MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Bielski Marsz Równości już w sobotę. - Zostało całe mnóstw spraw do zrobienia - mówi Joanna Wolska

Jacek Drost
Jacek Drost
Joanna Wolska, współorganizatorka Bielskiego Maszu Równości
Joanna Wolska, współorganizatorka Bielskiego Maszu Równości Fundacja Równość
- Kiedy wymyśliłam Bielski Marsz Równości cztery lata temu, to od bardzo wielu osób słyszałam (...), że Bielsko-Biała nie jest na to gotowe. To było cztery lata temu. Wydaje mi się, że dzisiaj już nikt by tak nie powiedział. Po pierwsze pokazaliśmy, że te nasze marsze są naprawdę fajnym wydarzeniem - bezproblemowym, radosnym, szczęśliwym, bez żadnych niestrawialnych treści - wulgarnych czy bardzo politycznych. Oczywiście od polityki nie da się do końca uciec - nie zapominajmy, że marsz jest formą pewnej demonstracji. Niemniej jednak wydaje mi się, że pokazaliśmy bielszczankom i bielszczanom, iż Bielski Marsz Równości jest fajną imprezą - mówi w rozmowie z DZ Joanna Wolska, współorganizatorka Bielskiego Marszu Równości, który już w najbliższą sobotę, 22 czerwca przejdzie ulicami Bielska-Białej.

Jak przygotowania do marszu? Wszystko jest już dopięte na ostatni guzik czy jeszcze nie?
Zostały drobiazgi. Myślę, że jesteśmy w lepszej sytuacji niż w poprzednich trzech edycjach.

Czwarty marsz łatwiej się organizuje czy trudniej?
I łatwiej, i trudniej. Łatwiej w takim sensie, że mniej więcej wiemy gdzie możemy się potknąć. Wiemy do kogo zwracać się o pomoc. Różnica jest też taka, że to organizacje i osoby zwracają się do nas z propozycją współpracy. Tego nie było przy pierwszym czy drugim marszu. Mamy także takie swoje portfolio osób, z którymi lubimy pracować i wiemy, że z nimi pracuje się fajnie i bezproblemowo. Natomiast to co jest trudniejsze - na pewno jest większy stres. W przypadku pierwszego marszu czy przyszłoby pięć osób czy 15, to byłby dla nas jakiś sukces. Nie mówię, że ilość uczestników jest wyznacznikiem sukcesu marszu, ale wiadomo, że przy czwartym chcielibyśmy, żeby wszystko było lepsze niż w trzech poprzednich edycjach. To ta trudność.

A ilu uczestników się spodziewacie? Będzie jakaś nowość?
Absolutnie nie mamy pojęcia. Mamy w sobie taki maleńki niepokój, że z powodu zmian politycznych w kraju - wbrew pozorom - ludzi może być mniej. W poprzednich ośmiu latach z powodu sytuacji w Polsce dużo osób, takich sojuszniczych, przychodziło na marsz, by wyrazić swój sprzeciw wobec łamaniu praw człowieka, a szczególnie ograniczaniu praw osób LGBT+. Tutaj na myśl przychodzą te słynne strefy wolne od... , więc mnóstwo osób przychodziło na marsze w takim celu. Po 15 października - mam wrażenie, wszyscy mamy takie wrażenie - że całemu światu się wydaje, iż żyjemy teraz w kraju bezproblemowym, więc tej solidarności, takiej sojuszniczej, nie trzeba okazywać. To absolutnie nie jest prawdą, bo środowisko jest bardzo sfrustrowane tym, co się teraz dzieje, czyli na przykład, iż dalej nie da się procedować ustawy o związkach partnerskich, nie mówiąc już o małżeństwach jednopłciowych. Zostało całe mnóstw spraw do zrobienia. Wydaje mi się, że sytuacja osób LGBT+ w Polsce, w porównaniu ze starszą, bardziej demokratyczną Europą, to jest ogromna przepaść. Właśnie czytaliśmy - organizatorzy marszu - artykuł o dwóch Polakach, mężczyznach, małżeństwie jednopłciowym, mieszkającym w Stanach Zjednoczonych, którym teraz urodziły się trojaczki. Do zawierania takich związków to jeszcze długo Polacy będą musieli wyjeżdżać za granicę.

Jak według pani bielszczanie reagują na marsze równości?
Coraz lepiej. Kiedy wymyśliłam marsz cztery lata temu, to od bardzo wielu osób słyszałam - i teraz użyję słowa, którego nie lubię, ale nie ma lepszego - z naszej bańki, że Bielsko-Biała nie jest na to gotowe. To było cztery lata temu. Wydaje mi się, że dzisiaj już nikt by tak nie powiedział. Po pierwsze pokazaliśmy, że te nasze marsze są naprawdę fajnym wydarzeniem - bezproblemowym, radosnym, szczęśliwym, bez żadnych niestrawialnych treści - wulgarnych czy bardzo politycznych. Oczywiście od polityki nie da się do końca uciec - nie zapominajmy, że marsz jest formą pewnej demonstracji. Niemniej jednak wydaje mi się, że pokazaliśmy bielszczankom i bielszczanom, iż Bielski Marsz Równości jest fajną imprezą. I nawet jeśli ktoś postoi trochę w korku, bo akurat blokujemy którąś z ulic, to i tak udaje nam się unikać złych emocji, a budować dobre. Taką mam nadzieję.

A w ogóle to dlaczego zaczęliście organizować te marsze?
Każdy z nas ma zupełnie inne motywacje. Jesteśmy taką niedużą grupką, wywodzącą się z bardzo różnych środowisk i trudno powiedzieć mi za wszystkich, ale dla wielu z nas to był sprzeciw wobec tej niesławnej strefy wolnej od LGBT. Wydaje mi się, że jest to pewna forma demonstracji, pewna forma walki o to, żeby te prawa były równe. Powoli widzimy światełko w tunelu, jeśli chodzi na przykład o współpracę z miastem. Co roku prosimy prezydenta o objęcie marszu swoim patronatem. Prezydent nam odmawia, ale w tym roku wydział ds. kultury i promocji miasta zaoferował nam całkiem pokaźne wsparcie finansowe. Udało nam się, dzięki pomocy tego wydziału, pojechać na zaproszenie Amnesty International Francja do Besançon - miasta partnerskiego Bielska-Białej. Pojechała tam jedna osoba z naszej grupy.

Bielski marsz jest inny od organizowanych w innych miastach? Ma jakiś swój wyróżnik?
Ciężko powiedzieć. Każdy marsz jest inny, a wszystkie są podobne, czyli cała idea jest bardzo podobna, forma także - ma być taniec, kolorowo, wesoło i głośna muzyka. Pod tym względem jest tak, jak w innych polskich niedużych miastach. Trudno porównywać Bielsko-Białą, gdzie mamy dwie platformy i kilka tysięcy uczestników, do Parady Równości w Warszawie, gdzie jest kilkadziesiąt tysięcy uczestników i kilkadziesiąt platform z muzyką. To rzeczy absolutnie nieporównywalne. Nieporównywalny jest także Bielski Marsz Równości do Berlina czy Nowego Jorku. Staramy się jednak, żeby miał swój specyficzny klimat. Wydaje nam się, że to wychodzi. Pytał pan o nowości, więc w tym roku po raz pierwszy zrobimy Tęczowe Miasteczko. Rozpoczynamy marsz na placu Chrobrego i tam już od godziny 12.00 będą się wystawiać organizacje pozarządowe, sojusznicze lub stricte związane z prawami osób LGBT+. Będzie muzyka, będzie można porozmawiać z psychologiem specjalizującym się w problemach osób LGBT+, będzie można spotkać się z przedstawicielami różnych organizacji pozarządowych, wprowadzać się w atmosferę marszu.

O której godzinie rozpocznie się marsz i jakimi ulicami przejdzie?
Chętnie wybieralibyśmy różne trasy, ale w Bielsku-Białej to jest troszeczkę niemożliwe ze względu na ukształtowanie terenu i lawety, które muszą jechać bardzo wolno, bo w marszu uczestniczą także osoby niepełnosprawne na wózkach i podjazd pod strome wzniesienie może być niebezpieczny. Tak było w zeszłym roku, dlatego w tym roku staraliśmy się, żeby trasa była jak najbardziej płaska. Z placu Chrobrego ruszymy w stronę PCK, a następnie wrócimy ulicami Lwowską i Stojałowskiego. Długość trasy jest podobna, ale wydaje nam się, że ta trasa będzie dużo bezpieczniejsza.

Będą jacyś goście specjalni na Bielskim Marszu Równości?
Mamy taką nadzieję, jeszcze do końca nie wszystko jest potwierdzone. W tym roku marsz ma aż cztery matronaty honorowe. Co ciekawe, od początku marszu wsparcie oferują nam kobiety, wiec zapowiedziała się senatorka Gabriela Morawska-Stanecka, która co roku daje nam swój matronat, a także Katarzyna Kotula, która jest ministrą ds. równości oraz moją strajkową koleżanką, bo obie jesteśmy ze Strajku Kobiet, więc tym bardziej się cieszę, że dziewczyna ze Strajku tak daleko zaszła. Mamy matronat Sylwii Spurek i marszałkini Senatu Magdaleny Biejat.

Jak liczne jest w Bielsku-Białej środowisko LGBT+?
Ciężko powiedzieć. Nam się wydaje, że Bielsko-Biała, jeśli idzie o ilość osób queerowych, nie odbiega od reszty świata. Natomiast problem polega na tym, że w Bielsku-Białej nie ma takiego typowego miejsca stworzonego dla tęczowej społeczności - nie ma klubu, baru, knajpy. Dlatego to jest niesamowicie ciężkie do policzenia. Od roku - mniej więcej - taką próbę integrowania osób LGBT+ podjęła Fundacja Teraz Ulica, która organizuje dwa razy w miesiącu takie spotkania. Ale nie da się określić, jak duża to jest społeczność na podstawie tego czy ktoś przychodzi na spotkanie do Przestrzeni Wolności, czy nie. Próbowaliśmy - Tęczowe Podbeskidzie, czyli Bielski Marsz Równości i ja jako Czarny Protest/Strajk Kobiet Bielsko-Biała - stworzyć takie miejsce przy okazji starań miasta o tytuł Europejskiej Stolicy Kultury. Chcieliśmy zrobić taki dom kultury; taką klubokawiarnię, w której osoby mogłyby się bezpiecznie spotkać i porozmawiać, zaprosić queerowych artystów. Póki co projekt upadł. Byłoby fajnie, gdyby takie miejsce powstało, choćby ze względu na młodych ludzi, którzy nie mają się gdzie podziać. Niestety, żyjemy w dość mocno konserwatywnym mieście. Ale widzimy ogromny postęp. Na przykład naszym sprzymierzeńcem jest Galeria Bielska BWA. Zanim Ratusz podjął z nami formę dialogu, to w BWA co roku w czerwcu, czyli Miesiącu Dumy, organizowaliśmy wspólnie różne wydarzenia artystyczne. To były naprawdę świetne wydarzenia. Bardzo sobie cenimy współpracę z BWA.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Koniec sprawy Assange'a. Ugoda z USA zapewnia mu wolność

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na dziennikzachodni.pl Dziennik Zachodni