18+

Treść tylko dla pełnoletnich

Kolejna strona może zawierać treści nieodpowiednie dla osób niepełnoletnich. Jeśli chcesz do niej dotrzeć, wybierz niżej odpowiedni przycisk!

Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Dworzec w Katowicach: wiochy tu nie ma [ZDJĘCIA]

Justyna Przybytek
Dworzec Katowice
Dworzec Katowice Lucyna Nenow
Na kawę, na spotkanie biznesowe albo pod prysznic. Bywalcy nowego dworca w Katowicach mają tu sprawy do załatwienia, niekoniecznie związane z PKP. Jak sprawuje się nowy dworzec w niespełna trzy tygodnie od otwarcia? - pisze Justyna Przybytek.

Katowice, choć miasto ledwie 147-letnie, miały już trzy dworce głów- ne, a od niedawna cieszą się trzecim. Pierwszy - elegancki - w którym śniadał m.in. król pruski Wilhelm II, marnieje coraz bardziej. Drugi - najpierw majestatyczny, potem zapuszczony - dwa lata temu wyburzono. Trzeci otwarto ponad dwa tygodnie temu. Budynek nadal przechodzi chrzest bojowy. Raz jest lepiej, raz gorzej.

Poniedziałek: usterki, usterki, wspomnienia

Godzina 20, ulica 3 Maja, Katowice.
- Pani, gdzie ten Dworzec Centralny - bełkocze jeden z trzech wyraźnie podchmielonych mężczyzn, którzy pod krawatem zataczają się po ul. 3 Maja.
- Po lewej - odpowiadam.
- To? To, to w budowie - wątpili, zerkając na budowę Galerii Katowickiej.

Uwierzyli i poszli. Kto wie, być może w alkoholowym upojeniu łudzili się - albo wystraszyli - że są w Warszawie...
Ale fakt, że nietutejszym może być trudno odnaleźć dworzec. Ukryty za galerią, z deptakiem wciśniętym między powstający megasklep a istniejące kamienice. Niechby chociaż neon świecił...

Ale nie świeci. Zepsuty. Uszkodzone są też: jedna kasa, szafka na bagaż i automat w toaletach. Uff. Poniedziałkowa wizyta na nowym dworcu to jak podróż w przeszłość. Do tego drugiego dworca z lat 1972-2010. Nie pamiętam, żeby tam schody ruchome kiedykolwiek działały, nie widziałam też windy na chodzie. Wentylację, owszem, czułam przez wybitą szybę na parterze. Za to to wszystko pamięta Jadwiga Lipońska-Sajdak, dyrektor Muzeum Historii Katowic.

- Był ogromny, ale rozwiązania techniczne - marne. Moja mama tam pracowała w kasie z biletami zagranicznymi i dzięki temu miała bardziej "luksusowe" pomieszczenie do pracy. W normalnych kasach co rusz kasjerki mdlały, bo niby pomieszczenia nie były małe, ale wszystko szczelnie pozamykane, wentylacja żadna, a one pracowały wtedy po 12 godzin - opowiada.

Ale przecież dworcem się zachwycano, że nowoczesny, że oryginalny, że ogromny. - Nie pamiętam, żeby było o tym głośno. Nie, bo winda się szybko popsuła, schody ruchome też i trzeba było walizki tachać po normalnych, tak wąskich, że ledwo się człowiek mieścił - opowiada. Fakt, że trudno się było zachwycać, skoro sił ledwo starczało, żeby dojść na peron. - Nie mieliśmy poczucia, że trafił nam się najwspanialszy dworzec. Architekturą i kielichami wtedy też się nikt nie pysznił - dodaje pani dyrektor.

Wtorek: kawa, biznes i pierwszy absurd

Godzina 11, dworzec. Dwoje studentów, Julia i Dawid, pije kawę w jednej z kafejek w nowej hali dworca. Ona jest z Rybnika, on z Bytomia. Szczególnie on ma powody, aby Katowicom dworca zazdrościć. Bytomski co najwyżej straszy. Na kawę wyskoczyli nie z nudów, czekając na pociąg, a na "okienku" między zajęciami.

- Tu jest czysto, przyjemnie i ładnie - Julia odpowiada na pytanie, dlaczego nie wybrali kawiarni w centrum. - Jest też duży ruch i można popatrzeć na ludzi. Ważne, że nie ma meneli i żebrzących - dodaje Dawid.

To fakt, nowy dworzec jest dla bezdomnych niedostępny. Przychodzą, ale są przeganiani przez ochronę. To taki dworcowy absurd, który widzimy na własne oczy: ochroniarz zaczepia nie najlepiej prezentującego się pana. Wyprasza z budynku. Idą gęsiego: niechciany gość przodem, ochroniarz tuż za nim. Maszerują przez halę aż do tunelu prowadzącego do dworca od strony placu Oddziałów Młodzieży Powstańczej lub, jak kto woli, placu Andrzeja. Tu się rozstają. Ochroniarz jeszcze stoi i pilnuje. Bezdomny karnie idzie przed siebie.

I tak ochrona z jednej części dworca podrzuca bezdomnych kolegom po fachu z dworcowego pawilonu.

Pół godziny później jesteśmy w kolejnej kafejce. - Wiochy nie ma - komentuje zadowolony Krzysztof Hanke, aktor, członek Kabaretu Rak, którego zastaliśmy w jednej z nich. Właśnie tu odbył spotkanie biznesowe. - Spotkaliśmy się po drodze z Warszawy i Katowic, w sprawie imprezy barbórkowej, którą szykujemy w stolicy - dodał i uciekł w swoją stronę.

Spotkania biznesowe, lunch, kawa… na dworcu. Nie do pomyślenia w poprzednim gmachu, w którym przebywało się tak długo, jak długo spóźniał się pociąg, co czasem oznaczało kilka godzin, ale ani minuty ponad to, co konieczne.

Inaczej było na pierwszym katowickim dworcu przed I wojną światową i w międzywojniu.

- Tam się przyjeżdżało właśnie na kawę albo na piwo, także w niedzielę. Dworcowe restauracje były podzielone na cztery kategorie, dwie pierwsze bardzo eleganckie, trzecia zwyczajna, a czwarta dla tych pasażerów, którzy jeździli pociągami przypominającymi towarowe - wylicza Lipońska-Sajdak.

To właśnie w dworcowej restauracji witano wybitne osobistości i zapraszano na przykład na śniadanie. - Tu zatrzymał się niemiecki cesarz Wilhelm II. Miał przesiadkę w drodze na polowanie w Pszczynie, więc przyjmował w restauracji na dworcu radę miejską z burmistrzem. A gdy w 1922 r. do Katowic przyjechała warszawska śmietanka, czyli Trąmpczyński, marszałek Sejmu i cały szereg senatorów i generałów, to też przyjęto ich na dworcu, a śniadanie jedli w tutejszej restauracji - dodaje dyrektorka.

Na drugim, PRL-owskim, dworcu też były restauracje. - Był podział, jedna z prawdziwego zdarzenia, z białymi obrusami i żyrandolami, druga bardziej przypominała bar, była samoobsługowa, ale jakichś szczególnych dań stamtąd nie pamiętam - wspomina.

Środa: pierwszy pożar i prysznic dla bezdomnych

Samo południe. Pani Sabina nalewa kawę w jednej z dworcowych kawiarni, jedynej czynnej całą dobę.

- Największy ruch jest między 12 a 18 - ocenia. W nocy - zależy. - Z soboty na niedzielę między 3 a 4, jak się spóźnił pociąg, to był nalot. Mnóstwo ludzi. A w piątki wieczorem przychodzą po imprezach, wtedy jest zabawnie - dodaje.

Weseli imprezowicze? - Zgadza się - potwierdza Wioletta, która dba o porządek w dworcowych toaletach. Tych bezdotykowych i eleganckich, w których na ścianach kabin znajdziemy zdjęcia mężczyzny w slipkach albo roznegliżowanej kobiety, lokomotyw, czy psów nad pisuarami. - Ostatnio facet do automatu, który rozmienia banknoty, wsadził kartę płatniczą. Był tak pijany, że myślał, że to bankomat, a podejrzewał, że zepsuł się, bo zamiast karty, wsadził do niego dowód. Wszystko zablokował. A po kartę musiał przyjechać na drugi dzień - wspomina.

Był też pierwszy pożar na dworcu. A właściwie fałszywy alarm. Zdarzył się po Mayday, czyli imprezie dla fanów techno w Spodku. - Przyszło dwóch panów i chcieli wziąć prysznic. Obaj weszli do kabiny - opowiada Wiola. 15-minutowa kąpiel kosztuje 10 zł. - I włączyły się czujki wewnątrz, jakby tam coś palili albo się paliło. Przybiegła ochrona i weszła do środka. Okazało się, że panowie tak napsikali dezodorantami, że uruchomili czujniki dymu - śmieje się dziewczyna.

Ocenia, że na dworcu jest bezpiecznie. Tego samego nie można było powiedzieć o poprzednim budynku, który pod koniec lat 90. upodobali sobie narkomani. - Straszyli strzykawkami, dlatego człowiek zawsze nosił przy sobie jakieś drobne, aby coś im dać - wspominają podróżni.

Z nieobecnością bezdomnych w nowej hali trochę przesadziliśmy. - Pojawiają się - przyznaje Wioletta. Ale po zmroku. Dziewczyna ma po nich dwa razy więcej roboty. - Przychodzą się wykąpać. Niestety później jest bardzo brudno i wszystko śmierdzi. Ale zabronić im nie mogę - dodaje.

Środa: kultura, panny z sanatorium i... krzesła

Godzina 13. Eleganccy panowie w słusznym wieku siedzą na dworcowych krzesłach, tych za prawie 2 tys. zł jedno. Krzeseł nadal jest tylko 24. - Bardzo niewygodne, przecież to jest zwykła stal. I proszę powiedzieć ode mnie, że są bardzo zimne, żeby tu jakieś poduszeczki położyli - mówi pan Kazimierz. - A mnie pasują - dodaje pan Edward.

Panowie są braćmi. Obaj z Opolszczyzny. Na dworcu są przejazdem, pierwszy raz. Wracają z randek, obaj.

- W młodości na randkowanie nie było czasu, bo się piłkę kopało i uczyło, to teraz nadrabiamy - śmieje się Edward. A panie zapoznali w Ustroniu. - W sanatorium - uściśla Kazimierz. A dworzec? - Ładny - odpowiadają zgodnie.

Ładny i czysty. To drugie to zasługa m.in. pani Joanny, która sprząta nową halę. To syzyfowa praca: posadzka zaraz po umyciu jest zadeptana. - A podróżni nie pomagają. Nie zwracają uwagi i przechodzą po jeszcze mokrych kafelkach, choć mogliby obok, po suchych - narzeka.

Czwartek: dwa światy

Dwie zaczepki i dwie obelgi - tak krótko można podsumować naszą wizytę w starej części katowickiego dworca od strony pl. OMP. Zaczepiamy podróżnych i pytamy o wrażenia z hali. A przynajmniej próbujemy zapytać.

Od zakończenia przebudowy katowickiego dworca został on podzielony na dwie części - ładną - na pl. Szewczyka i brzydką - po drugiej stronie torów na placu Oddziałów Młodzieży Powstańczej.

W tej ładnej tłumy, a ludzie jakby milsi w tych odnowionych wnętrzach. W tej gorszej: posadzka brudna, po prawej śpi bezdomny, a tunel pod peronem czwartym, jeszcze kilka miesięcy temu pełen podróżnych, opanowały gołębie.
Justyna Przybytek


*Wyszedł ze szpitala i zmarł. Zwłoki znaleziono po roku 35 m od szpitala
*Euforia na koncercie Kultu w Spodku [ZDJĘCIA i WIDEO]
*Zmiana opon na zimowe obowiązkowa. ZOBACZ GDZIE i DLACZEGO

Codziennie rano najświeższe informacje z woj. śląskiego prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!