Zjednoczeni dla Śląska rodzą spory. Tak się obchodzi 5-procentowy próg wyborczy
Rozmowa z dr. Tomaszem Słupikiem, politologiem z Uniwersytetu Śląskiego
Skąd tyle krzyku wśród prawicowych publicystów i polityków na temat malutkiego komitetu wyborczego Zjednoczeni dla Śląska?
Straszenie zakamuflowaną opcją niemiecką, dziadkiem z Wehrmachtu , pewna retoryka wyborcza, która ma pokazać wyborcom kto jest prawdziwym Polakiem a gdzie jest element niepewny. Wskazanie, że nurt patriotyczny to tylko była Kongresówka. Kłopot w tym, że już nie tylko w naszym regionie to nie działa.
Nie działa dlatego że...
Każdy miał w rodzinie jakiegoś dziadka z Wehrmachtu, bo taka jest historia regionu. Dlatego wielu mieszkańców Śląska nie rozumiało w 2005 r. afery z dziadkiem Donalda Tuska, która zdaniem niektórych politologów zaważyła na wyborach prezydenckich.
Na pierwszym miejscu listy Zjednoczonych dla Śląska w okręgu katowickim jest prof. Zbigniew Kadłubek - wykładowca Uniwersytetu Śląskiego,filolog klasyczny i literaturoznawca.
Decyzja o wystawieniu profesora z ogromnym dorobkiem nie tylko naukowym ale i działaczem społecznym na rzecz regionu, to świetne posunięcie. Odbiera argumenty radykalnej stronie prawicy. To regionalista, człowiek kompromisu, rozsądku i dialogu.
Dlatego nie zauważyłem ataków personalnych skierowanych bezpośrednio do prof. Kadłubka ale już mówienie o wykorzystywaniu luki prawnej albo cwaniactwie politycznym owszem.
Zaproszenie przez mniejszość niemiecką przedstawicieli organizacji zrzeszonych w powołanej trzy lata temu Radzie Górnośląskiej z pewnością nie jest cwaniastwem. Warszawa rozumiana jako pewne środowisko polityczne, po prostu przespała okres zmian tożsamościowych jakie zaszły w ciągu ostatnich czterech lat w naszym regionie i zwyczajnie ich nie zauważyła. Dziś już nie wystarczy przyjechać na Śląsk powiedzieć kilka ogólnych sloganów, by zdobyć poparcie. Wspólna lista regionalistów i mniejszości jest konsekwencją braku wizji polityki regionalnej wśród głównych partii politycznych.