Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Z Krakowa do Molenbeek - jak blisko, jak daleko?

Włodzimierz Zapart
Molenbeek to siedziba islamskich terrorystów w Brukseli. W naszym wspaniałym Krakowie wszystko już było - i Molenbeek też.

Ściśle zaś: RWD Molenbeek, belgijska drużyna piłkarska, która w 1976 roku zremisowała z Wisłą 1:1 w meczu o puchar UEFA. Na boisku obok takich asów, jak Gonet, bracia Szymanowscy, Musiał, Maculewicz, Kmiecik czy Kapka (on strzelił gola) grał też wtedy 19-letni młodzieniec Adam Nawałka. W rewanżowym meczu w Brukseli też był remis, ale w karnych wygrał Molenbeek i poszedł dalej, do kolejnej rundy. Trzeciego meczu tych drużyn nie było i już nie będzie, gdyż równie wiekowa jak Wisła drużyna belgijska (założona w 1909 r.) zakończyła działalność w 2003 r. z powodu trudności finansowych. Tak samo jak Wisła miała białą gwiazdę w herbie...

Taki obrót sprawy to zaskoczenie, bo patrząc z perspektywy roku 1976 zdawać by się mogło, że będzie na odwrót. Wtedy u nas już ciężko było zagadać biedę - akurat w sierpniu ‘76 rząd Piotra Jaroszewicza wprowadził kartki na cukier. Wisła co prawda była nieźle ustawiona, ale cała Polska prosperowała z roku na rok coraz gorzej.

40 lat minęło jak jeden dzień i oto brukselski Molenbeek w związku z zamachem bombowym jest od wtorku we wszystkich gazetach i w każdej stacji telewizyjnej. „Wylęgarnia islamistów”, „stolica europejskiego dżihadu” - tak nazywana jest ta najbiedniejsza dzielnica Brukseli. W takim kontekście ewentualny przyjazd ekipy z Molenbeek kojarzyć się musi jak najgorzej. Bo to terroryści, ekstremiści, zabójcy, podkładają bomby, grają nie fair. Dlaczego oni tak robią?

To pytanie retoryczne. Kto chce wiedzieć, ten wie: w Molenbeek jest źle, bo stworzono tam islamskie getto, od lat panuje bezrobocie, zadawnione wykluczenie, podział etniczny. Nawet hojny belgijski zasiłek socjalny nie równoważy frustracji i poczucia krzywdy. Dochodzą do tego kwestie religijne, zła robota fundamentalistów i zaniedbania przy realizacji polityki multikulturalizmu.

Trudno mieć pretensje do ofiar, ale mamy wiek XXI i przyjęliśmy zasadę, że będzie nami kierował rozum, a nie szał, więc trzeba mówić o wszystkim. O powszechnym na naszym Zachodzie wyzysku i egoizmie też, bo to przecież nasz chleb powszedni.

Polityka multi-kulti ponosi klęskę. Czym ją zastąpić? Jakąś jedynie słuszną polityką mono-kulti? Ale my to już przecież braliśmy, choćby we wspomnianym roku 1976.

Uchodźców nie przyjmiemy, bo są podejrzani i obcy. Możemy zbudować mur i się cieszyć, że to nie nam bije dzwon. Taka postawa jest bez sensu, ale rozmyślanie nad tym, komu bije dzwon to zajęcie odpowiednie na czas żałoby po ofiarach zamachu i na Wielki Piątek.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Z Krakowa do Molenbeek - jak blisko, jak daleko? - Gazeta Krakowska