Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Anna Wendzikowska o rozmowach z gwiazdami: De Niro i Pacino to spełnienie, a Di Caprio...

Ola Szatan
Anna Wendzikowska: Na wywiad z gwiazdą mam zaledwie pięć minut
Anna Wendzikowska: Na wywiad z gwiazdą mam zaledwie pięć minut TVN
Przepytała m.in. Angelinę Jolie, Dustina Hoffmana, Roberta De Niro. Wywiadów ma na koncie kilkaset. Mówi: De Niro i Al Pacino to były moje dwie najważniejsze aktorskie legendy. To, że z jedną z nich udało mi się porozmawiać, było zawodowym spełnieniem. Są też osoby prywatnie istotne. Jedną z nich jest Leonardo di Caprio, bo to moja nastoletnia fascynacja, jeśli chodzi o mężczyznę. Z Anną Wendzikowską rozmawia Ola Szatan

Jakie to uczucie chodzić po czerwonym dywanie?
Bardzo przyjemne! Choć czasami jest zielony, niebieski, te kolory coraz częściej się zmieniają, zwłaszcza w Londynie. Aczkolwiek nie zmienia się jedno, niewygodnie się po nich chodzi na wysokich szpilkach.

Gdyby musiała pani zliczyć, ile wywiadów z gwiazdami udało się zrobić do tej pory...
Nie dałabym rady (śmiech), bo kiedy przekroczyłam ich setkę, to przestałam liczyć. Na swojej stronie internetowej, gdzie mam listę, dopisuję już tylko te największe nazwiska.

Dostaje pani listy tematów, których nie wolno podejmować podczas wywiadu?
Kiedy jest temat gorący i nieprzyjemny dla gwiazdy, nie można go poruszać. Zdarza się, że te osoby wcale nie promują swojego filmu. Pamiętam przykład aktora Owena Wilsona, gdy grał z Jennifer Aniston w komedii "Marley i ja", gdzie tytułową postacią jest labrador. Dziennikarze mogli zadawać tylko pytania związane z psami. Często otrzymujemy informację, by nie poruszać tematów prywatnych. Choć bywa, że gwiazdy same zaczynają mówić o temacie dla nas zakazanym i to przy okazji pytania dotyczącego czegoś innego. Niekiedy mam wrażenie, że osoby z najbliższego otoczenia artysty, specjaliści od wizerunku, są bardziej przewrażliwieni niż sami zainteresowani.

Na wywiady TV zwykle jest 5 minut. Zdarzyło się, że artysta poświęcił więcej czasu, bo rozmowa się rozwinęła?
Tak. Najbardziej widowiskowym przykładem był wywiad z reżyserem Peterem Weirem i Colinem Farrellem, dotyczący filmu "Niepokonani". Jak tylko weszłam, to Peter powiedział: "Polska dostanie dwa razy więcej czasu". Bo wątek polski w filmie się przewinął, a Peter znany jest z tego, że jest wielbicielem Polski. Drugim przypadkiem była Susan Sarandon. Bardzo chciałam o coś jeszcze zapytać, a wiedziałam, że kończy mi się czas. I wtedy Susan z entuzjazmem w głosie powiedziała: "Spokojnie, mamy czas, pytaj, pytaj!".

Który z wywiadów był dla pani najważniejszy?
Myślę, że z Robertem De Niro, bo on i Al Pacino to były moje dwie najważniejsze aktorskie legendy. To, że z jedną z nich udało mi się porozmawiać, było zawodowym spełnieniem. Są też osoby prywatnie istotne. Jedną z nich jest Leonardo di Caprio, bo to moja nastoletnia fascynacja, jeśli chodzi o mężczyznę (śmiech).

Efekt "Titanica"?
Pokochałam go jeszcze wcześniej, dzięki "Romeo i Julii" oraz filmowi "Przetrwać w Nowym Jorku". Z ważnych postaci muszę też wymienić Jennifer Aniston i Sarah Jessicę Parker, ze względu na seriale "Przyjaciele" i "Seks w wielkim mieście", które uwielbiam. Te wywiady były dla mnie jak spotkanie z kimś znajomym.
Czy była taka rozmowa z gwiazdą, którą chciała pani wyrzucić do kosza?
Może nie aż tak, ale nie lubię, gdy ktoś jest wiecznie niezadowolony i "ma humory". Oczywiście, można mieć gorsze samopoczucie, słabszy nastrój, ale jeśli dziennikarze przyjeżdżają z różnych zakątków świata, by spędzić z tym człowiekiem zaledwie pięć minut i to jest ich praca, to ta druga strona powinna zachować pewien profesjonalizm. Kilka tygodni temu robiłam wywiady przy okazji filmu "Oz Wielki i Potężny", gdzie Mila Kunis nie była do końca otwarta, na co skarżyło się wielu dziennikarzy. Przerwała w połowie serię wywiadów, a na drugi dzień odwołała wszystkie prasowe. I wróciła do domu. Rozmowy odwołała też Michelle Williams. Nie brakowało dziennikarzy, którzy z daleka przyjechali tylko na rozmowy z tymi aktorkami.

A które ze spotkań najbardziej pani zapadło w głowie?
Często jestem pozytywnie zaskoczona, głównie jeśli uda się porozmawiać nie tylko fajnie, ale i mądrze. Kiedy Dustin Hoffman opowiada mi o swoim lęku przed śmiercią, nagle podczas tej 5-minutowej rozmowy pojawia się poważniejszy temat, albo Anthony Hopkins zaczyna wspominać o swoim alkoholizmie i czasie, gdy zmagał się z uzależnieniem, lub Hugh Jackman o tym, jak to jest być ojcem adoptowanych dzieci. Pamiętam rozmowę z Angeliną Jolie i Jackiem Blackiem przy okazji promocji "Kung Fu Panda". Jack wtedy powiedział: "Jestem w 1/4 albo 1/8 Polakiem", co Angelina od razu skomentowała: "A wiesz, że w moich żyłach też płynie polska krew?".

Ile czasu trzeba poświęcić, by "zdobyć" wywiad?
Zwykle przeprowadzam wywiady, które idą w parze z promocją filmu. Dostaję propozycje, czy chciałabym porozmawiać z konkretnymi osobami. Natomiast od jakiegoś czasu pracuję nad tym, by losy moje i Ryana Goslinga splotły się na tyle, byśmy mogli się spotkać na wywiadzie (śmiech). Mam nadzieję, że uda się to przy okazji filmu "Wielki Gatsby", który w maju wchodzi na ekrany.

Ile czasu spędza pani w podróży, by złapać gwiazdy?
Jak wywiady organizowane są w Londynie, to jest łatwiej, bo wtedy często lecę rano i wracam wieczorem. Ale kiedy muszę lecieć do Stanów Zjednoczonych, to moja podróż rozciąga się do 16-20 godzin w jedną stronę. A na miejscu jestem półtora dnia. Najbardziej jednak lubię, gdy trafia się zbitka kilku premier. Tak miałam w grudniu zeszłego roku i najpierw byłam w Nowym Jorku, a potem poleciałam na jeden dzień do Los Angeles. To już jest mniej męczące, a przy tym można prywatnie skorzystać z tego podróżniczego aspektu mojej pracy.

I jak pani go wtedy wykorzystuje? Zakupy a'la Carrie z "Seksu w wielkim mieście"?
Też (śmiech). Ale zdarza mi się też pójść do muzeum, lubię sobie pospacerować po miastach, do których przyjeżdżam. Wdycham atmosferę danego miejsca.
Bo można też spotkać na ulicy znaną gwiazdę.
Miałam tak parokrotnie w Nowym Jorku. Kiedyś wpadłam na Elijaha Wooda. Parę lat później robiłam z nim wywiad. A kiedy mieszkałam w Londynie, to zdarzyło mi się siedzieć w restauracji naprzeciwko Keiry Knightley.

Miała pani zaskakujące przygody w drodze na wywiady?
Zdarzyło mi się, że poleciałam na wywiad do Stanów Zjednoczonych i nie doleciała moja walizka. Mało tego, powiedzieli, że nie dadzą rady dostarczyć mi jej w czasie mojego 1,5-dniowego pobytu w Stanach, tylko spotkam się z nią w Warszawie. A ja nie miałam nic w bagażu podręcznym. To mnie nauczyło, żeby latać tylko z bagażem podręcznym. Wtedy dzwoniłam do mojej koleżanki, która mieszka w LA, by przywiozła mi jakieś sukienki. Musiałam pojechać też na zakupy, bo ani nie miałam czym się umalować, ani uczesać. Kompletnie nic. Życie w ciągłych rozjazdach nauczyło mnie też dystansu do tego. Jeszcze 5 lat temu, gdyby zginęła mi walizka, to po pierwsze bym się załamała, po drugie zrobiła aferę. Nauczyłam się jednak, że to wszystko jest ode mnie zupełnie niezależne. I nie ma sensu tupać nóżką i złościć się na świat, bo to nic nie zmieni.

Nasunęło mi się porównanie pani i George'a Clooneya, który w filmie "W chmurach" też często przemieszczał się samolotem po świecie...
I zbierał mile. Ja też je zbieram! Za moje mile dwa lata temu poleciałam do Brazylii na wakacje. Czyli są jakieś dodatkowe korzyści z tej pracy (śmiech). Rozmawiała Ola Szatan


*Strajk generalny 26 marca w woj. śląskim
*Bandycki napad na sklep w Mysłowicach ZOBACZ WIDEO
*ZOBACZ luksusowe samochody prezydentów miast. Po co im to? ZOBACZ ZDJĘCIA
*Serial Anna German [STRESZCZENIA ODCINKÓW]

Codziennie rano najświeższe informacje z woj. śląskiego prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!