Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Z archiwum X: Zamach na policjantów w Bytomiu

Redakcja
Ojciec zastrzelonego policjanta do dziś nie może pogodzić  się ze stratą syna
Ojciec zastrzelonego policjanta do dziś nie może pogodzić się ze stratą syna Mikołaj Suchan
20 lat temu, w nocy z 1 na 2 maja, bandyci otworzyli ogień do policyjnego patrolu w Bytomiu. Na miejscu zginął 25-letni Marek Sienicki, a Zbigniew Wierzba cudem przeżył. Dotąd nie odnaleziono pistoletu maszynowego, z którego wtedy strzelano. Jeden ze sprawców jest na wolności. Drugi wyjdzie lada moment. Czy mamy się bać? - zastanawia się Teresa Semik

Zbrodnia wstrząsnęła całym krajem, bo to był pierwszy tak zuchwały zamach na policjantów w nowej Polsce. Tego wcześniej nie przerabialiśmy. Ta zbrodnia zmieniła na zawsze samych policjantów. Przestali mieć opory, by wyjąć broń.
Zbigniew Wierzba 20 lat temu pełnił służbę z Markiem Sienickim. Kule trafiły go w brzuch. Do dziś pracuje w bytomskiej komendzie i bierze udział w pościgach za przestępcami.

- Nie wracam do tamtych zdarzeń, emocje dawno opadły - mówi. Ale tamten zamach zmienił także jego. Jak dziś zachowałby się w tamtej sytuacji?

Około trzeciej w nocy, 2 maja 1992 roku patrolowali ulice Bytomia. W samym centrum, na ul. Woźniaka, zauważyli dwóch mężczyzn kręcących się wokół zaparkowanego auta dostawczego. Może chcieli je skraść? - tego nie wiadomo. Wierzba zatrzymał radiowóz, a Sienicki szedł w ich kierunku, by poprosić o dokumenty. Gdy był w odległości trzech metrów, mężczyźni oddali strzały z pistoletów maszynowych kal. 7.62, także w stronę zaparkowanego radiowozu.

Marek Sienicki był bez szans, zginął na miejscu. Jego kabura była otwarta, pokrwawiona, przypuszczalnie chciał wyjąć broń, kiedy został ranny.

"Ten s... jeszcze żyje!" - krzyknął jeden z zabójców. Sienicki siedział skulony na jezdni, trzymał się za brzuch i kołysał. Wtedy znów rozległa się seria. To była egzekucja.

Ranny Zbigniew Wierzba siedział nieruchomo oparty o kierownicę radiowozu, kiedy zabójcy przebiegali obok niego. Z oddali wystrzelił w ich kierunku. Wtedy jeden z uciekających mężczyzn odwrócił się i strzelił w stronę radiowozu. Na szczęście chybił. Jeden z pocisków trafił za to znajdującego się na linii strzału jego kolegę. Pocisk przeszył mu ubranie, lekko ocierając się o skórę. Pozostały ślady krwi.

To była dla wszystkich śledczych prestiżowa sprawa, bo musiała dać odpowiedź na pytanie, kto ma władzę na ulicy - bandyci czy policjanci. Mijały miesiące i nie było żadnego przełomu w śledztwie.
Świadkowie widzieli z okien domów uciekających mężczyzn, chwilę po wystrzałach, ale w mroku nocy nie dostrzegli twarzy. Zabójcy pod koniec maja 1992 roku wyjechali do Niemiec, każdy w swoją stronę. Wcześniej dwa egzemplarze broni zakopali na cmentarzu komunalnym w Bytomiu.

Śledczy ustalili, że do policyjnego patrolu strzelano z broni skradzionej kilka miesięcy wcześniej z zakładów "Omex" w Głuchołazach. Ustalenie sprawców tej kradzieży mogło ich doprowadzić do zabójców. I doprowadziło, ale nie tylko to.
- Kolega "postawił" pięć butelek wódki. Po kilku głębszych zaczęli się przechwalać, kto większy "skok" zrobił - zeznał jeden ze świadków. - Jeden miał na koncie włamanie do kiosku, drugi do sklepu. "To nic w porównaniu z moim bratem, on postrzelił lub zabił policjanta w Bytomiu" powiedział Mariusz M.

Policja zatrzymała w Gliwicach 27-letniego Ireneusza Gutowskiego. Dwa lata starszego, Andrzeja Morawskiego zatrzymała policja belgijska w kradzionym samochodzie i na mocy ekstradycji wrócił do Polski. Za kratki poszedł ich wspólnik z włamania do "Omeksu". On zaczął mówić. Od Gutowskiego wie, że wspólnie z Morawskim Irek strzelał w Bytomiu do policyjnego patrolu. Cała trójka była wcześniej karana, m.in. za włamania.

Przebieg zdarzenia policja odtworzyła także na podstawie wyjaśnień skruszonego Gutowskiego. To z jego relacji wiemy, że Andrzej Morawski oddał jeszcze kilka strzałów w kierunku leżącego na jezdni Marka Sienickiego.

Po śledztwie trwającym 15 miesięcy gotowy był akt oskarżenia. Prokurator Jacek Ancuta oskarżył Morawskiego i Gutowskiego o zabójstwo, nielegalne posiadanie broni. Sześć kul trafiło Marka Sienickiego w głowę i klatkę piersiową. Każda mogła być śmiertelna. Prokurator dodatkowo oskarżył Morawskiego o usiłowanie pozbawienia życia drugiego policjanta, Zbigniewa Wierzby, bo to on postrzelił go w brzuch.

- Nie przyznaję się do żadnego zarzucanego mi czynu i korzystam z prawa odmowy składania wyjaśnień - powiedział Morawski. Był pewny siebie i do końca milczący. Tylko przez moment na jego kamiennej twarzy pojawiło się zmieszanie. Kiedy na sali sądowej sędzia wywołał ojca zabitego Marka - Józefa Sienickiego, spojrzał w jego stronę nieco zażenowany.

Józef Sienicki występował w roli oskarżyciela posiłkowego. Marek był jedynakiem.

- Chcę dokładnie wiedzieć, jak doszło do zabójstwa syna, by o wszystkim powiedzieć kiedyś mojemu wnukowi - tłumaczył.
Dlaczego zabrali ze sobą broń automatyczną?

- Chyba dlatego, by poczuć się pewniej - mówił DZ Gutowski. - Zrobiliśmy to po raz pierwszy, nie myśląc o konsekwencjach. Tyle razy dokonywaliśmy różnych przestępstw i zawsze mieliśmy dość sił, żeby uciec. A tu wszystko rozegrało się w sekundach; pisk opon, okrzyk - stać! Nie było gdzie uciec, nie było czasu na myślenie.
Prokurator domagał się 15 lat dla Gutowskiego i 25 lat dla Morawskiego. - Sprawcy targnęli się na ludzkie życie, ale równocześnie zaatakowali stróżów prawa, co przy narastającej fali przestępczości nie może ujść uwadze sądu - uzasadniał prokurator.

Ojciec zastrzelonego Marka Sienickiego nie krył żalu:

- Zrujnowali życie moje, mojej żony, jednorocznego wnuka i synowej, zostaliśmy sami - mówił. - Podczas procesu oskarżony Andrzej Morawski drobiazgowo egzekwował swoje prawo do obrony. Cóż za farsa, pomyślałem. A jakież prawo do obrony pozostawił Markowi?! Nie dał mu cienia szansy. Nie będę już mówił, jakie skojarzenia historyczne nasuwają mi się, kiedy słyszę o dobijaniu rannych.

Sąd pierwszej instancji skazał Ireneusza Gutowskiego na 15 lat pozbawienia wolności (dostał premię za współpracę z policją i prokuraturą). Morawski usłyszał - 25 lat pozbawienia wolności. I wtedy przemówił, choć dotąd twierdził, że nie był ani w Głuchołazach, ani w Bytomiu. "Jestem niewinny" - pisał do katowickiego Sądu Apelacyjnego, domagając się skierowania sprawy do ponownego rozpatrzenia, bo całe to zdarzenie miało inny przebieg. To Gutowski zabił, a nie on.

Wyrok sądu pierwszej instancji, skazujący Morawskiego na 25 lat, został utrzymany. Jednocześnie sąd skrócił karę Gutowskiemu z 15 do 13 lat pozbawienia wolności, bo szczerze przyznał się do winy, a jego wyjaśnienia przyczyniły się do sporządzenia aktu oskarżenia.

- Trzeba premiować takie zachowania - uzasadniał sędzia prof. Leon Tyszkiewicz.

- Czy dziś zachowałbym się inaczej w takiej sytuacji, jak w 1992 roku? - zastanawia się Zbigniew Wierzba. - Naprawdę trudno powiedzieć, bo to była rutynowa kontrola. Ci mężczyźni niczego złego nie robili . A potem wszystko potoczyło się szybko.
W śledztwie Gutowski przyznał, że tej nocy z 1 na 2 maja 1992 roku planowali włamanie. Broń niósł w ortalionowej torbie turystycznej. Policyjny patrol zaskoczył ich. W obawie przed kontrolą - mieli przy sobie dwa pistolety maszynowe i kilka magazynków amunicji - zdecydowali się strzelać.

Marek Sienicki miał wspaniałą rodzinę, zaocznie studiował prawo. Ambitny, odważny, pełen życia.

Z zakładów "Omex" w Głuchołazach zniknęły trzy pistolety maszynowe i około 150 sztuk amunicji. Policja przejęła tylko dwa egzemplarze broni zakopane po zabójstwie na jednym z bytomskich cmentarzy. Gdzie jest trzeci kaliber 7,62 mm - nie wiadomo.

- Na pewno nigdzie dotąd ta broń nie została użyta - mówi prokurator Jacek Ancuta. - Pistolet był rejestrowany, przestrzelony i każde jego użycie byłoby łatwe do identyfikacji.

Kilka lat temu Andrzej Morawski napisał do prokuratora Ancuty, że wyjawi, gdzie leży ta broń. Przekopano wskazany lasek, ale bez rezultatu.

- Oni tak często zakopywali tę broń, że może sami już nie pamiętają, gdzie ją ukryli? - zastanawia się prokurator.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!