- Chcemy jednak zebrać potrzebne podpisy do końca marca - mówi Janusz Wójcicki, jeden z organizatorów bytomskiego referendum.
Przypomnijmy: bytomianie mają żal do władz miasta o źle przeprowadzaną reorganizację oświaty, są oburzeni wprowadzeniem opłat od wód opadowych i mają wiele zastrzeżeń dotyczących sposobu rządzenia miastem.
- Zainteresowanie referendum jest duże, chociaż są też osoby, które boją się złożyć podpis, bo pracują w instytucjach gminnych. Obawiają się konsekwencji - twierdzi Wójcicki. Tymczasem w Rudzie Śląskiej wrze od chwili, gdy miasto obiegła tragiczna wieść o śmierci skarbniczki. Powstał kilkunastoosobowy komitet inicjatywny, który ma zająć się zbieraniem podpisów pod wnioskiem ws. organizacji referendum. Jego twórcy uważają, że polityka oszczędności Grażyny Dziedzic sprawia, że miasto popada w marazm. - Gdybyśmy teraz chcieli ruszyć z całą machiną, to referendum odbyłoby się podczas wakacji, a to nie jest dobry termin - zaznacza Barbara Kołodziej, przewodnicząca komitetu. - Dlatego na początek chcemy zastanowić się nad rozwiązaniami prawnymi.
Czy mieszkańcom uda się odwołać władze? Zdaniem prof. Czesława Martysza, nawet jeśli dojdzie do referendum, to jest na to mała szansa. - Aby referendum było ważne, musi być odpowiednia frekwencja, która daje gwarancję jego ważności. Pozostaje też kwestia oddania głosów na "tak" - mówi Martysz.
Wojciech Litewka, dyrektor Delegatury Krajowego Biura Wyborczego w Katowicach, dodaje, że aby takie referendum było ważne, potrzebnych jest 3/5 głosów oddanych w wyborach samorządowych w 2010 roku. Co to oznacza? Aby odwołać Piotra Koja, do urn w Bytomiu będzie musiało pójść 21 tys. 835 osób. Zmiana rady wymaga 28 tys. 635 uczestników referendum. W Rudzie Śląskiej potrzeba 20 tys. 327 głosów, aby pozbawić władzy prezydenta. Piotr Koj i Grażyna Dziedzic nie komentują planów mieszkańców. Ale mówią, że szanują prawa demokracji.
Decyzje podejmowane są u nas, a nie w odległej Warszawie
Rozmowa z dr. Tomaszem Słupikiem, politologiem z Uniwersytetu Śląskiego
Dlaczego inicjatywy referendalne mieszkańców często kończą się fiaskiem?
Przyczyn jest kilka. Przede wszystkim problemem jest apatia i bierność społeczeństwa, co jest dosyć charakterystyczne na poziomie lokalnym. Do tego dochodzi brak świadomości. Mieszkańcy miast na prawach powiatu oraz powiatów mają przeświadczenie, że decyzje dotyczące warunków i jakości naszego życia zapadają w odległej Warszawie, a nie na poziomie lokalnym.
Ale chętniej korzystamy z narzędzia, jakim jest referendum...
To nie ulega wątpliwości. Niemniej w Polsce nie została jeszcze wykształcona tradycja takiego działania. Wynika to z modelu, jaki obowiązywał w PRL-u. Uważamy, że decyzje zapadają w wąskim gronie rządzących, a nie w społeczeństwie. Not. JO
W Częstochowie się jednak udało
Tak było w innych miastach: Częstochowa - odwołanie prezydenta Tadeusza Wrony, wybranego pierwszy raz w 2002, a odwołanego po reelekcji w 2009. Olsztyn - prezydent Czesław Małkowski odwołany w 2008, wcześniej zawieszony, podejrzenie o molestowanie. Łódź - Jerzy Kropiwnicki - odwołany w 2010. Gliwice - w 2009 r. nie udało się odwołać Zygmunta Frankiewicza i rady.
* CZYTAJ KONIECZNIE:
*A JEDNAK POLSKIE OBOZY ISTNIAŁY. MOŻE NIE KONCENTRACYJNE I NIE ZAGŁADY, ALE JEDNAK. TUŻ PO WOJNIE ZMARŁO W NICH TYSIĄCE LUDZI, ZATRZYMANYCH JAKO "ELEMENT NIEPEWNY". ZOBACZ FILM I PODYSKUTUJ
*PRZEZ 100 DNI LICZYLIŚMY NA PO, ŻE SPEŁNI OBIETNICE I PORADZI SOBIE Z USTAWĄ
METROPOLITALNĄ. ALE POLITYCY ZAPOMNIELI, CO NAM OBIECALI
*ALE FUTURYSTYKA! Zobacz jak będą wyglądać Katowice w 2015 roku. WIZUALIZACJE
*Niesamowicie GORĄCE DZIEWCZYNY na mroźne dni. Zobacz FOTKI Queen Śląska i Zagłębia
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?