Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Dramat owiec w Szczyrku: hodowca przeprasza i tłumaczy [DRASTYCZNE ZDJĘCIA]

Redakcja
Dramat owiec w Szczyrku: hodowca przeprasza i tłumaczy [DRASTYCZNE ZDJĘCIA]
Dramat owiec w Szczyrku: hodowca przeprasza i tłumaczy [DRASTYCZNE ZDJĘCIA] Fundacja "SOS Animals" Ogólnopolski Ruch Obrony Zwierząt [FB]
Sprawa martwych owiec w bacówce w Szczyrku ma swój dalszy ciąg. Hodowca tłumaczy, że powodem była intensywna choroba pasożytnicza. I przeprasza wszystkich, którzy wzięli udział w zeszłorocznej akcji „Kup bacy owcę...". Przypomnijmy, że w grudniu 2015 roku ponad 30 owiec padło w zagrodzie młodego hodowcy ze Szczyrku. Sprawa wyszła na jaw dzięki Fundacji „SOS Animals” Ogólnopolskiego Ruchu Obrony Zwierząt. Teraz bada ją policja oraz służby weterynaryjne.

Czytaj więcej UWAGA DRASTYCZNE ZDJĘCIA!

Hodowca stada nie odbiera telefonów (próbowaliśmy się z nim skontaktować), ale na swoim facebookowym profilu dzisiaj zamieścił oświadczenie. Przeprasza w nim wszystkich, którzy wzięli udział w zeszłorocznej akcji „Kup bacy owcę...”. I przyznaje, że na dzień dzisiejszy nie wie, co dalej z owcami i bacówką.

- Mieliśmy niezwykle ciężki sezon, o którym Was informowaliśmy. Niestety na jego koniec przyszedł prawdziwy dramat. W ciągu zaledwie dwóch tygodni padło 3/4 stada owiec. A pozostałe (21 szt.) są w niezbyt dobrym stanie. Wstępne wyniki badań znamy, główna przyczyną upadków była niezwykle intensywna choroba pasożytnicza. Co tego kilka bakterii, ogólne osłabienie po sezonie upałów i suszy… - twierdzi hodowca (pisownia oryginalna). Zastrzega jednak, że nie może udostępnić żadnych skanów dokumentów, gdyż nadal trwa postępowanie w tej sprawie.

Obecnie część zwierząt przebywa w gospodarstwach znajomych hodowcy (krowy i kozy), natomiast owce, które które przeżyły, są w tej chwili w fundacji z Ćwiklic, gdzie trafiły na wniosek Urzędu Miejskiego w Szczyrku.

-Zostały tam przemieszczone, gdyż przez chorobę nie posiadają runa. Powinny do nas wrócić w ciągu mniej więcej dwóch miesięcy. Burmistrz podejmował decyzję ze względu na mrozy, które trwały ostatnie kilka dni – wyjaśnia hodowca.

Zaznacza, że nie otrzymał zakazu hodowli i stara się znaleźć nowe, odpowiednie miejsce dla owiec. - Gdy tylko będziemy wiedzieli, co dalej z owcami, bacówką i co z nami - damy znać – napisał na facebookowym profilu.

We wcześniejszym wpisie (z 15 grudnia 2015 r.) wyjaśniał, że według kontroli z końca października 2015 oraz Inspekcji Weterynaryjnej (30 listopada), zwierzęta były leczone, a stan stada się zgadzał. Dramat rozpoczął się na początku grudnia – w ciągu dziesięciu dni, padła, mimo leczenia, ponad połowa stada. 

- Sytuacja pogarszała się, a my nie wiedzieliśmy jak temu zaradzić, bo niestety na terenie niegdyś owczarskim, w tej chwili ciężko o dobrego specjalistę od owiec. Do tego doszedł zwykły strach, o to co będzie dalej, wręcz przerażenie – tłumaczył hodowca (pisownia oryginalna). 

Wyjaśnił, że zwłoki owiec przechowywał w szczelnych workach dodatkowo przykrytych, bo firma utylizacyjna zwykle nie przyjeżdża zbyt szybko. - Mój błąd w tym, że nie zawiadomiłem od razu, tylko po czasie - to był strach, w sumie nie wiadomo o co – skonstatował.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!