Czytaj więcej UWAGA DRASTYCZNE ZDJĘCIA!
Hodowca stada nie odbiera telefonów (próbowaliśmy się z nim skontaktować), ale na swoim facebookowym profilu dzisiaj zamieścił oświadczenie. Przeprasza w nim wszystkich, którzy wzięli udział w zeszłorocznej akcji „Kup bacy owcę...”. I przyznaje, że na dzień dzisiejszy nie wie, co dalej z owcami i bacówką.
- Mieliśmy niezwykle ciężki sezon, o którym Was informowaliśmy. Niestety na jego koniec przyszedł prawdziwy dramat. W ciągu zaledwie dwóch tygodni padło 3/4 stada owiec. A pozostałe (21 szt.) są w niezbyt dobrym stanie. Wstępne wyniki badań znamy, główna przyczyną upadków była niezwykle intensywna choroba pasożytnicza. Co tego kilka bakterii, ogólne osłabienie po sezonie upałów i suszy… - twierdzi hodowca (pisownia oryginalna). Zastrzega jednak, że nie może udostępnić żadnych skanów dokumentów, gdyż nadal trwa postępowanie w tej sprawie.
Obecnie część zwierząt przebywa w gospodarstwach znajomych hodowcy (krowy i kozy), natomiast owce, które które przeżyły, są w tej chwili w fundacji z Ćwiklic, gdzie trafiły na wniosek Urzędu Miejskiego w Szczyrku.
-Zostały tam przemieszczone, gdyż przez chorobę nie posiadają runa. Powinny do nas wrócić w ciągu mniej więcej dwóch miesięcy. Burmistrz podejmował decyzję ze względu na mrozy, które trwały ostatnie kilka dni – wyjaśnia hodowca.
Zaznacza, że nie otrzymał zakazu hodowli i stara się znaleźć nowe, odpowiednie miejsce dla owiec. - Gdy tylko będziemy wiedzieli, co dalej z owcami, bacówką i co z nami - damy znać – napisał na facebookowym profilu.
We wcześniejszym wpisie (z 15 grudnia 2015 r.) wyjaśniał, że według kontroli z końca października 2015 oraz Inspekcji Weterynaryjnej (30 listopada), zwierzęta były leczone, a stan stada się zgadzał. Dramat rozpoczął się na początku grudnia – w ciągu dziesięciu dni, padła, mimo leczenia, ponad połowa stada.
- Sytuacja pogarszała się, a my nie wiedzieliśmy jak temu zaradzić, bo niestety na terenie niegdyś owczarskim, w tej chwili ciężko o dobrego specjalistę od owiec. Do tego doszedł zwykły strach, o to co będzie dalej, wręcz przerażenie – tłumaczył hodowca (pisownia oryginalna).
Wyjaśnił, że zwłoki owiec przechowywał w szczelnych workach dodatkowo przykrytych, bo firma utylizacyjna zwykle nie przyjeżdża zbyt szybko. - Mój błąd w tym, że nie zawiadomiłem od razu, tylko po czasie - to był strach, w sumie nie wiadomo o co – skonstatował.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?