Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Beskidy: Turysta na szlaku? Raczej w autobusie

Witold Kożdoń
Piesze wycieczki górskie tylko dla nielicznych. Większość wybiera objazdy autokarowe
Piesze wycieczki górskie tylko dla nielicznych. Większość wybiera objazdy autokarowe Jacek Drost
Z autokaru nie wysiadamy! Daleko jeszcze? Po co my tam w ogóle idziemy? - takie pytania słyszą przewodnicy beskidzcy od turystów przyjeżdżających w Beskidy. Świadczą one o jednym: tradycyjna turystyka górska odchodzi w przeszłość. Niestety.

W góry tak, ale najlepiej... autokarem

Myli się ten, kto uważa, że praca beskidzkiego przewodnika to łatwa robota. Musi on nie tylko doskonale znać teren, po którym prowadzi wycieczkę, ale także być stale przygotowanym na rozwiązywanie kryzysowych sytuacji.

- Na przykład, gdy młodzi ludzie mówią, że... nie wysiądą z autokaru - mówi Iwona Boś, przewodniczka beskidzka z siedmioletnim stażem.

Ci, którzy profesjonalnie prowadzą ludzi w Beskidy, nie mają wątpliwości, że górski świat się zmienia. Czasy, gdy w turystycznym kalendarzu roiło się od zlotów, rajdów czy złazów, odeszły do historii. Dziś najczęstszym pytaniem, jakie przewodnik słyszy na szlaku, jest sakramentalne: "Daleko jeszczeee?"

- Generalnie przeciętni turyści coraz rzadziej zachwycają się górami, przyrodą czy krajobrazem. Nie lubią się też męczyć i zazwyczaj chcą, by wozić ich od drzwi do drzwi - zauważa wiślański przewodnik Edward Stec.

- Czasami biorą przewodnika tylko na kilka godzin. Chcą, by pokazał im najciekawsze miejsca, a potem sami zwiedzają okolicę - dodaje Boś.

Obecnie najczęstszą klientelą przewodników jest młodzież szkolna. Do najpopularniejszych wycieczek należą zaś autokarowe eskapady Pętlą Beskidzką i wyjazdy kolejką linową na Skrzyczne. Bardziej ambitni maszerują na szczyt Baraniej Góry.

- Problem w tym, że ludzie często nie bardzo wiedzą, dlaczego tam idą. Niedawno prowadziłem grupę szkolną na Baranią Górę. Gdy na szczycie powiedziałem, że do źródeł Białej Wisełki mamy jeszcze 12 minut, usłyszałem, że są zbyt zmęczeni, by tam zejść - śmieje się Stec.

Nieodpowiedzialność idzie beskidzkim szlakiem

Przewodnicy dodają, że przeciętni turyści postrzegają Beskidy jako łatwe góry. Nie dostrzegają czyhających zagrożeń i przeceniają swoje siły.

- Oczywiście Beskidy to nie Tatry, ale problemy mogą się pojawić zawsze - przekonuje Józef Ładoś, któremu zdarzyło się już uciekać z grupą turystów z głównego grzbietu przed nadciągająca burzą. - Pamiętam też sytuację, gdy turysta poślizgnął się na śniegu. Upadając, podparł się ręką i złamał kciuk. Innym razem 16-letnia Francuzka skręciła w górach nogę. Nie było sen-su wzywać ratowników GOPR, ale kilkaset metrów musiałem ją nieść na plecach - opowiada.

Stec wspomina z kolei grupę licealistek, z którą wędrował na Stożek. - Dziewczyny nie wiedziały chyba, że pójdą w góry, bo były ubrane jak na dyskotekę. Minispódniczki, buciki, pomalowane paznokcie i torebeczki z telefonami komórkowymi. W pewnym momencie zapytały: "Ale po co my tam właściwe idziemy?". Tłumaczyłem, że to jedna z ciekawszych gór, widokowa, w dodatku, w schronisku czeka obiad, ale w duchu się uśmiałem - wspomina.

Równie nieodpowiedzialni potrafią być w górach także dorośli. Stec wspomina korpulentną panią, która nie przyznała się, że ma problemy z ciśnieniem i wybrała się z grupą na Baranią Górę.

- Nagle źle się poczuła, a ja usłyszałem: "Niech pan da jej jakiś zastrzyk". Kobieta była w złej kondycji, więc ze świerkowych suszek zrobiliśmy indiańskie sanie i jakiś czas na nich ją transportowaliśmy. W końcu jednak stwierdziła, że pozycja jest tak niewygodna, iż dalej pójdzie pieszo - śmieje się.

Podziwianie Beskidów z kolejki linowej

Dziś zorganizowane grupy dorosłych rzadko zapuszczają się pieszo w wyższe partie gór, bo do dyspozycji mają kolejki linowe na Cienków, Stożek czy Czantorię. Oblegana jest zwłaszcza ta ostatnia, a standardowa wycieczka to wyjazd kolejką na Polanę Stokłosica i krótki spacer na szczyt.

- Sukcesem jest, jeżeli uda się namówić dorosłych na zejście piechotą do Wisły Jawornika. Z reguły kończy się powrotem na Stokłosicę i zjazdem kolejką linową do Ustronia Polany - tłumaczą.

W październiku Koło Przewodników Beskidzkich z Wisły świętowało 25-lecie działalności.
Dziś jest to jedno z najliczniejszych kół przewodnickich w Polsce. - Zrzeszamy stu przewodników, ale tych, którzy regularnie prowadzą wycieczki, jest kilkunastu. Dobry przewodnik musi umieć przekazać wiedzę i nie może bać się ludzi. Musi łagodzić konflikty, być kontaktowy i życzliwy - mówi prezes koła Cezary Molin.

Korzystałeś już z usług przewodnika beskidzkiego? Podziel się swą opinią


*Wypadek w Kozach. 20-latka zażyła amfetaminę i zabiła na przejściu dla pieszych dwóch chłopców ZDJĘCIA I WIDEO
*Budowa dworca w Katowicach: Hala, perony ZDJĘCIA i WIDEO
*Przewozy Regionalne umierają w woj. śląskim [ZDJĘCIA]

Codziennie rano najświeższe informacje z woj. śląskiego prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!