że w skali makro - nie. Ale w skali mikro - pojedynczych serc, losów, decyzji? Zobaczymy na końcu czasów. Ufam, że czasem coś z tego pragnienia przekłada się na codzienność. Pamięć emocjonalną stymulujemy przez te lata jako-tako. Przy rocznicach zwłaszcza. Słabiej chyba wychodzi nam stymulacja innego poziomu - rozumienia świata przez pryzmat tekstów Jana Pawła, zwłaszcza tych społecznych. Cóż, może przyjdzie jeszcze na to czas.

Być może ziarnu trzeba dać czas

Anna Sekudewicz, dziennikarka radiowa, reportażystka:

- Nie sposób myśleć o tamtym dniu bez szczególnego wzruszenia, które pojawia się podczas oglądania fragmentów relacji z ostatnich dni życia papieża, Jego pogrzebu, obrazu księgi zamykanej przez wiatr, leżącej na trumnie. Poziom emocji, które pojawiają się po czterech latach, świadczy o ogromnym braku osoby, która tak głęboko zapadła nam w serce.

W papieżu zachwycała mnie forma przekazu i jego treść, spójność myśli i czynów.

Jako dziennikarka z wielkim żalem wspominam rolę mediów, które na te kilka dni kwietniowe stały się prawdziwymi środkami przekazu, łączności z odbiorcami. Z żalem, bo było to jednorazowe doświadczenie, gdy nie czułam szaleńczego wyścigu po newsy, nie widziałam tandety, która tak dobrze się sprzedaje. Pojawiła się za to szczera rozmowa między Polakami. Dialog, w którym media były pośrednikami i przewodnikami.

Szkoda, że niewiele zostało z tamtych ważnych chwil. Z przykrością obserwuję obniżający się poziom debaty publicznej, w której spuścizna Jana Pawła II jest wykorzystywana instrumentalnie, dla swoich korzyści. Jak niewiele mamy szacunku do innych, dla ich poglądów, odmienności, które On tak szanował.

Być może musimy poczekać. Być może będzie jak z tym ziarnem, któremu trzeba dać czas, by zakiełkowało.

Już święty

Ks. Artur Stopka z diecezji katowickiej:

- Mnie, dotychczas zwolennika "santo subito", nagle opadły wątpliwości. Czy naprawdę potrzebna jest szybka beatyfikacja jedynego papieża wywodzącego się z Polski? Komu ona jest w tak błyskawicznym terminie niezbędna? Janowi Pawłowi II? Nie sądzę. Głęboko przekonanym o jego świętości katolikom? Myślę, że też nie. Więc komu? Albo czemu? Czy nie jest ona raczej potrzebna naszej narodowej i "katolickiej" pysze? Czy nie jest potrzebna nastawionym na sensację oraz łatwy zysk mass mediom i producentom gadżetów, a także rozmaitym spryciarzom, którzy lubią się grzać w cudzym blasku? Czy nie lepiej zwolnić tempo procesu, a może nawet zawiesić go na ileś lat, aż wszyscy ochłoną i przestaną widzieć w jego zakończeniu własną korzyść? (...) Bez oficjalnego "papieru" Karol Wojtyła też jest w "domu Ojca". Jan Paweł II jest już w niebie, niezależnie od terminu, w jakim ten fakt Kościół oficjalnie ogłosi światu. W tych dniach pojawił się jeszcze jeden argument przeciwko szybkiej beatyfikacji i kanonizacji Jana Pawła II. Mamy dzisiaj w Polsce atmosferę szargania wszelkich świętości, opluwania wszystkiego, co dla kogoś wartościowe, niszczenia symboli. Jan Paweł II jest symbolem. Dlatego w Świnoujściu nieznani sprawcy pomalowali farbą jego popiersie. Obawiam się, że gdyby w najbliższym czasie został ogłoszony błogosławionym lub świętym, mogłoby zabraknąć w sklepach farby w sprayu. Przecież czego jak czego, ale pomników Jana Pawła II to mamy w Polsce dużo. ( fragment komentarza z portalu wiara.pl)

Trudno i dziś pogodzić się z Jego odejściem

Dr Jolanta Markowska, prezes Hospicjum "Cordis":

- Żyjemy w specjalnych czasach, nie tylko z powodu przewrotu politycznego jakiego byliśmy świadkami, uczestnikami, ale przede wszystkim przez obecność ludzi, którzy wyznaczali nam drogi, którymi powinniśmy podążać. Dla mnie takimi drogowskazami byli Jan Paweł II, Matka Teresa z Kalkuty, ks. Józef Tischner, ksiądz i poeta Jan Twardowski. Ze względu na mój zawód, będący swego rodzaju powołaniem, to oni kształtowali mój sposób myślenia i moje życie. Czerpałam z nich całymi garściami. Jan Paweł II dał całemu światu lekcję godnego umierania. Dla wspólnot hospi-cyjnych to było niezwykle ważne doświadczenie. Dziś, gdy przetacza się przez media dyskusja o eutanazji, gdy w świetle kamer umiera młoda Brytyjka, która za możliwość sfilmowania jej odejścia otrzymuje pieniądze i chce je zostawić swoim dzieciom, bardzo brakuje nam autorytetu Jana Pawła II. On dawał nam argumenty w sporze ze zwolennikami eutanazji.

Z Ojcem Świętym mam związanych wiele osobistych przeżyć. Kiedyś w hospicjum zorganizowaliśmy pielgrzymkę rodziców osieroconych. Każde z nich napisało list do swojego zmarłego dziecka. Spośród kilkudziesięciu osób papież wybrał jedną z kobiet, która straciła córeczkę i bardzo długo trzymał rękę na jej głowie. Wkrótce zrozumieliśmy dlaczego. Rok później zmarł syn tej pani. Gest papieża był swego rodzaju przygotowaniem do kolejnej straty. Gdy Jan Paweł II już schorowany przybył z pielgrzymką do Sosnowca udaliśmy się do niego z darami - serduszkami z imionami naszych dzieci, które odeszły. Towarzyszyła nam mała dziewczynka, pacjentka Hospicjum, która potem wyzdrowiała. Pielęgnuję w sobie te wszystkie wspomnienia i wciąż nie mogę pogodzić się z odejściem Ojca Świętego. Wciąż odczuwam Jego brak.

Nie lekceważmy siły kremówek

Krzysztof Łęcki, socjolog z Uniwersytetu Śląskiego w Katowicach:

- Z pewnością więcej osób zje kremówki niż przeczyta "Pamięć i tożsamość" Jana Pawła II, ale nie ma w tym nic złego. Kremówki już przeszły do historii jak magdalenki Marcela Prousta. Nie lekceważmy ich sentymentalnej siły. Poza tym różne są wzory religijności. Trudno od wszystkich wymagać lektury filozoficznych dzieł.

Ci, którzy myśleli, że ten niebywały poziom emocji towarzyszący nam w czasie ostatnich dni życia papieża utrwali się, byli niepoważni. To oczywiście było niemożliwe, ale myślę, że można mówić o pokoleniu JP II, choć jego głos słychać tylko od czasu do czasu. Nie wykluczam, że z pewnej perspektywy historycznej będziemy mówić o fenomenie tego pokolenia. Jego doświadczeniem była konieczność pogodzenia się z faktem, że papież nie jest Polakiem. Ci młodzi ludzie urodzili się w czasie trwania pontyfikatu i obecność Jana Pawła II wydawała się trwała. Dlatego tak wielkim szokiem stało się jego odejście. Bez Jana Pawła II musieli nauczyć się żyć Polacy i polski Kościół.

Fragment testamentu Jana Pawła II

"Czuwajcie, bo nie wiecie, kiedy Pan wasz przybędzie" (por. Mt 24, 42) - te słowa przypominają mi ostateczne wezwanie, które nastąpi wówczas, kiedy Pan zechce. Pragnę za nim podążyć i pragnę, aby wszystko, co składa się na moje ziemskie życie, przygotowało mnie do tej chwili. Nie wiem, kiedy ona nastąpi, ale tak jak wszystko, również i tę chwilę oddają w ręce Matki mojego Mistrza: totus Tuus. W tych samych rękach matczynych zostawiam wszystko i Wszystkich, z którymi związało mnie moje życie i moje powołanie. W tych Rękach zostawiam nade wszystko Kościół, a także mój Naród i całą ludzkość. Wszystkim dziękuję. Wszystkich proszę o przebaczenie. Proszę także o modlitwę, aby Miłosierdzie Boże okazało się większe od mojej słabości i niegodności. (...)

Przyjmując już teraz tę śmierć, ufam, że Chrystus da mi łaskę owego ostatniego Przejścia czyli Paschy. Ufam też, że uczyni ją pożyteczną dla tej największej sprawy, której staram się służyć: dla zbawienia ludzi, dla ocalenia rodziny ludzkiej, a w niej wszystkich narodów i ludów (wśród nich serce w szczególny sposób się zwraca do mojej ziemskiej Ojczyzny), dla osób, które szczególnie mi powierzył - dla sprawy Kościoła, dla chwały Boga Samego.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!